PO WYPADKU MORSKIM s/y „POLONUS” Po pierwsze: nie było BEZPIECZNIE. Po drugie: nie wiadomo, czy było MIŁO. Po trzecie: nie ma gdzie PATRZeć, bo PKT 1.

0
1436

Za zgodą Jerzego Kulińskiego

Czytelników SSI news Wacława Sałabana pewnie zdziwi. Subiektywny Serwis Internetowy to nie jakiś tam tabloid, grupina czy formina i dlatego zazwyczaj trzyma dystans od żeglarskich nieszczęść. Nie mój jacht, nie mój interes, a do tego to rejs przesiadkowy. Nie czuję się być sztywnym ortodoksą, a więc czasami od uświęconych tradycją i upływem czasu odstępuję.

A tym razem odstąpiłem bo przygody jachtu „POLONUS” wydały mi się pouczającym materiałem dydaktycznym, że do analizy wypadku zabrał się prawdziwy fachowiec, doświadczony kapitan i wreszcie, że skipper „POLONUSA” dołożył wszelkich możliwych starań aby zdryfowanie prowadzonego przez siebie jachtu zrelacjonowały chyba wszystkie telewizje, rozgłośnie radiowe, dzienniki i portale internetowe. Ja o przebiegu wydarzeń mam swoje zdanie, ale zatrzymam je dla siebie.

Czy SSI mógł się oprzeć (wyjątkowo) nawale pytań mailowych otrzymywanych od swych Czytelników ?

Nie mógł !

Kto jest wolny od słabostek ?

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

—————————————————————

– Na morzu wszystko jest poukładane, każdy wie co ma robić, a niespodzianki zdarzają się tylko idiotom nie mającym pojęcia o żegludze – [źródło:http://www2.rp.pl/artykul/665662.html ]

——————————————————————————————————————————————–

Antarktyda – Szetlandy Południowe

Wyspa Króla Jerzego – Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego

Lions Rump – Refugium „Taturowa Chata” [~15Mm od bazy]

 

23.12.2014r. jacht „Polonus” nie wysztrandował*) tylko zdryfował na kamienisty brzeg w okresie kulminacji pływu syzygijnego. No chyba, że ten manewr był w zamyśle formą desantu po naukowców Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego (tak brzmi prawidłowa nazwa tej Stacji) przebywających w okolicach Lions Rump, w Refugium „Taturowa Chata” [~15Mm od bazy].

Planowe osadzenie jednostki na brzegu, sztrandowanie nawet na kamieniach, potrafię sobie wyobrazić (nawet w Antarktydzie) ale wyłącznie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia załogi! Przyznaję, że zdryfowanie jachtu na przybrzeżną rafę gorzej brzmi w mediach od fachowego „wysztrandował”.

 obraz nr 1

Już wiadomo jakie były przyczyny zdryfowania jachtu na brzeg. Poniżej kompletna lista do przedstawienia Ubezpieczycielowi**) jachtu i załogi (w celu likwidacji szkody), Sponsorom (zagrożenie celów wyprawowych) oraz kibicom wyprawy (rozczarowanie). Nie dla Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich***).

Bardzo silny szkwał. 

Nagły, nie spodziewany silny wiatr. 

Strome dno. 

Niewłaściwy pływ.

Niespodziewana awaria silnika – nie odpalił. 

Bieda i brak stosownego sprzętu, na niedofinansowanej PSA im. H. Arctowskiego. 

Skomplikowane procedury w marynarce argentyńskiej. 

Świąteczny czas

To KOMPLET przyczyn osadzenia jachtu na rafie brzegowej podczas szumnej w mediach wyprawy. Wszystkie te powody zostały publicznie, wielokrotnie wymienione w tv, w radio, w różnych portalach ogólnoinformacyjnych i żeglarskich. Wymieniane były przez Kapitana, Załogę, ich reprezentantów oficjalnych i plenipotenta powypadkowego. 

