8 lat temu postanowiłem zbudować 40-tkę, by dać możliwość żeglowania w regatach morskich młodym Brytyjczykom. Pozwoliło im to doświadczyć żeglowania na wysokim, światowym poziomie. Sprawiedliwie jest powiedzieć, że Team Concise odnosił pewne sukcesy. Jednakże, kiedy nadeszły dni, gdy światowe perspektywy gospodarcze zmieniły się dramatycznie, doszliśmy do wniosku, że jeśli mamy kontynuować nasze przygody potrzebujemy łodzi osiągalnej w bardziej przystępnej cenie. Mniej wzrastających kosztów, mniej amortyzowania kapitału, więcej czadu za grosze!
Kiedy budowaliśmy Concise byliśmy 49. łodzią przygotowaną do rejestracji, do końca roku 2012 wypuszczono aż 120 jachtów, a więcej jest nadal w budowie. To fantastyczne, że powstaje aż tyle nowych jednostek, jednak pod tymi numerami kryje się smutny fakt, że duża liczba oryginalnych 40-tek zostaje wyparta, gdyż nie jest w stanie konkurować z nowo powstałymi jachtami. Osobiście doświadczyłem tego problemu, będąc konstruktorem dwóch 40-tek. Kiedy kupiłem Concise, naszą pierwszą łódź, kosztowała mnie ok. 350 000 €, wliczając w to żagle i elektronikę. Aby pozostać konkurencyjnym wśród innych uruchamianych projektów, zbudowaliśmy Concise 2 (kadłub nr 93), która kosztowała nas 530 000 €. W międzyczasie sprzedaliśmy pierwszą, tracąc na tym ok. 50% jej wartości. Po 25% za każdy rok użytkowania łodzi, mimo że dopiero co wygrała Mistrzostwa Świata ISAF w klasie 40. Inni żeglarze bez wątpienia oszacowują podobne, jeśli nie większe straty.
W naszym mniemaniu istota problemu leży w tym, że projekty klasy 40 nie są regulowane przez odgórne instrukcje; owszem występuje zestaw stałych parametrów, jednak pozwala on na wprowadzanie ciągłych poprawek. Projektanci uczą się na błędach oryginalnych konstrukcji, właściwie na ich koszt, i są w stanie dostosować swoje plany, tak by ich jacht okazał się sukcesem, dyskredytując wcześniej powstałe projekty. Takie działania mają oczywiście sens dla projektantów, jednak prowadzą do znacznych strat właścicieli łodzi już istniejących. Dodatkowo, specyfikacje techniczne stają się coraz bardziej wymagające pod kątem osiąganych prędkości, zwiększając koszty każdej nowo planowanej jednostki.
Omawiałem najbardziej prawdopodobną przyszłość dla klasy 40 z kilkoma z wiodących architektów. Ich prognozy nie są zbyt pozytywne. Bez wyjątku potwierdzili, że ścieżka klasy wiedzie po klasycznej drodze jachtów należących do innych klas. Koszty budowy będą cały czas rosnąć. Ostatecznie tylko nielicznych, dobrze finansowanych profesjonalistów, będzie mogło sobie pozwolić na budowę nowych jednostek. Tymczasem coraz więcej istniejących na rynku właścicieli zostanie przygwożdżonych przez koszty „wyścigu zbrojeń” i zmuszonych zrezygnować. Jako dowód tego dobrze znanego zjawiska niech posłuży upadek klasy Open 40. Byłem zdumiony przyzwoleniem i akceptacją dla tego procesu. Ponadto, należy pamiętać, że sami projektanci odnoszą na tym korzyść, więc czy można ich winić? Chyba nie, mimo że przedstawiony scenariusz niezbyt pasuje do moich planów, ani planów podobnych mnie żeglarzy, którzy chcieliby mieć swój udział w morskich kampaniach regatowych.
Łodzie takie jak nasza, które w ciągu ostatniej dekady udowodniły swoją wartość na oceanach świata, dały niezliczonej liczbie żeglarzy niedrogi sposób na spełnienie odwiecznych ambicji. Dlaczego mielibyśmy się poddać i zaakceptować nieuniknioną recesję? Zwłaszcza, po naszych gromkich sukcesach, jak mamy nie wierzyć w swoją siłę?
Od pewnego czasu byłem zafascynowany dynamiką klasy Figaro. Te nowoczesne łódki zaprojektowane lata temu, uważane są przez niektórych za fundament francuskich doświadczeń morskich. Używane jako jachty treningowe wciąż przyciągają uwagę znamienitych. Ich popularność wynika nie tylko z przystępnej ceny ale także z tego, że są ściśle konstruowane w oparciu o jeden design, z surowymi przepisami co do budowy i wyposażenia. Wszystkie koszty jednakże, co bardzo ważne, są identyczne dla wszystkich łódek. Efektem jest walka umiejętności każdego żeglarza, nie zaś pieniądze. A to jest przecież w tym wszystkim najważniejsze!
Często przechodziłem obok Farr 45 tworzonej u nas w Hamble. Łodzie te pozostają aktywne, mimo upływu 16 lat, można zobaczyć je walczące dalej w większość weekendów w Solent. Ich właściciele nadal są chętni tak jak kiedyś. To dlatego, że wiedzą że wygra najlepszy zespół, wracają do domu zadowoleni i pewni, wiedząc że w następnych latach też będą mogli wystartować.
I tu kryje się nasza odpowiedź. Zdecydowaliśmy się zbudować jacht, który będzie stanowić „następną generację” klasy 40, nadal spełniając wszystkie określone przez przepisy wymogi, ale zostanie oparta na precyzyjnych zasadach projektowych. Szczególną cechą kombinowanego CFD i numerycznej optymalizacji technologii opracowanej przez naszą firmę jest to, że możemy zbadać nieograniczoną liczbę kształtów kadłuba w rozsądnym terminie. Technika ta różni się od tradycyjnej optymalizacji projektowania jachtów. Ta ostatnia zwykle zaczyna od ustalonego punktu odniesienia oraz nakłada parametry zmierzające do lepszego rozwiązania, pojedynczo. W związku z tym jest bardzo prawdopodobne, że nigdy nie osiągnie się naprawdę optymalnego wyniku.
Zaawansowana technologia budowy Forty One Design sprawi, że będzie ona czymś więcej niż kolejną łódką klasy 40. Mamy nadzieję, że dzięki nowoczesnym rozwiązaniom pozostanie konkurencyjna przez długie lata. Nasz projekt zyskuje poparcie wśród właścicieli jachtów klasy 40, jest więc szansa, że powrócimy do pierwotnej idei żeglarstwa regatowego.
Autor: Tony Lawson
Więcej na http://www.forty1design.com/