1. Co skłoniło Panią i Pana do podjęcia decyzji o tak intensywnym żeglowaniu w ostatnich latach?
ASIA PAJKOWSKA: Wielu z nas, żeglarzy ( i nie – żeglarzy pewnie też) ma takie marzenie, marzenie życia: popłynąć w długi rejs, rejs życia, dookoła świata. Tylko zawsze coś stoi na przeszkodzie: praca, kariera, rodzina, potrzeba zarabiania pieniędzy. Wiec się to marzenie odkłada i odkłada, aż w końcu okazuje sie, ze jest już za późno. Nie! Trzeba sobie powiedzieć: dość! Dość tego wszystkiego, pracy, zarabiania, trzeba mięć swoje życie dla siebie! Realizować swoje marzenie – w moim przypadku, żeglarskie marzenie o samotnym rejsie dookoła świata. I udało sie!
ALEK NEBELSKI: Oboje, na szczęście, doszliśmy do tego wniosku: trzeba mięć swój czas dla siebie. W naszym teraz rejsie spotkaliśmy wielu żeglarzy „długodystansowych”, także Polaków, którzy tak właśnie sobie powiedzieli: teraz mój czas dla mnie! I żeglują, dookoła świata, lub na innych długich trasach.
2. Jaki typ żeglowania Pani preferuje? Samotnie czy z załogą?
Zawsze marzyłam o żeglowaniu samotnym, i dalej łubie pływać samotnie. Chodzi mi tu o samotne żeglowanie – a nie o samotna turystykę, bo tu, takie żeglowanie od portu do portu, od jednego przepięknego miejsca do drugiego, to na pewno przyjemniej w towarzystwie. Samotnie, to żeglowanie typu wyczynowego, czysta żegluga – dlatego ten pomysł z rejsem non-stop, bez zawijania do portów, i z wyznaczonym sobie limitem czasowym (przypomnę, założyłam sobie, że okrążę świat w 200 dni, a zrobiłam to w 198 dni).
3. Po zakończeniu rejsu w Monfalcone jakie plany na przyszłość? Czy i kiedy możemy się spodziewać kolejnych rejsów?
ALEK NEBELSKI: Chcemy skończyć budowę naszego domku, który budujemy i budujemy, bo żeglowanie trochę tu przeszkadza. A mieszkamy w tak pięknym miejscu, że najpiękniejsze poznane rejony wcale nie są piękniejsze: pod sama ściana Puszczy Kampinoskiej. Gdy podziwiamy gdzieś tam na końcu świata na Borneo orangutany, smoki na Komodo, czy delfiny czy kolorowe rybki na rafie, to czasem aż nas zżera z zazdrości i tęsknoty, gdy mój bratanek, który teraz u nas mieszka, pisze: ” u was po polu codziennie chodzą łosie, niektóre z ogromnym porożem. Wyszedłem rano po drewno, a tu patrzę, w śniegu, 3 metry ode mnie stoi łoś, i patrzy się na mnie, a ja na niego”. No, tam tez jest pięknie!
ASIA PAJKOWSKA: A potem, chcemy wejść na Kilimandżaro!
4. Prosiłbym o opisanie interesujących przygód (od np. sztormowania po najmilszą chwile:))
ASIA PAJKOWSKA: Niezapomniane przeżycie to dwudniowa wyprawa rzeka w głąb dżungli na Borneo i spotkanie tam z orangutanami, naszymi „kuzynami”. Przejmujący był ciepły, miękki uścisk dłoni starej Pani Orangutan Suswi. Najgorsze, to bród, syf i smród w Indonezji. Natura tam przepiękna, ale wszędzie tam, gdzie mieszkają ludzie, w portach i miastach, straszny brod i smród, śmieci, plastiki gruba warstwa zaściełają brzeg morza, otwartymi rynsztokami płyną śmierdzące ścieki. I to nie wina ludzi, widać, ze ciężko pracujących: Nieprawdopodobnie skorumpowane tam władze zupełnie nie zadbały o infrastrukturę, brak systemu odprowadzania ścieków, brak systemu zbierania śmieci.
