Po 2,5 miesiącach prac technicznych na Polonusie kotwica poszła w górę! 17 stycznia o 1440 jacht ruszył w rejs do najbliższej cywilizacji. Niestety na pokładzie żegluje załoga w okrojonym składzie. 2 osoby zdecydowały się zejść z jachtu na Antarktydzie.
Kapitanem w pierwszym rejsie po reanimacji Polonusa jest armator jachtu Sebastian Sobaczyński. Wraz z nim w drogę powrotną wyruszyli Tomasz 'Sajmon’ i Marcin. Planują żeglować w trybie 2 godzinnym: 2 godziny za sterem, dwie na tzw. standby i dwie godziny niezakłóconego snu. Chcą ten plan modyfikować na bieżąco i dostosowywać do kondycji. Ponad 2 miesiące spędzone w stacji PAN na Wyspie Króla Jerzego i prace, które prowadzili na świerzym powietrzu dały im aklimatyzację do warunków pogodowych. Na pokładzie nie ma ciepłej wody, w kambuzie działa jednopalnikowa kuchenka (jak sami mówili o niskiej wydajności), webasto (ogrzewanie) jest, ale świadomie chcą żeglować bez niego by różnice temperatur wewnątrz jachtu i na zewnątrz były mniejsze. Mimo że obecnie panują w tym regionie „nieco lepsze” warunki wiatr osiąga siłę 20-25kn i temperaturę 0- +5C na wysokości Falklandów – przy dużej wilgotności na morzu takie warunki to odczuwalnie -12 do -18C!
Warunki przy Przyladku Horn 17.01.2015 (z pokładu Selma Expeditions)
Wczoraj wieczorem pojawiła się również informacja z pokładu, że kiedy wyszli zza Szetlandów w Cieśninie Drake’a silnik jachtu odmówił posłuszeństwa i nie podaje paliwa na wtryski. Nie wiadomo jakie są decyzje w związku z tym. Przed wypłynięciem Sajmom napisał, że ich celem jest dotarcie do czwartku do Ushuai zanim pogorszą się warunki pogodowe.
Kapitan w rozmowie w Radio Szczecin mówił o konflikcie który pojawił się wśród ekipy ratunkowej „Były zatarcia i konflikty, ale mam nadzieję że ten moment [przyp. wodowania jachtu] nas zjednoczy. Silne osobowości, każdy ma coś do powiedzenia”. Ekipa ratunkowa nie znała się między sobą udając się na Antarktydę, a prace na miejscu w trudnych warunkach z pewnością mogły wpłynąć na powstanie zatargów międzyludzkich. Nie wiadomo jednak czy był to powód dla którego 2 osoby zeszły z jachtu.
W stacji badawczej PAN pozostała Barbara i Janusz, którzy działali przy reanimacji Polonusa. Od 2 dni trwa spontaniczna akcja zbierania funduszy na ich powrót do Polski. Sam koszt wydostania się ze stacji badawczej to 3000USD na głowę. Nie byli oni przygotowani na takie koszty. Polscy żeglarze postanowili pomóc im w powrocie do kraju. (INFORMACJE O ZBIÓRCE).