 

O Właścicielu, Kapitanie i Załodze Jachtu napiszę krótko. Oni najwięcej stracili/utracili. Nic nie zyskali. To jest jacht prywatny, czyli mogli z nim robić co chcieli. Sam plan i realizacja manewru desantu na brzeg jest wyłączną sprawą Kapitana i Właściciela Jachtu. Pewnie czują się usprawiedliwieni, gdyż „MIELI PECHA” > Lokalna, mała zatoka niżowa nad wschodnim skrajem Szetlandów Południowych zamiotła silnym, krótkotrwałym wiatrem wschodnim. Był też wtedy okres kulminacji syzygii.

Mamy kolejnego kpt, który „o mało co” utracił jacht niechcący. Nie będzie oceny tego manewru desantu wraz z kotwiczeniem, lub przedstawienia możliwości zastosowania innej jego formy (bez kotwiczenia) oraz jego planu B. Stosowniej: dodatkowo zaplanowanego manewru awaryjnego zejścia z kotwicy. 

Otago, Otago na zdrowie!” to nie jest TYLKO tytuł książki****). TO JEST zawołanie, jak NIE kotwiczyć! Kazus kotwiczenia s/y „Otago” przy Wyspie Niedźwiedziej teraz został powielony przez załogę jachtu „Polonus”.

Ale s/y Otago został utracony bez przyczyn typu; bieda na Stacji Antarktycznej, skomplikowane procedury i nie z powodu świątecznego czasu. Mieli też mniejsze, ograniczone możliwości – trwałą awarię silnika jeszcze przed zakotwiczeniem.

 

W historii wypadków morskich polskich jachtów pamiętam jeden przypadek, gdy Kapitan po swoim błędzie jednoznacznie stwierdził, że główną przyczyną zderzenia było jego błędne zinterpretowanie widocznego na radarze echa statku jako echa pławy torowej. Określenie funkcji i stopnia przez duże „K” nie jest tu przypadkowe. Ten wypadek (zderzenie) i omawiany teraz wypadek (osadzenie na rafie brzegowej) różnią wartości strat materialnych, ale łączy je to, że w obu nie wystąpiły tragedie ludzkie. Czy Kapitan i Właściciel (który bezpośrednio uczestniczył w wypadku) jachtu „Polonus” upublicznią wyważoną analizę przyczyn powstania tego wypadku morskiego? Czy zwiększą wiedzę innym, a historia pobytu „Polonusa” na Szetlandach Południowych w 2014/15 stanowić będzie szkoleniową przestrogę dla innych? Czy zamiotą pod dywan, jak jest to tradycją XXI wieku? Tu wybiórczo przypomnę WIELKIE ZAMIATANIA: MF „Jan Heweliusz” (pod koniec XX w.), s/y „Bieszczady”, STS „Concordia”, MS „Costa Concordia”. Można by wymieniać dalej … . Poza zatonięciem STS „Concordia” w pozostałych wypadkach było wiele ofiar.

 

obraz nr 2

„Polonus” przed oddaniem cum Świnoujściu.

.

Beneficjentami tej nieoczekiwanej sytuacji (wypadku morskiego) są:

– naukowcy Stacji Antarktycznej, nie dość, że spędzili Święta w kompletnym gronie (nie w rozbiciu), to ugościli, aż osiem (!) niespodziewanych osób na Wigilii i przez Święta. Pewnie, nie było nudno. 

– bywalcy pewnego forum – mieli nad kim się pastwić w „nudnym” świątecznym czasie. Oczywiście, celem tych ataków forumowych bywalców byli autorzy wpisów z pytaniami: dlaczego? i jak? 

– dzielny moderator owej forumowej strony, który czynnie i skutecznie ingerował w dysputach, ograniczając dostęp do portalu w newralgicznych momentach dyskusji , usuwając komentarze i żonglując lokalizacjami komentarzy (ale miał ku temu prawo).

