W porównaniu do czasów, kiedy na wschód od Łaby rozciągał się olbrzymi obszar realnego socjalizmu – zainteresowanie polskich żeglarzy Kilonią wyraźnie osłabło. W tamtych czasach Kilonia była dla nas esencją Zachodu. Absoluta większość polskich jachtów wyruszających w rejs zagraniczny – kierowała się ku Kilonii. No, tak dokładniej do Holtenau, czyli do wolnocłowej strefy kanałowej. Co było tym magnesem – starszym nie ma co tłumaczyć, a młodym nie ma co wymawiać czym to tak się tam pasjonowali ich ojcowie. Historycy żeglarstwa też już zapisali gdzie trzeba, że w Holtenau opuszczało jachty bardzo wielu z tych co wolność nad socjalizm przedkładalii.
Kilonia była więc wtedy bez wątpienia dla nas najbardziej znanym portem Zachodu.
A teraz ? Do Kilonii przeważnie płyną ci, którym to po drodze. A szkoda, bo to ciekawe miasto, tylko zeglarskie flohmarkty nadal jakoś bardzo drogie.
Po zapowiedzi, ze mam w planie opublikoważ newsik Tomasza Piaseckiego o ciekawej konstrukcji zwodzonego mostku – odezwał się Marek Zwierz, którego komentarz dotyczący tego tematu znajdziecie tu: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2111&page=0 (trzeci komentarz podnewsowy)
Dziękuję, proszę o więcej !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________________
Drogi Jerzy,
Marek Zwierz poruszył pewne aspekty modernizacji portu w Kilonii, przy których wspomniany przez mnie most, czy kładka – jak słusznie pisze Marek – to drobiazg, wręcz gwizdek na lokomotywie.
Modernizacja portu trwa, ale to tylko fragment większej całości – modernizacji miasta. Jest to bardzo interesujący proces łączący wiele dziedzin gospodarki z urbanistyką operacyjną, więc chcę niektóre sprawy uporządkować. A że i tam występują oryginalne, wręcz dziwne pomysły urbanistyczno-architektoniczne, pomyślałem że warto ten wątek, rozpoczęty przez Marka, rozwinąć.
Żyj wiecznie !
tom
————————————————-
Rzeczy mają się tak.
Port w Kilonii jest modernizowany i rozbudowywany od ładnych parunastu lat, prace i przebudowy trwają bez przerwy i co roku, czy pół, pojawia się coś nowego: a to kawał nabrzeża gdzie cumuje motorowy parowiec*) „Freya”, wożący ludzi po Kanale Kilońskim, a to budynek Hafenamtu, a to nowe lampy, wyłożony granitem teren muzycznych wydarzeń plenerowych na końcu Fiordu, czy pływająca estrada dla zespołów muzycznych w nowym basenie, w środku miasta. Ostatnio, po świeżo ukończonej modernizacji portowych torów kolejowych i wejścia do Kunsthalle, rozpoczęła się renowacja niedużego ale bardzo starego, zabytkowego portowego spichrza (Speicher) w centrum, przy ulicy Am Kai Nr 33. Jest on jedynym starym budynkiem, aż do wielkich magazynów Sartori & Berger, który ocalał na terenie zachodniej stronie portu kilońskiego, po bombardowaniach w 1944 roku.
Od lat fragment nabrzeża z wielkim budynkiem terminalu pasażerskiego, leżący po wschodniej strony Fiordu, na południe od Stoczni, nazywa się Norwegen Kai, co jasno wskazuje, jakie linie żeglugowe są tu obsługiwane. Stąd właśnie odchodzą promy, liczące po siedemdziesiąt tysięcy BRT, do Oslo. Nie są to wcale peryferia, a wschodnia, przemysłowa część miasta ze stoczniami.
Ten właśnie rejon, opodal byłej stoczni Germania, to lokalizacja naszego składanego mostu-kładki. Ponieważ na terenie stoczni Germania powstały dwa wielkie hotele oraz osiedle mieszkaniowe wielopiętrowych apartamentowców, ze wspaniałym widokiem na miasto i Fiord, cały ten obszar jest niezwykle ruchliwy, tym bardziej że naprzeciwko, po drugiej stronie, jest Dworzec Główny. Most ten jest właściwie cały czas zamknięty i służy tłumom pieszych i setkom rowerzystów. Okresy otwarcia mostu są krótkie, to niemal momenty przechodzenia bazujących przy Hornie, bo tak się nazywa południowy koniec Fiordu, tramwajów wodnych i innych malych jednostek.
Na północ od Norwegen Kai, aż do rzeki Schwentiny, leżą rozlegle tereny stoczni. Po obu stronach rzeki są przystanie żeglarskie a dalej, wzdłuż Fiordu, towarowy terminal Portu Kiel. Omawiany most skladany nie jest pierwszym mostem ruchomym, jaki tu funkcjonował; pierwotnie znajdował się most obrotowy, ktorego półprzęsla oparte na przyczółkach, obracaly sie poziomo, umożliwiając przejście statkom.
.