ALEK NEBELSKI: I wspaniale, ciekawe są spotkania na kotwicowiskach z innymi „długodystansowymi” żeglarzami. To ludzie inni, znacznie ciekawsi niż ci na ladzie: życzliwi, pomocni bezinteresownie, zawsze uśmiechnięci – no i nade wszystko, ogromnie ciekawi. Wielu z nich spotykaliśmy na naszej trasie wielokrotnie, na kolejnych pięknych kotwicowiskach.
5. W jaki sposób prowadzą Państwo nawigację?
ASIA PAJKOWSKA: Do nawigacji używamy GPS (mamy trzy) i map elektronicznych na laptopie (mamy dwa). Z tym, ze nie wszędzie na świecie mapy elektroniczne są akuratne, np. w Tonga bardzo nie pokrywają się z rzeczywistością, w Tajlandii są lekko przesunięte, o ok. 200 metrów, za to w Australii nawet po Wielkiej Rafie można żeglować nocą na takich mapach. Prognozy pogody otrzymujemy poprzez program Airmail i Sailmail, to system wysyłania i odbierania maili za pomocą fal radiowych przez radiostacje SSB. Pozwala na komunikacje z adresami e-mail na całym świecie, ale bez dostępu do internetu.
Źródła energii do tego całego oprzyrządowania, to, obok alternatora, generator wiatrowy. W swoim samotnym rejsie dookoła świata miałam jeszcze panele solarne, ale już padły.
ALEK NEBELSKI: Poza tym, dla bezpieczeństwa mamy jeszcze telefon satelitarny (bardzo drogo!), a w Azji komórki maja zasięg nawet całkiem daleko od brzegu.
6. Kilka rad dla ludzi noszących się z zamiarem podjęcia próby odbycia podobnych rejsów.(jaki typ jachtu wybrać, jakim budżetem minimalnym trzeba dysponować, średnie opłaty w marinach itp..)
ASIA PAJKOWSKA: Najtrudniejsze jest podjecie decyzji: rzucam wszystko, i płynę. Wydatki, wbrew pozorom, wcale nie są duże: Alek wręcz powtarza, ze żeglowanie dookoła świata to forma oszczędzania, im dłużej płyniemy, tym więcej oszczędzamy. Wszędzie jest taniej niż w Europie (może poza Australia). Największym, oczywiście, wydatkiem jest sam jacht, i jego techniczne wyposażenie. I druga sprawa, to nie zarabianie, a wiec brak dopływu gotówki.
ALEK NEBELSKI: Jeśli chodzi o wydatki w trakcie rejsu, to jeść, pic i spać zawsze gdzieś trzeba, tyle, ze w Europie, w tym także w Polsce, jest najdrożej, wszędzie poza Europa jest wszystko taniej. To samo z energia, wiatr jest za darmo, a na paliwo do silnika więcej wydam jeżdżąc autem po Warszawie.
Owszem, postoje w marinach kosztują (najdrożej w Europie i w Australii) – ale na kotwicy stoi się za darmo! Wiec, nie bójmy się wydatków: na morzu jest zawsze najtaniej!
7. Jaki rejon świata urzekł Państwa najbardziej i dlaczego?
ALEK NEBELSKI: Ostatnio uznaliśmy, że najpiękniejszym z odwiedzanych przez nas miejscem na świecie jest tajlandzka zatoka Phang Nga, koło wyspy Phuket, i setki położonych w niej wysepek, ze ścianami schodzącymi pionowo do morza i jaskiniami, zalewanymi woda podczas przypływu.
ASIA PAJKOWSKA: A Markizy, we francuskiej Polinezji, tez są bardzo piękne, wysokie, wulkaniczne góry porośnięte bujna zielenią, z obfitością fantastycznych owoców – na dodatek, dopływa się tam po długiej żegludze przez ocean. A Australia, Terytorium Północne, i wodospady spływające po wysokich ścianach czerwonych, głębokich wąwozów, z rzekami na dnie tych ścian!
