Tej nocy morze było czarne

0
681

 

Żeglarskie wspomnienie o Florence Arthaud.

9 marca 2015 r. ginie w katastrofie lotniczej, w zderzeniu dwóch helikopterów, tuż po starcie. 10 ofiar. Miała 57 lat, była żeglarką, pierwszą i jedyną kobietą, która triumfowała w 1990 roku w prestiżowej imprezie żeglarskiej Route du Rhum, w regatach na trasie Saint Malo – Martynika.
Paradoksalnie, zginęła w śmigłowcu podczas startu do lotu na Patagonię, biorąc udział we francuskim reality show w Argentynie.
W wieku 17 lat, po poważnym wypadku samochodowym, sparaliżowana, zapada w śpiączkę. Ponownie narodzona po sześciomiesięcznym pobycie w szpitalu, wraca do zdrowia po dwóch latach rehabilitacji.
Pięć lat temu, dobę po swoich urodzinach, w nocy z 29 na 30 października 2011 roku, w noc ze zmianą czasu CEST na CET, dokładnie jak w obecnym roku, czyli też z soboty na niedzielę, na francuskich wodach terytorialnych przy Korsyce, wypada za burtę jachtu w żegludze solo. Wypada na szczęście z wodoszczelnym telefonem komórkowym w kieszeni sztormiaka i w zasięgu GSM. Z poziomu morza (!) skutecznie ściąga na ratunek francuski SAR. Życie zawdzięczała komórce i…czołówce.
Trzecie narodziny, tuż po 54-tych urodzinach, opisała w swojej książce Cette nuit, la mer est noire 2015 (Tej nocy morze jest czarne), napisanej tuż przed śmiercią.

 obraz nr 1

Około 9 Mm od Cap Corse (Korsyka), w drodze z Rzymu do Marsylii, Florence wypadła za burtę, z kosza rufowego, w trakcie prozaicznej czynności fizjologicznej. Była bez zabezpieczenia pasem asekuracyjnym, wpadła do wody bez kamizelki ratunkowej, płynąc w rejsie solo, z kotem na pokładzie.
Po wpadnięciu do wody, aby móc unosić się na powierzchni morza, z trudem zdjęła dopasowane kalosze, spodnie od sztormiaka, a następnie zaczęła zdejmować kurtkę, gdy odkryła w jej kieszeni telefon komórkowy w wodoszczelnym opakowaniu. 
Na głowie miała działającą latarkę – „czołówkę”. Bez okularów jednak nie widziała wybieranych numerów, kolejno zadzwoniła bezskutecznie do dwóch znajomych (automatyczna sekretarka), a w końcu do mamy. Podała swoją przybliżoną pozycję. Udało się jej nawiązać kontakt z poziomu morza, zwykłą komórką! Wiadomość do służb ratowniczych (CROSS – Centre Regional Operationel de Surveillance et de Sauvetage) przekazał jej brat.
Oczekując na pomoc pływała na wznak unosząc telefon nad wodą. Odebrała dwie rozmowy, od brata ze wsparciem: „trzymaj się! pomoc nadchodzi” i od oddzwaniającej znajomej. Dzięki lampce czołowej i telefonowi udało się ją zlokalizować załodze helikoptera SAR, zostaje podjęta z wody na pokład śmigłowca przez ratownika, który zjechał na linie w ostatnich chwilach zachowywania przez Florence przytomności.
Zostaje przetransportowana do szpitala. W szpitalu nie zgodziła się zostać, noc spędziła u gościnnego prefekta. Po otrzymaniu informacji, że samolot ratowniczy odnalazł jej jacht, żeglujący stałym kursem – podjęła decyzję o powrocie na pokład. Skorzystała z pomocy właściciela łodzi z Calvi, wróciła na pokład swojego jachtu, „Largade”, i …dopłynęła wraz z kotem do Marsylii.

Napisała po tym wypadku książkę, „Cette nuit, la mer est noire” („Tej nocy morze jest czarne”), w której „rozprawia” się z historią swojego nietuzinkowego życia. Florence opisuje to, co przeżyła w czasie tej nocy, gdy znalazła się sama w ciemności, czekając na śmierć lub ratunek. W książce używa języka bardzo bezpośredniego, gdzie chwila obecna przeplatana jest wspomnieniami, jakby rozrachunkiem z jej przeszłością. To morze, będące jej sensem życia, teraz staje się jej grobem*. 
Książka ukazała się w marcu 2015 roku, tuż po jej tragicznej śmierci.
Książka Florence Arthaud nie została przetłumaczona na język polski. Może kiedyś?

Streszczenia fragmentu książki dokonała Małgorzata Truchan-Graczyk.

O paradoksalności śmierci Florence Arthaud pisałem wcześniej na blogu, wspominając również paradoksalność tragicznych wypadków innych przedstawicieli dyscyplin podwyższonego ryzyka.

ws

PS Tytuł wpisu nie jest precyzyjnym tłumaczeniem tytułu książki napisanej przez Florence.

to nie morze stało się jej grobem, zginęła na granicy dwóch innych stanów skupienia, wykorzystując w przestrzeni trzeci wymiar…

 

Na morzu, poza zwykłą praktyką morską, czyli poza ugruntowaną wiedzą i doświadcze – niem żeglarza, istotnym jest jego charakter. Gdy wesprze go charyzma, to powstaje MORSKOŚĆ.

 

Wacław Sałaban

Za zgodą: http://fyr.blox.pl/2016/11/Tej-nocy-morze-bylo-czarne.html 

Komentarze