Młodości dodaj mi skrzydeł! – rozmowa z kitesurferką Martyną Konkel

0
1570
W młodości siła. W młodości potęga. I potencjał. Chociaż 18 lat w sporcie to nieczęsto już środek kariery, nowe sporty pokazują, że przygodę życia można rozpocząć niemal w każdym wieku. I chociaż jej kariera rozpoczęła się dość późno, wciąż jest młoda i może jeszcze wiele dokonać. 

Kiedy zaczęła się twoja przygoda z latawcem?

Poznałam się bliżej z kitesurfingiem pod koniec sezonu letniego 2013 (sierpień/wrzesień). Jako, że jestem z Jastarni i szkolę w swojej rodzinnej miejscowości na windsurfingu od pięciu sezonów, kite wcale nie był mi taki obcy, aczkolwiek kiedyś był dla mnie kompletnie nudną i niewartą uwagi dyscypliną sportową. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia!

Nigdy nie miałam problemu z żadnym sportem. Od dziecka związana z wodą. 7-letnia kariera pływaczki, później siatkarki, reprezentantka szkoły w różnych sportach, instruktorka windsurfingu.
W sezonie 2013 pracowałam w szkółce wind&kitesurfingowej. Wielokrotnie namawiana przez innych w końcu uległam i podłączyłam się pod ten parawan w powietrzu. Co się okazało… Byłam przerażona. W panice, jak tylko ciut mnie pociągnęło. Cała spięta i zdenerwowana, więc zrezygnowałam.

Ale spróbowałaś ponownie?

To była moja życiowa porażka. Na szczęście dzięki koledze Bartkowi (za co wielkie DZIĘKI), który cały czas mnie motywował, żebym się wzięła w garść i nie poddawała tak łatwo, spróbowałam jeszcze kilka razy. Jak się okazało nie taki diabeł straszny jak go malują 😉

Szkoliłam się z kilkoma kolegami instruktorami. Postępy szły takim tempem, że pod koniec września pływałam swobodnie prawo/lewo i próbowałam pierwszych skoków. Spadające temperatury jakoś mnie nie odstraszyły, zakupiłam swój pierwszy latawiec oraz deskę i pływałam jeszcze kilka razy w październiku, listopadzie, a nawet raz pod koniec grudnia – choć było straaaasznie zimno:).

Sezon rozpoczęłam już w marcu. Pierwsze pływanie i pierwsza niebezpieczna przygoda jak na żółtodzioba przystało 🙂 Wylądowałam na głębokiej wodzie, nie umiałam wystartować latawca z wody i dryfowałam do portu. Nie oczekując niczyjej pomocy, bo w zasięgu wzroku na całej zatoce był tylko jeszcze jeden znajomy kite’er, porzuciłam latawiec i 3 km trasy po płynęłam w kierunku powrotnym na brzeg. To dało mi sporą nauczkę, ale nie zniechęciło.

Jak wyglądały dalsze postępy?

Chłonęłam informacje o kajcie z wszelkich dostępnych mi źródeł. Wraz z moją wybujałą wyobraźnią wymyśliłyśmy trik, który miałabym zrobić do końca sezonu – railey to blind. Gdy mówiłam innym o moim pomyśle wyśmiewali mnie. Wiedziałam, że to wyzwanie, ale chciałam jemu sprostać. Przyszedł maj a wraz z nim zmiana latawca na lepszy model, który powinien mi ułatwić progress we Freestyle (dyscyplina w kajcie polegająca na robieniu ewolucji w powietrzu), bo tylko to mnie interesowało. W początkach freestylu bardzo pomógł mi znajomy Jurgen, który prowadzi szkolenia na półwyspie, sam świetnie pływa, a ponadto potrafi przekazać wiedzę kajtową jak mało kto. To z nim zaczynałam pierwsze triki i wtedy pojawiła mi się w głowie myśl, by zamienić kajtowe hobby w coś więcej. Tak naprawdę nie umiejąc jeszcze zwrotów na desce zaczęłam skakać triki unhooked – skoki/ewolucje będąc niewczepionym w haku trapezowym. Strasznie mnie to zafascynowało, dawało mi niewyobrażalny fun. 

