Przedstawiamy wiadomości z akcji ratownia Polonusa!
Pierwsze informacje z wyspy King George /30.10.2015/
Polar Pioneer częściowo rozładowany. Około południa pak lodowy, który utworzył się przy stacji uniemożliwił nam dalsze rozpakowywanie statku. Wobec powyższego część osób pozostała na stacji a reszta w tym także nasza załoga popłynęła zrobić rozładunek na Lions Rump. Udało nam się po około 4 godzinach, a przy okazji mieliśmy możliwość przetestowania naszych suchych kombinezonów w ciężkich warunkach, gdyż po skończeniu rozładunku wiatr znacznie przybrał na sile, wraz z falą a dodatkowo widoczność znacznie ograniczał padający dość mocno śnieg.
Polonus stoi, maszty też, natomiast pomimo tego, że mieliśmy chytry plan przedostania się na niego na piechotę (sprzęt jeszcze nie jest w stanie dojechać ), z uwagi na brak czasu oraz masę pracy podczas rozładunku, nadal pozostał planem. Tak więc teraz czas na upiększającą drzemkę, wszak nie wiemy kiedy znów będziemy musieli zmagać się z mroźnym powietrzem na zewnątrz. Może uda się pospać do rana, może będą to tylko 2 godziny.
Jak tylko dotrzemy na jacht zdamy relacje, co u Poldka. Jak na razie i my musimy poczekać na wiadomości. Mamy nadzieję że nie nastąpi dalsze załamanie pogody i jutro uda się skończyć rozładunek.
/Seba/
Akcja rozładunkowa trwała w sumie 48 godzin /31.10.2015/
Akcja rozładunkowa trwała w sumie 48 godzin. Dzięki kłopotom z pakiem lodowym, z pogodą, udało się kilka godzin zdrzemnąć. W pierwszej dobie były to bodaj 3 godziny, z piątku na sobotę szaleństwo – 8 godzin wylegiwania, gdy Polar Pionier krążył po Zatoce Admiralicji, w oczekiwaniu na poprawę pogody.
Przerzuciliśmy gołymi ręcami wiele setek paczek, pakunków, skrzyń, dobra wszelakiego. Dzięki sucholcom, braliśmy na klatę troszkę ambitniejsze zadania. Szczególnie pierwszy etap do momentu zakończenia rozładunku Lions Rump był dosyć morderczy.
Nie wiem czy chłopaki podzielają moje wrażenia, ale ciała nie daliśmy. Fajnie współpracuje się z ludźmi, którzy po pierwsze w większości przypadków są „kosmitami”, a po drugie na maksa angażują się we wspólną pracę. U Was bodaj szósta, u nas druga w nocy… Dobranoc. Jutro pierwsze odwiedziny u Polonusa…
/Tomek Sosin – Sajmon/
Rozpoznanie bojem wykonane /01.11.2015/
Rozpoznanie bojem wykonane. Poczekam co Sebuś skrobnie i wtedy dodam, dodamy swoje wrażenia. Ja może skoncentruje się na opisach przyrody 🙂
Po drodze mijaliśmy stadko morskich słoni z kilkorgiem młodych słoniątek. Starszyzna podnosiła ryjki i powarkiwała na nas, choć staraliśmy się trzymać dystans i obchodzić całe towarzystwo, szerokim łukiem. Pingwinki obserwują nas nieufnie, kiedy przechodzimy, w ich ocenie, zbyt blisko, oddalają się pingwinim truchtem. Śniegu jest sporo, troszkę więcej niż sporo. Pogoda stabilna, ale słońca jeszcze nie widzieliśmy.
Podobno popołudniu ma mocniej powiać, ale póki co nas to nie dotyczy.
Bardzo przyjemna była podróż z Mar del Plata, Polar Pionierem… Cieplutko, posiłki o stałych porach. Równie przyjemnie jest na stacji. Czuję się, jakbym był w schronisku na Kudłaczach albo innej Jaworzynie. Cieplutko, z głośników sączy się muzyka… kamanda Pinka Flojda…Knujemy…
Seba, nie ma co owijać w bawełnę, mocno przeżył wejście na Polonusa. Ostatnio tak wzruszonego żeglarza widziałem, kiedy wychodziliśmy Empatią ze Szczecina. Seba chyba dopiero teraz uwierzył, że naprawdę tu jesteśmy, że od jutra zaczynamy prawdziwą akcję ratowania Polonusa. Dużo czasu mieliśmy na Polar Pionierze, rozmawialiśmy o tym, jak wielu ludzi, jak bardzo zaangażowało się, by zwiększyć szansę na sukces tego przedsięwzięcia. Już samo to, to niesłychana historia. Widać, że dzisiaj Sebę dogoniły emocje, przed którymi uciekał w podróży.
Ja nie mam całego tego emocjonalnego bagażu na plecach, myślę, że mogę bardziej na chłodno opisać swoje wrażenia.
Spodziewałem się, że będzie gorzej! Jacht z zewnątrz prezentuje się, bardzo dobrze. Wykwity rdzy, w stalowym jachcie po zimowaniu na Antarktydzie są oczywiste. Zachowały się gumowe okładziny pokładu. Elementy drewniane na zewnątrz, w doskonałym stanie. Olinowanie stałe, wydaje się być nieomal gotowe do drogi. Zerwane fały w czasie akcji ratunkowej z zeszłego roku – nie wydają się być problemem. Stan stolarki wewnątrz, gretingi… Myślałem, że zastaniemy zbutwiałe popuchnięte elementy, a tu wszystko nówka sztuka. Silnik – tu jestem lajkonikiem. Widać, że osprzęt jest do wymiany, ale Sebuś zabrał ze sobą nowy alternator, rozrusznik. Drugi rozrusznik jest w zapasie z zeszłego roku. Są oczywiście paski i inne filtry. Oczywiście po pierwsze jacht wymaga posprzątania, wyniesienia zbędnych rzeczy. Dopiero po generalnych porządkach, będzie można zabrać się, za bardziej konkretne prace.
Jest dobrze. A niechaj świadczy o tym fakt, że Basia, nasz rodzynek, nie uciekła i potwierdziła oficjalnie, że wciąż jest w załodze.
Tomek Sosin – Sajmon
www.jacht-polonus.pl/