I kolorowa rafa koralowa, chyba najpiękniejsza przy paru małych wysepkach kolo Komodo (Indonezja)!
8. Prosiłbym również o podzielenie się opinia jaki system wacht w żegludze dwuosobowej się sprawdza?
ASIA PAJKOWSKA: W nocy, od 1900 do 0700 jedziemy w systemie jednoosobowych 3-godzinnych wacht. W dzień, wszystko jedno, jedzie kto ma ochotę. Jeśli warunki pozwalają, to steruje na ogol autopilot, chociaż ja lubię sterować i sporo steruje ręcznie. Oczywiście, gdy płynęłam samotnie dookoła świata, to sprawa snu wyglądała inaczej: włączałam wykrywacz radaru, i szlam spać na pół godziny – potem wyskakiwałam na pokład, zobaczyć, czy nie ma jakiś statków, czy wszystko w porządku – i jeśli tak, to wracałam pospać następne pół godzinki. Jak ja to mowie, trzeba spać krotko, ale szybko!
9. Jak wygląda żeglowanie (sztormowanie) na tak niewielkiej jednostce? (linie kadłuba Mantry maja raczej bardziej regatowe kształty niż „dzielność morska”)
ASIA PAJKOWSKA: Rzeczywiście, mantra28 ma parametry bardziej regatowe, niż „długodystansowe” – a mimo tego, jak dopłyniemy do Monfalcone, to będzie to trzecie wokółziemskie kółko Mantry ASIA! Jej projektant i budowniczy, Andrzej Armiński, sam ma zacięcie regatowe. To mały (8,5 metra długości), lekki i szybki jacht, bardzo dobry do żeglugi w słabych i średnich wiatrach. Gdy większe jednostki stoją z braku wiatru, my żeglujemy, i to całkiem szybko. Np., najdłuższy odcinek, z Galapagos na Fatu Hiva, 3 tys. mil, zrobiliśmy w 3 tygodnie – tyle samo czasu płynęły lodki 40-stopowe, a wiec teoretycznie szybsze. Mantra28 to szybki i dzielny jacht, bardzo dobry do żeglowania – ale, niestety, za mały do mieszkania (mimo ze, jak na tak mały jacht, wewnątrz jest zdumiewająco dużo przestrzeni życiowej i ładowniczej). Dlatego żeglujemy szybko, chcemy zrobić ten rejs w ciągu jednego sezonu pogodowego.
10. Tu prosiłbym o porady, porady i porady:)
ASIA PAJKOWSKA: Porady? Hmmm… Alek mówi, że najważniejsze, to żeby marynarz był zadowolony, a do tego ważne jest m.in. żeby na jachcie było zawsze dobre jedzenie. U nas gotuje Alek, gotuje naprawdę dobrze, bo lubi to robić.
ALEK NEBELSKI: Jako poradę, podam przepis na najlepsze jedzonko, jakie mięliśmy dotychczas podczas naszego rejsu. Ota ika, to surowa ryba, marynowana w soku cytrynowym, w mleczku kokosowym. Nauczyliśmy sie tego na Polinezji. Ryba musi być bardzo świeża, dobrej jakości, najlepiej tuńczyk, mahi mahi, czy łosoś. Surową rybę kroimy na kostki o boku ok. 1cm, i zalewamy marynata: sok z cytryny lub limonki (sporo!), plus do smaku sól lub sos sojowy. Po godzinie wyjmujemy z marynaty, zalewamy mleczkiem kokosowym (sporo; może być z puszki, tzw. coco nut cream), dodajemy bardzo drobno pokrojone plasterki cebuli, i pokrojony w kosteczkę ogórek i pomidor, posypujemy zielona kolendra. No i do tego, kieliszek schłodzonego białego wina, najlepiej australijski chardonney…
Serdecznie pozdrawiamy czytelników
Asia Pajkowska i Alek Nebelski
Zapraszamy serdecznie na stronę rejsu: rejs-asiapajkowska.yoyo.pl
156_