Co stanowi fenomen tej deski z latawcem?

Kite daje mi taką radość i wolność, możliwość złączenia się z naturą, ten wiatr, woda, to wszystko połączone razem w całość sprawia, że ładuję się pozytywną energią i mogę zostawić na brzegu wszelkie zmartwienia czy problemy. Polecam to uczucie każdemu.

Na jakiś czas wypadłaś z treningów, co się wydarzyło?

Sezon w pełni. Początek lipca. Początek lipca, sezon w pełni, plany na rozwój i ciągły trening. Aż tu nagle w rękach pojawiły się kule. Niefortunny wypadek zaowocował skręceniem kolana. A miałam jechać i wystartować w jednej z rund Pucharu Polski. Załamka. Na szczęście dzięki słowom otuchy moich przyjaciół, wsparciu szkółki Boardrockerz, w której pracowałam tego sezonu oraz profesjonalnej rehabilitacji z zespołem Fizjomed-Spa w Jastarni, mój czas rekonwalescencji skrócił się o połowę i po około 3 tygodniach wyskoczyłam z powrotem na wodę.

Jak wyglądał na wodzie twoj powrót do zdrowia?

Musiałam bardzo uważać i stopniowo wracać do formy. Pod koniec sierpnia byłam w świetnej formie. Postanowiłam wyjechać na wyjazd treningowy na Rodos, gdzie panują idealne warunki do nauki freestylu, czyli płaska woda, stały wiatr. Tam nauczyłam się kilku nowych rzeczy, co mnie bardzo ucieszyło i zmotywowało do dalszej pracy. Jednak jak na każdym wyjeździe nie mogło być wszystko idealnie.. Tym razem problem stanowił sprzęt, a raczej jego brak. Przez wiele dni wiatr był dużo za duży na latawiec, który ówcześnie posiadał, co wyjęło mi kilka dni, zrobiłam sobie Dni Turysty :). Po przyjeździe do Polski zaliczyłam jeszcze wiele sesji, między innymi jedną w Rewie pod koniec października, z której jest też materiał filmowy w moim filmiku Let’s Begin.

Teraz już nie masz problemów ze sprzętem, kto zainteresował się twoim pływaniem?

Udało mi się nawiązać współpracę z dystrybutorem firmy Slingshot oraz z Boardrockerz, jedyną szkołą, która używa sprzętu tej firmy do nauki. Zarówno Slingshot jak i Boardrockerz wspomagają mój rozwój poprzez pomoc w treningach i promocji. Naprawdę świetnie pływa mi się na sprzęcie Slingshot. W ofercie tej firmy są m.in. latawce i deski czysto nakierowane na freestyle, co przekłada się również na podwyższanie poziomu jazdy ridera. Szczególnie przypadł mi do gustu latawiec Fuel i deska Vision. Jestem w trakcie negocjacji ze Slingshot Polska oraz pracuję nad wieloma aspektami, które mam nadzieję zaprocentują w postępach finalnie prowadzących do oficjalnego wstąpienia do team’u Ss.

A teraz też trenujesz? Zima słaba, ale jak sobie pomyślę o wejściu do wody..

Kolejna jesień i zima nie zatrzymują mnie przed przystopowaniem z zajawką. Nie za bardzo mogę sobie pozwolić teraz na wyjazdy za granicę, z powodu wymagających studiów, które rozpoczęłam oraz pracy. Jednak kiedy tylko mogę wyrywam się z szarej rzeczywistości, żeby pozamarzać trochę na wodzie i polatać. Zaliczyłam nawet styczniowe pływanko.

Najbliższe plany?

Pojawiły się już plany na wyjazd, żeby podszlifować się nieco na jakichś cieplejszych wodach, prawdopodobnie w marcu. Od kwietnia śmiało można się już pochlapać w naszej polskiej zatoczance. Pod koniec maja odpalany jest cykl zawodów Ford Kite Cup. Spróbuje swoich sił, no i zobaczymy. Trzymajcie za mnie kciuki 🙂

Funpage Martyny Konkel

SailBook.pl jest patronem medialnym startów Martyny Konkel. Więcej o projektach już wkrótce.

 

Komentarze