Żony wielkich żeglarzy- wywiad z Joanną Kowalczyk

0
441

Babski
punkt widzenia czyli co mają do powiedzenia żony wielkich żeglarzy.

Znanych
kobiet w żeglarstwie jest mniej niż mężczyzn – to pewne. Prawdopodobnie też
statystycznie rzecz biorąc w ogóle mniej kobiet żegluje. Nie zmienia to jednak
faktu, że za większością żeglujących mężczyzn, tych wielkich wyczynowców, stoją
ich życiowe partnerki. To dzięki ich pomocy, wyrozumiałości i tolerancji dla
„żeglarskiego szaleństwa” ci wielcy żeglarze osiągają swoje sukcesy.
Zachęcam do przeczytania wywiadu z dwiema niesamowitymi kobietami. Zachęcam do przeczytania wywiadu z Joanną Kowalczyk.

Kasia Nadia Bławat

SailBook: Jak się poznaliście?

Joanna Kowalczyk: 16
lat temu. W podróży. Pociąg relacji Szczecin Główny – Kamień Pomorski.  Bohatersko ocalił mnie przed nazwijmy to bardzo
chwiejnym pasażerem PKP.

SailBook: Już wtedy Radek był zafascynowany
żeglarstwem, wiedziałaś co Cię czeka?

Joanna Kowalczyk: Zafascynowany,
jak najbardziej. Już kilka miesięcy po naszym poznaniu, wiedziałam, że
przyjdzie mi konkurować z żeglarstwem o jego czas.

SailBook: Czy to jest pasja rodzinna?
Żeglujcie wspólnie? Jeśli tak, to jak to wygląda?

Joanna Kowalczyk: Jeżeli
o mnie chodzi, to jestem raczej żeglarzem rekreantem. Rozróżniam żagle,
wiem, co to wanty, achtersztag i szoty, ale nawigacja jest dla mnie zagadką. Zdarzyły
się nam wspólne a regaty w 1997 roku . No i kilka razy żeglowaliśmy z naszymi
znajomymi po Bałtyku i Morzu Śródziemnym. Stanowczo to drugie morze było dla
mnie łaskawsze.

SailBook: Jak te sześć lat budowy łódki i
przygotowań wyglądało w Twojej perspektywy ?

Joanna Kowalczyk: Długie
godziny czekania, samotne wieczory i weekendy, a nawet lata. bo Radek naprawdę
każdą wolną chwilę poświęcał na przygotowanie Mini. Ponad dwa lata spędził za
granicą. Dzięki czemu mógł odłożyć pewną część budżetu na MiniTransat.

SailBook: Przygotowywanie Mini było zapewne
namiastką tego jak będzie kiedy już popłynie spełniać swoje marzenie? Mój
przyjaciel żartuje, że jak praca przeszkadza Ci w żeglowaniu, to rzuć pracę,
jak Ty zareagowałaś na rzucenie pracy przez Radka?

Joanna Kowalczyk: Na
pewno nie była to komfortowa sytuacja. Ale nie było innego wyjścia, jeżeli miał
popłynąć w regatach, to żeby zaliczyć eliminacje, musiał mieć czas. Żeby mieć
czas, musiał zrezygnować z pracy. Wybrał najbardziej morderczą marszrutę,
zaliczenie eliminacji w ciągu 6 miesięcy 2011.

SailBook: Dużo stresu kosztowało Cię
spełnianie przez Radka Jego marzenia? Można się pogodzić z taką pasją jaką ma
Twój mąż?

Joanna Kowalczyk: Dziwne,
ale jego wcześniejsza absencja – przygotowała mnie na jego brak. Paradoksalnie
w trakcie eliminacji i samych regat, miałam ten komfort że wiedziałam gdzie
jest i dopóki ten punkcik na trackingu się poruszał wszystko było Ok. Stres
pojawiał się gdy nagle się zatrzymał (słynna już awaria kila) lub zmieniał
kurs. Wtedy nerwy sięgały zenitu.  Nie
można się nie pogodzić. Poza tym mężczyzna bez pasji… nie jest spełniony …

SailBook: Budowa jachtu, przygotowania, ale
po drodze też był czas kwalifikacji przed Mini Transat, często się
widywaliście?

Joanna Kowalczyk: Od
marca 2011 do września 2011 – widzieliśmy się 6 razy. Średnio raz w miesiącu. Święta
wielkanocne 2011 spędziłam bez Radka, wtedy najbardziej dokuczyła mi jego
nieobecność.  

SailBook: Jak wyglądał Twój dzień, podczas
rejsu męża?

Joanna Kowalczyk: 6-7
pobudka i sprawdzenie trackingu, 8-17 – praca, w międzyczasie oczywiście kilka
razy sprawdzałam tracking, informując moje koleżanki i kolegów w pracy o
postępach Radka, zresztą niektórzy zapisali się na newsletter z strony
projektu, Calbud 18-20 – warszawskie korki i odwiedziny w znajomej stajni. A po
powrocie do domu – znowu włączanie trackingu i sprawdzanie co się z nim dzieje.

SailBook: Kiedy dowiedziałaś się o wypadku
Radka, gdy rozbił sobie głowę, co czułaś, bardzo się bałaś?

Joanna Kowalczyk: Dowiedziałam
się od niego. Kiedy radosnym głosem poinformował mnie przez telefon że właśnie
skończył robić zakupy i zaraz wypływa, a przy okazji był w szpitalu, i w
zasadzie nic się nie stało. Zdjęcie 
rozbitej głowy zobaczyłam dopiero na drugi dzień. Miałam ochotę go
udusić, za tę jego brawurę…

SailBook: W jaki sposób taka rozłąka wpływa
na Wasz związek i czy jest jakiś sposób na radzenie sobie z tym ?

Joanna Kowalczyk: Nie
ma recepty na radzenie sobie z rozłąką. Chyba po prostu trzeba czekać na powrót

SailBook: Najtrudniejsze chwile w całym
projekcie?

Joanna Kowalczyk: Zatrzymanie
trackingu. Były okropne nerwy. Bo kiedy płynął, to było wiadomo że wszystko
jest w porządku.

SailBook: Jakie były szczęśliwe momenty?

Joanna Kowalczyk: Telefon
od kapitana statku, który przekazał informację o wypadku z kilem i powiedział
że z Radkiem wszystko ok.  Spotkanie na
Maderze i zobaczenie jak wypływa razem z całą stawką jachtów.

SailBook: Jak wyglądał Wasz kontakt  podczas regat ?

Joanna Kowalczyk: Sporadyczny
25.09. ostatni telefon od Radka, październik – rozmowa z Portugalii, spotkanie
na Maderze, krótki telefon z wysp Zielonego przylądka i telefon z Salvador de
Bahia.

SailBook: Obecna duma z męża wynagradza Ci
rozłąkę z mężem ?

Joanna Kowalczyk: Oczywiście,
to jest mój osobisty bohater. Niezniszczalny.

SailBook: Co czujesz na myśl o kolejnych
regatach męża?

Joanna Kowalczyk:
raczej nieuniknione, więc muszę przywyknąć.

SailBook: Radek umie ugotować coś więcej niż
danie z torebki ?

Joanna Kowalczyk: Zdziwiłabyś
się wachlarzem jego umiejętności. Specialite a la meson – frytki i przepyszne
ryby. Ale potrafi też ugotować świetne zupy

SailBook: Pamięta o kwiatach na dzień kobiet?

Joanna Kowalczyk:Nie
musi. Jeżeli jest w domu, to dzień kobiet mam codziennie…

SailBook: Dziękuję za rozmowę, samych
sukcesów życzę!


Komentarze