Opis Klappbruecke trzeba uzupełnić jeszcze jednym ważnym detalem, należącym do sfery dobrej organizacji, poruszonej przez Marka. Most taki jest mechanizmem dość zlożonym, i jak każda maszyna wymaga od czasu do czasu konserwacji czy naprawy. Aby uniknąć kłopotów związanych z remontami czy przeglądami, razem z mostem i tuż obok niego zbudowano kładkę, o szerokości około 2 metrów. Kładka jest przesuwana równolegle do mostu i nasuwa się na podpory przy pomocy mechanizmu linowego. Normalnie kładka jest przysunięta do zachodniego przyczółka mostu i prawie niezauważalna, przejscie przez Fiord otwarte. Kiedy mechanizm mostu jest w konserwacji – cały ruch z mostu – przejmuje kładka, która jest w takich okresach, podobnie jak most, stale wysunięta, a otwiera się ją tylko dla przepuszczenia statków lub jachtow.
Nabrzeża Fiordu po stronie zachodniej, bliżej centrum miasta i zespołu obiektów handlowych, to „szwedzki” rejon Portu Kilońskego, ozdobiony powiewającymi flagami z napisem „Kiel Sailing City”. Naprzeciwko Norwegen Kai – po tej stronie leży Schweden Kai, z nowiutkim budynkiem awangardowego dworca pasażerskiego o skośnych elewacjach. Nazwa tego rejonu wyjaśnia wszystko i rzeczywiście, to jest to miejsce gdzie przychodzą wielkie promy szwedzkie. Opodal leży centrum, czy raczej centra handlowe, opisane przez Marka. Na północ od Nabrzeża Szwedzkiego znajdują się tereny dworca morskiego Kiel. Nabrzeża i budynek terminalu liczą sobie bodaj ze trzy lata, są zatem niemal zupełnie nowe. Budynek dworca, o którym z pewnych powodów będzie jeszcze za chwilę, ma dwie kondygnacje a w planie – kształt trójkąta z zaokrąglonymi narożami. Jest tak przeszklony, że można spojrzeć niemal na przestrzał. W sezonie, podczas weekendu, cumują tu wycieczkowe stutysięczniki z calego świata i dworzec ożywa. Jeszcze dalej na północ od portu pasażerskiego Kiel, całe zachodnie nabrzeże Fiordu, aż do portu wojennego Tirpitz Hafen, jest niemal ciągłym pasmem klubów, przystani żeglarskich i tramwajów wodnych. Tu znajduje się m.in. siedziba Kieler Yacht Club.
Tak w skrócie wyglądają najbliższe okolice Fiordu. Pozornie jest wspaniale i można się tylko cieszyć. Ale bywają różne pomysly, które czasem trudno zrozumieć. Marek slusznie wspomniał, że Kiel potrzebuje turystów, jak każde portowe miasto. Ale jednocześnie, w tej samej Kilonii, podczas weekendu – właśnie wtedy, kiedy do portu przychodzi po kilka ogromnych statków z całego świata, z tysiącami turystów każdy – sklepy i domy towarowe są zamknięte. Niewiarygodne -ale prawdziwe, zresztą zakaz pracy w niedziele wywalczyły związki zawodowe. Trochę podobnie jest z nowym dworcem pasażerskim – ożywa tylko w weekendy, a przez resztę czasu stoi pusty i martwy. Ani jednego człowieka, żadnej kawiarni czy restauracji, nie mówiąc o kiosku z pamiątkami, jakichś sklepach, które się zwykle w takich obiektach znajdują, sanitariatach, czy choćby tarasie widokowym. Dziwne, prawda ?
W centrum miasta, między Holstenstrasse a Wall, powstaje nowy, wielki ultranowoczesny dom towarowy, zwany tu potocznie „nowym Karstadtem”. Centrum miasta jest naturalnie zbudowane na nowo po wojnie, więc każda inwestycja dająca miejsca pracy jest tu szczególnie cenna. Warto pamietać, że Kilonia to stolica najbiedniejszego, rolniczego landu RFN. Ale mimo to, kiedy ogladamy koncepcje modernizacji centrum, wizję Kilonii XXI wieku – spotykamy pomysł wykopania w samym centrum – trzeciego jeziora, mimo dwóch dużych, istniejących. I jeszcze, na dodatek – kanału, łączącego to nowe jezioro z Fiordem. Jakby kolejne jeziorko było w stanie zastąpić – hotele, sklepy, restauracje, kawiarnie, cukiernie czy inne usługi, nie tylko turystyczne, pierwszej potrzeby.
Podobna, chociaż trochę inna sprawa: oto w północnej części rozległego terenu parkowego, koło klinik uniwersyteckich i Muzeum Farmacji, na tyłach Kunsthalle – miała powstać supernowoczesna klinika oftalmiczna. Obiekt nieduży, okolica spokojna, sąsiedztwo licznych klinik Uniwersytetu i stale czynnego lądowiska helikopterów saniternych, skraj niezbyt uczęszczanego parku i skrót dla przechodniów z Duesternbrooker do Brunswicker Strasse, koło parkingu – wydawal się miejscem idealnym dla takiej inwstycji. Tym bardziej, że Kionial, jak mówią, żyje z Uniwersytetu i Stoczni. Ale miasto postawiło na inną koncepcję rozwoju – rozbudowę parku. I po dwóch chyba latach budowy – powstał murek oporowy, trawnik, klomb ioraz postawiono – jeśli się nie mylę – sześć nowych ławek. A niechcianą klinikę – przyjęla bardzo chętnie, stara, hanzeatycka mała Lubeka.
Tomasz Piasecki
Za zgodą http://www.kulinski.navsim.pl/