DINGHY ATLANTIC – przez Atlantyk pod namiotem

0
1096

 

obraz nr 1

Żeglarski projekt DINGHY ATLANTIC to 5-miesięczny rejs rozpoczynający się od samotnego przepłynięcia Atlantyku. Chcę to zrobić na niewielkiej (6,5m) odkrytopokładowej łódce (bez prawdziwej kabiny), w dodatku mieczowej i budowanej samodzielnie ze sklejki – start z Lizbony pod koniec stycznia 2015r. Jeśli się uda, będę pierwszym Polakiem, który przepłynie Atlantyk na tego typu jachcie. Rejs przez Ocean trwać będzie około 30 dni z Kanarów. Kolejny etap to Karaiby – we dwoje, dołączy do mnie moja dziewczyna Alicja. A więc swobodna i niespieszna żegluga na północ wzdłuż Małych Antyli, co zajmie nam 2,5 miesiąca. Etap zamykający naszą wielką pętlę to powrót przez nieco groźniejszy północny Atlantyk – przez Bermudy i Azory do Europy.

Chcemy odwiedzić około 17 krajów, prawie wszystkie wyspiarskie, ale przede wszystkim dokonać pionierskiego wyczynu i pokazać, że tani, samodzielnie zbudowany jachcik, którego kabina to brezentowa owiewka, może się sprawdzić w żegludze w ciepłym klimacie, a nawet zapewnić względny komfort przeprawy przez Ocean.

obraz nr 2 obraz nr 3

Olek Hanusz – czyli ja. Warszawiak z urodzenia, choć ostatnio osiadłem w kampinoskich okolicach, bo dużą łódkę w ciasnym mieście budować ciężko i drogo. Pomysłodawca i incjator tego zamieszania, budowniczy łodzi (już trzeciej). Tak za kilka lat chcialbym zamieszkać na swoim jachcie i w niespiesznym tempie okrążać Świat, ale na razie jeszcze trochę sobie pożegluję 😉 Nie rozmarzam się nad tym jak to będzie cudownie, gdy kiedyś wygram w totka, bo myślę że można mieć konkretne marzenia, albo złudne nadzieje – wybieram zawsze to pierwsze i je realizuję.

 

obraz nr 4

 – Współzałożyciel Dinghy Adventures, rdzennie z Limanowej, osiedlony i dobrze wrośnięty w Kraków. Jeden z najbardziej wyluzowanych ludzi jakich znam. Utalentowany rysownik, w tejże kampanii twórca oprawy graficznej i wielu rysunkowych nagród. Armator i budowniczy dzielnej „Trinidad”, którą dwukrotnie spłynął Wisłą – w tym raz w zimie, przepłynął ze mną Bałtyk i podbijał Norwegię. Obecnie buduje 6-metrowy sklejkowy kabinowy jacht na wyprawę przez co najmniej pół Świata. Wspaniały kompan podróży i rejsów, więc wciąż liczę na to, że weźmie ze mną udział w pierwszym etapie Dinghy Atlantic – z Lizbony na Kanary.

obraz nr 5

 – Dziewczyna z Wielunia, drobna aparycja sugeruje lat 16, ale wlaśnie skończyła studia w Warszawie i na razie bardziej marzy jej się kariera podróżnicza, niż zawodowa. Asystuje od samego początku budowy kadłuba jachtu na wyprawę. Specjalność: laminowanie i szpachlowanie. Uodporniona na niewygody i spartańskie warunki. W Dinghy Atlantic pomacha mi chusteczką w Portugalii i doleci na Grenadę, wspólnie przepłyniemy Małe Antyle i być może także z powrotem przez Atlantyk północny.

obraz nr 6

– z Legionowa, zaufany projektant naszych jachtów. Mój nieoceniony konsutant w kwestiach technicznych.  Miłośnik Skandynawii, choć jego ulubiony nurt w inspiracjach szkutniczych to łodzie z regionu Bretonii i północnej Normandii – gdybyście pytali dlaczego nasze jachty mają właśnie takie kształty…

 

obraz nr 7

(Dinghy – nie do końca przekładalny na Polski termin oznaczający małą łódkę, bączek – czasami ponton lub żaglówkę)

obraz nr 8

 – tak wygląda na wizualizacji…

Udało mi się uzyskać pomoc sponsorów w zakresie głównych materiałów – mam sklejkę, chemię do klejenia (żywice), farby i lakiery, żagle i część osprzętu. Resztę kompletuję na bieżąco, z pomocą kolejnych partnerów projektu, prywatnych osób i własnego wkładu. W budowę jachtu angażuję 100% swojej energii i czasu, ogromnie pomaga mi też moja dziewczyna Alicja. Budowa jest już na bardzo zaawansowanym etapie i jestem już spokojny o to, że wyrobię się z łódką do połowy stycznia. Szybkie testy, dostrojenie i hops na ocean!

obraz nr 9

Od czego się zaczęło

Żegluję od dzieciństwa, a po morzu – od początku studiów, jednak przygody na małych sklejkowych łupinkach zacząłem w 2009 roku, gdy wyprowadziłem z garażu swoją pierwszą samodzielnie zbudowaną łódkę “Black Betty” i z jeszcze miękką farbą na burtach pomknąłem z nią od razu do Norwegii. Od tamtej pory wraz z Filipem Sułkowskim z Krakowa realizujemy koncepcję swobodnego żeglarstwa morskiego na jachtach, które nawet na Mazurach uchodziłyby za śmiesznie małe.

 

ZAPRASZAMY DO WSPARCIA 🙂

SailBook.pl 

http://polakpotrafi.pl/projekt/przez-atlantyk-pod-namiotem 

Komentarze