6 grudnia 2015
Dziś rano, okazało się, że odwiedził nas Mikołaj i każdemu pozostawił upominek w pokoju . Dziękujemy, widać, że dużą wartość mają tu tradycje i to by każdy czuł się jak w domu.
A co w domu ? No właśnie – ostatni tydzień prace związane z dorabianiem uchwytów do alternatorów, demontażem cięgien, które się pozaciekały, restaurowaniem zaworów, węży przyłączeniowych wody ze zbiorników i rozpoczęcie napraw związanych z elektroniką.
Natomiast z uwagi na bezwietrzną pogodę, która przytrafiła nam się w sobotę, cały dzień poświęciliśmy na pracach związanych z podniesieniem jachtu. Krok po kroku, mozolnie, ale w ciągu jednego dnia, udało się wyssać Polonusa z odmętów zmarzliny i w chwili obecnej, już tylko 15 cm kila tkwi w ziemi – na szczęście już w warstwie nie przemarzniętej. Tak więc jeśli pogoda pozwoli, mamy nadzieję szybko i bezpiecznie postawić na łożu, natomiast i tak stan na chwilę obecną, pozwala by zabrać się za czyszczenie burt, oraz sprawdzania miejsc przecieków i ewentualnych dalszych uszkodzeń kadłuba.
Często padają pytania: jak długo, kiedy wodowanie, kiedy i kiedy.
Ciężko na to wszystko odpowiedzieć, wszak rytm prac na zewnątrz jachtu w ogromnej mierze wyznacza pogoda. I niestety, to ona dyktuje w pewnym sensie harmonogram prac. Dziś np. padał deszcz. Czynimy starania, aby Ci co wracają, mogli spędzić najbliższe Święta z rodzinami. I naprawdę nie zamierzamy tkwić tu bez końca. Też chcemy poczuć jak fale zaczną bujać po prawie roku Polonusa na wodzie, a o postępach będziemy na bieżąco informować.
„Trzeba się skupić, żeby na finiszu prac dźwigowych nie dać się ponieść niecierpliwości”.
Sajmon
parę godzin potem:
Kil wzniósł się ponad dolną powierzchnię naszych sań. Dla stabilizacji, podparliśmy, wsunęli pod kil krawędziaki, solidniejsze deski. No niestety natrafiliśmy na problem, który dojrzewał od jakiegoś czasu. W dużym skrócie – Polonus stał wkopany w ziemię przechylony kilka stopni na lewą burtę… Gdy kil wyszedł ze swojego gniazda ziemnego, powrót do pionu spowodował również przesunięcie rufy, przez co musimy zmienić pozycję elementów konstrukcji jachtu, wkopanych już w ziemię. Doszło nam sporo roboty. Źle oceniliśmy nasze możliwości spionizowania Polonuska w trakcie wychodzenia z ziemi. Pochwalimy się, jaka koncepcja przestawienia „stelaża”, znalazła zastosowanie…
Sajmon
11 grudnia 2015
Wczoraj wykorzystaliśmy czterogodzinne okienko pogodowe, by po tąpnięciu w pracach wykopaliskowych (dwa dość niebezpieczne zdarzenia) ustabilizować jacht, by nadal stał masztami do góry. O tym co się wydarzyło będziecie mogli przeczytać w książce Sajmona – czyli Tomka, którą opublikuje po rejsie.
Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało i obyło się na strachu, jednak będąc wewnątrz jachtu przez dłuższą chwilę nie miałem odwagi by z niego wyjść i zapoznać się ze skutkami. To pokazało, że przede wszystkim rozwaga, ostrożność i brak pośpiechu – choć w założeniu jako trwające dłużej – w konsekwencji szybciej pozwolą nam jacht zwodować. Zresztą potwierdziła to „inspekcja”, która pod postacią żyjątka morskiego przybyła na jacht.
Polonus stoi już na swoich właściwych trzech podporach, opierając się stabilnie kilem na każdej z nich. Prace górnicze trwały kolejny tydzień, lecz międzyczasie pozwalały na m.in. wymianę sznura w dławicy wału, kolejne przywracanie do życia elektroniki pokładowej, jak i porządkowania jachtu.
Pogoda zmienia się z dnia na dzień i to w sposób dosłowny. Wczoraj parę godzin bez wiatru i opadów. Cała droga na jacht bez odrobiny śniegu, a i wysoka, coraz wyższa woda, wdziera się bliżej Poldka. A dziś rano, krajobraz jak w zimie i znów brodzenie po kolana by dostać się do domku, droga na jacht przestała być przyjemna. Powodem tego jest wiatr wiejący z południa, który niesie śnieg i mocne porywiste szkwały. Na szczęście utrudnia on jedynie podróż na Polonusa, bo pracować można przy nim w miarę komfortowych warunkach. Dzieje się tak, bo kierunek wiatru od S do SW jest zatrzymywany przez Point Thomas w stopniu umożliwiającym pracę przy kadłubie, którego już część została oczyszczona. Czas zrobił swoje i pokrył burty rdzą i solą, aczkolwiek rokowania są pozytywne. Mamy nadzieję, że pacjent przeżyje, a my za kilka, kilkanaście dni będziemy na wodzie zastanawiać się skąd nie leci.
Gdyby trafiły się naprawdę przewidywane 4 dni bez wiatru…Miejmy nadzieję, że prognoza tutaj nie okaże się znów tylko zwykłą wróżbą.
Seba
13 grudnia 2015
Wczoraj wykorzystując ładną pogodę poświęciliśmy dzień na szlifowanie burt, końcowe pracę przy łożu. Rufa już stoi w docelowym miejscu, dziób jeszcze trzeba lekko skorygować. Prawie całą burtą oczyszczono, jutro inspekcja penetratorami
Przy okazji zamontowana elektronika nad zejściówką. Dziś drobne korekty przewodów i mam nadzieję że zadziała.
Ot, tak nam minął wczoraj ładny, słoneczny dzień.
Dziś kolejny ładny dzień, w dodatku bez wiatru, tak więc ciąg dalszy prac przy kadłubie. Będziemy penetrować zakamarki w poszukiwaniu miejsca przecieku