BalticLoop2012 300 MIL ZA NIMI!

0
567

 

Druga doba okazała się trudniejsza. Wiatr osiągał prędkość 8°B. Bardzo duża jak na Bałtyk fala miotała statkiem i dokuczała załodze. Zimno. Ale oni przeszczęśliwi! Jedyny problem to samoster – nie działa, także rumpel w dłoń i nie ma, że boli. Czysta sailorka. Średnia prędkość 6,5 węzłów. Jutro miną Sztokholm.

 

Relacjonuje Miki:

 

Dzień 2  / 27.08

19:40 – Jesteśmy pod Karlskroną. Na obiad zjedliśmy kiełbę od taty i bigos od mamy

Dzień 3 / 28.08

00:50 – Noc mocno niespokojna. Od południa lecieliśmy na spinakerze aż pod Karlskronę. Potem zwrot na Olandie, też na spinakerze, aż zastała nas noc. Mocno się rozwiało, więc i żegluga była przyjemna. Do czasu, gdy nie przyszło nam zrobić zwrotu przez rufę. Duża fala, nielichy wicherek i do tego zwrocik z baksztagami i całym bajzlem lin w kokpicie. Finalnie jeszcze było trzeba zrzucić spinakera, a noc ciemna. Bardzo słaba widoczność. Największy problem sprawia nam samoster, nie wyrabia. Zrobiliśmy porządek z tym bajzlem w kokpicie. Teraz chyba będziemy losować, kto pójdzie spać. Był lekki hardkorek, ale po to właśnie tu jesteśmy – dla tej nocnej jazdy na spinakerze i tego manewrowania między statkami po nocy na mocnym wietrze. Chcieliśmy poćwiczyć, to mamy Baltic Loop. Za to jaki księżyc… Teraz możemy się nim nacieszyć. Fruniemy połówką, kawka w łapie i gapimy się na statki…

48 h po starcie – 13.10 – mamy za sobą 296 mil, a przez ostatnią dobę zrobiliśmy 157 mil. Średnia prędkość to 6,1,  a z ostatniej doby 6,5. Pretty nice:)

15:40 – Były problemy z samosterem, więc trzeba położyliśmy łapę na sterze na kilka godzin, ale się związało, podłubało i… działa. Na razie. Płyniemy bajdewindem na foku sztormowym i drugim refie, a i tak leżymy na burcie. W porywach wiatr 8°B i bardzo duża fala. Trochę nas zwolniła w stosunku do tego, co działo się wczoraj. Mało spaliśmy, tak po 3 godziny, ale dajemy radę. Humory dopisują i to najważniejsze. Grot pękł na raksie. Zszyjemy go, jak się trochę uspokoi. Dziękujemy Henriemu ze te sztormiaki. Siedzimy zapięci po czubek głowy i drwimy z huczącego Posejdona. Trochę nie ma weny, aby coś jeść, nie idzie ustać pod podkładem. Tam wszystko fruwa, mamy przemielone wszystkie rzeczy. Na pokładzie fale przewalają się przez nadbudówkę i dają nam dużo ubawu. Prawdziwe oranie morza. Zmierzamy ku Sztokholmowi. Obecnie jesteś po zachodniej stronie Gotlandii, zbliżamy się do Visby. Do kamienia milowego – Sztokholm mamy jeszcze 107 mil. Powinniśmy być tam jutro około 15.00. Czekamy aż wiatr trochę odpuści, bo nas spowolniło.

18:00 – Zdjąłem foka sztormowego i dałem normalnego, a statek się wściekł. Zasuwa jak szalony! Fale bardzo duże i jak łódka na samosterze z takiej spadnie, to wydaje się że się rozleci. W ogóle to mamy niezłe słońce i niezły wiatr. Kokos przed chwila stał koło kambuza i go zmiotło tak, że poleciał na drugą stronę łódki i wylądował pod stolikiem nawigacyjnym. Potłukł się troszkę. Co do statku to przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem jego prędkości.

Kokos – Pogoda super, wiatr bardzo silny, fale wielkie, rzadko spotykane na Bałtyku. Ale dla tego wszystkiego żyjemy! Jest zimno, ubrani po uszy testujemy Henki.

21:24 – Troszkę się uspokoiło, ale i tak nieźle wieje. Piękna noc. Księżyc wszystko rozświetla, a ja siedzę z kubkiem kawy w kokpicie i cieszę się jak dziecko! – Miki.

 

Fot: godz. 22:00, 27.08, pokład Sunrise

obraz nr 1

Komentarze