Wrócili „DZ-tą” z Berlina

0
373

Łodzią wiosłowo-żaglową „DZ” można pływać wszędzie. Ma podnoszony miecz, dwa maszty i trzy żagle, komplet wioseł, a nawet na pawęży rufowej można zawiesić przyczepny silnik i korzystać z koni mechanicznych. Żeglarze – seniorzy z JK AZS pod dowództwem Michała Jósewicza od kilku lat udowadniają, że „DZ-tą” o nazwie „Sum” można dopłynąć niemal wszędzie.

Właśnie trafiliśmy na ich powrót z rejsu rzekami i kanałami do Berlina. Cała wyprawa trwała 8 dni, pokonali 543 km, a ich dziesięciokonny silnik nie zawiódł i spalił ok. 150 litrów benzyny. Rok temu żeglowali z kolei wokół Rugii i byli w Kopenhadze. Teraz w tej berlińskiej wyprawie uczestniczyli: kpt. Michał Jósewicz, Stanisław Bolewicz, Cezary Pawłowski, Asia Mikołajczyk, Maciek Sawicki, Krzysztof Marski, Grzegorz Czarnecki, Stanisław Dąbrowski, Wojciech Klause i Jacek Marchlewicz.

– Żagli tym razem nie stawialiśmy – powiedział nam dowódca wyprawy Michał Jósewicz – gdyż na kanałach ze względu na spory ruch nie można żeglować korzystając z wiatru. Szczególnie w rejonie Berlina trzeba było wyjątkowo uważać, gdyż tam ruch na kanałach przypominał jazdę samochodem przez centrum Szczecina. Widoki za to były wspaniałe – takich nie ogląda się przez szybę samochodu. Za to na maszcie nieśliśmy flagę Szczecina, co wywoływało spore zaciekawienie. Jeszcze w drodze do Berlina wielkie wrażenie zrobiła na nas podnośnia, w której „winduje się” na 36 metrów w górę. Wielkie „koryto” napełnia się wodą, wpływa tam barka lub łodzie i to wszystko wędruje w górę. Tam otwierają się wrota i wypływamy na inny kanał, o znacznej różnicy poziomów w porównaniu do tego pierwszego. W drodze powrotnej płynęliśmy nieco inną trasą, już nie przez podnośnię, ale przez dużą śluzę, w której różnica poziomów wynosiła „tylko” 12 metrów.

– Czy żeglowaliście także nocą?
– Nie. Na noc zatrzymywaliśmy się w  marinach. Część naszej załogi spała na łodzi, a część na brzegu. Posiłki przyrządzaliśmy na pokładzie lub na brzegu, korzystając z kuchenki gazowej. Część prowiantu zabraliśmy ze Szczecina, a resztę dokupowaliśmy po drodze. Trasa jest wyjątkowo ciekawa i z czystym sumieniem możemy ją polecić innym wodniakom.

Andrzej Gedymin – „Kurier szczeciński”
Zdjęcia: Wiesław Seidler

Komentarze