– plenipotent powypadkowy, który mógł porankiem, w poświąteczną niedzielę, skwapliwie wylansować się w tv. Dzień wcześniej tą stację tv pogardliwie postponując na forum. Jeśli bezpośrednio po zakotwiczeniu jachtu i sprawdzeniu czy kotwica trzyma, odstawiono silnik, rozpoczęto wodowanie pontonu i w tym czasie nastąpiło wleczenie kotwicy, to nie znaczy, że „było OK” z trzymaniem kotwicy. No chyba, że to stwierdzenie „OK” wygłoszone na wizji i w komentarzach, było żartem identycznym jak: „ …walenie młotkiem [po silniku], podlizywanie się (kochany silniczku…)”.

 

Wacek Sałaban

[02.01.2015r. h1300 CET, trwa 10 doba od wypadku morskiego s/y „Polonus”]

—————————————————————————–

 

PS. Pisząc to powyżej, nie mam obaw przed „wieloletnim więzieniem, zamknięciem w psychuszce, wizytą dziarskich panów nad ranem? Zakazem wstępu na Antarktydę? Obarczeniem kosztami akcji ratowniczej? Dożywotnim zakazem jedzenia lodów? Wpie…olem. I w RYA! Cytaty z owego forum.

Inny cytat z forum: „W każdym sądzie (nieprawda! W większości sądów… – dopisek ws) na świecie oskarżony ma prawo przedstawić swoją wersję. Dajcie szansę…” . No to dajemy szansę i czekamy!

Sama Załoga też podobno czeka, po ściągnięciu ze skał, przeholowaniu i wciągnięciu jachtu na brzeg w okolicy PSA, w celu dokonania napraw uszczelniających kadłub. 

 

*) chyba, że mamy nowe określenie: „wysztrandowanie” t.zn. niechcąco sztrandowanie. 

 

**) problem utraty ważności Karty Bezpieczeństwa (fakt, że ważna KB nie poprawia pływalności jednostki i nie da się na niej pływać) i tym samym utraty ubezpieczenia jachtu, może da się zażegnać w porozumieniu z Ubezpieczycielem (po uzasadnieniu), na zasadzie kontynuacji ubezpieczenia w zakresie OC (np. warunkowe przedłużenie z wykluczeniem szkód środowiskowych), do czasu dopłynięcia do pierwszego cywilizowanego portu schronienia [czyli np. do RPA (?), a tam prawdopodobnie (?) nastąpi sprzedaż jednostki – źródło: ogłoszenia w Magazynie „Wiatr”]. Można też, bez stosownych „papierów” popłynąć do pierwszego ucywilizowanego portu i … „aresztowania” (zatrzymania) jachtu przez lokalne władze. To jest jacht prywatny (nie klubowy, nie związkowy, nie sponsorski).

 

***) PKBWM bada wypadki morskie jachtów rekreacyjnych wyłącznie w przypadku bardzo poważnych wypadków (to jest definicja!), a omawiany wypadek, z uwagi na szczęśliwe zakończenie, mógłby zostać zakwalifikowany jako incydent morski […zdarzenie… związane bezpośrednio z eksploatacją statku, które miało lub mogło mieć niekorzystny wpływ na bezpieczeństwo statku, osób na nim przebywających lub środowisko, …]. I tu szczęście zasadniczo dotyczy całego środowiska żeglarzy morskich, gdyż w innym przypadku PKBWM dokonałaby analizy przyczyn tego wypadku morskiego i wydałaby stosowne zalecenia dla tworzących prawo. Na pewno zalecenia restrykcyjne i niekorzystne dla żeglujących.

 

****) „OTAGO, OTAGO na zdrowie” [Wydawnictwo Morskie 1975], autorka Iwona Maria Pieńkawa „Latająca Ryba”, żeglarka, pierwsza Polka, która opłynęła Horn w załodze s/y Otago, podczas regat Whitbread Round The World Race 1973-1974. Zginęła w wypadku samochodowym w 1975r. 

Pierwszą Polką która opłynęła Horn jako prowadząca jacht jest kpt. Agnieszka Papierniok. Opłynięcie odbyło się 20 grudnia 2014 na s/y „Isfuglen” (duń. Zimorodek).

 

Komentarze