Alandy jak narkotyk

0
818
Za zgodą Jerzego Kulińskiego:
 
Powolutku, powolutku coraz więcej polskich jachtów w skandynawskich szkierach i przystaniach. Liberalizacja morskiego żeglowania wreszcie przynosi widoczne rezultaty. Likwidacja szykan w postaci przymusowych nadzorów nad jachtami, inspekcji administracji morskiej, zaniechanie obowiązkowego uzyskiwania certyfikatów okrętowych, kart bezpieczeństwa, uwolnienie sterników, tanie jachty ze Szwecji – procentują.
Nadszedł czas wskazywania  atrakcyjnych celów, propagowania dobrych przykładów. 
Korespondencja Michała „Kuszy” Kuszewskiego jest właśnie czyms takim. 
Dziękuję w imieniu Czytelników SSI.
Kamizelki świadectwem rozwagi !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
———————————
s/y „Cejka” na Alandach (po raz kolejny)
 
Szanowny Jerzy,
o tym, że Alandy to miejsce wyjątkowe (nie tylko wg bałtyckich kryteriów), chyba nie trzeba nikogo przekonywać. W tym roku „Cejka” (wraz z załogą) wybrała się tam po raz kolejny. Tym razem jednak załoga była nieco liczniejsza niż ostatnio (http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=1526&page=0 ). Bałtyk w tym roku, też był inny, co pozwoliło nam już po czterech dniach (z międzylądowaniem na Gotlandii) od wyruszenia z Darłowa (tym, którzy na razie nie planują podróży na Alandy, polecam przytulny porcik w Darłówku – ceny Polskie, standardy światowe) zawitaliśmy na Kokar – wyspie na której odkryto ślady bytności osadników z Kaszub sprzed 3000 lat… Na Kokar zawitaliśmy w w tym samym porcie co 3 lata wcześniej (Sandvik)… Porcik relatywnie niedrogi (jak na realia fińskie), cichy, przytulny z niezwykle sympatyczną ekipą „bosmanek”.
Pobyt na wyspie wydłużyliśmy sobie do dwóch dni, zwiedzając na wypożyczonych rowerach okoliczne wyspy (te, na które poprowadzono mosty), no i oczywiście ciesząc się urokiem fińskiej sauny, po której chłodzi się bezpośrednio w morzu…
obraz nr 1

z wyrazami szacunku
                                                                                             
Michał „Kusza” Kuszewski
 

Komentarze