Wyszło słońce. Jest ciepło, ale nie za gorąco – w sam raz na t-shirt. Podmuchu wiatru są niezwykle hojne. Ian Walker, stojąc przy sterze swego jachtu, mówi:
„Płyniemy prosto przed siebie.” – twierdzi – „Jaki zastój? Azzam nawet nie zamierza zwalniać.”
To śmiałe i wręcz zuchwałe oświadczenie, a błysk wątpliwości w oczach kapitana sugeruje, że próbuje przekonać sam siebie.
W poprzedniej edycji uszkodzony maszt oszczędził mu pokonywania tej przeszkody – ale prawda jest taka, że bez względu na doświadczenie, jakie zawodnicy posiadają, nikt nie jest w 100% przygotowany na to, czego flota doświadczy w ciągu następnych 24 godzin.
Kapryśnie wiatry, które przychodzą i odchodzą, deszcz lejący z wielkich chmur, burze i huragany – zapowiada się nawigacyjny koszmar.
Przez setki lat obszar zastoju (Doldrums), nazwany tak ze względu na lekkie wiatry i spokojne morze wokół równika, rozciągający się około 250 mil morskich, dręczył żeglarzy i kpił sobie z nich. „Prawda jest taka, że niektóre chmury mają 80 mil szerokości.” – mówi Will Oxley, nawigator z Alvimedica.
Najstarszy członek najmłodszego zespołu biorącego udział w wyścigu, po raz 14-ty będzie pokonywał równik i wie, że najbliższe dni będą kluczowe podczas wyścigu do Cape Town – szczególnie dla nowicjuszy.
„Myślę, że musimy przygotować się psychicznie. Można łatwo zyskać lub stracić 50 mil. Jestem bardziej zrelaksowany, bo wiem, co może nas czekać.”
W minionych wiekach żeglarze znajdujący się w strefie zastoju mogli powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są zrelaksowani – towarzyszyły im głównie delirium, głód i znużenie, wynikające z długotrwałego przebywania na ograniczonej przestrzeni. Przepłynięcie tego niezwykłego obszaru na Atlantyku było więc przede wszystkim kwestią życia i śmierci.
Nawet w XXI wieku nie jest łatwo przywyknąć do tego, ze Matka Natura sobie z nas szydzi.
„Zdaje się, że Will doskonale uchwycił stan faktyczny tego regionu.” – pisze reporter pokładowy drużyny Alvimedica, Amory Ross. – „Ale u Charliego (kapitana) można wyczuć nieco frustracji, kiedy różnica między tym, co pokazuje sprzęt a tym, co odczuwamy na pokładzie, jest tak znacząca. Dociera do niego, że w przyszłym tygodniu większość decyzji taktycznych będziemy podejmować patrząc w niebo, a nie na sprzęt.”
Reporter pokładowy na Abu Dhabi Ocan Racing, Matt Knighton, podchwycił wątek i sugeruje, że w ciągu najbliższych dni Ian może być bardziej zdenerwowany, niż sobie na to pozwala.
„Weterani na pokładzie wiedzą, że kiedy wszyscy utkniemy w słabym wietrze, który jest przed nami, wyścig może być wznowiony.” – pisze – „Deski pokładowe są pucowane, baterie naładowane, a jedzenie, które stęchło, wyrzucone.” Jego kapitan wreszcie zdobywa się na uśmiech i przyznaje: „Zdecyduje mieszkanka umiejętności i szczęścia, co może być frustrujące. Ale mam nadzieję, że nam się powiedzie.”
Team Brunel kieruje się do strefy zastoju z pozycji najbardziej wysuniętej na zachód, a ich nawigator, Andrew Cape, który zaliczył już 5 edycji Volvo, wyjaśnia powody decyzji:
„Każdy wyścig jest inny.” – mówi – „Wydaje nam się, że to najszybsza droga, ale to gra. To hazard. Musisz znaleźć sposób, by uporać się z chmurami, które się pojawią – to nigdy nie jest proste.”
Gonzalo Infante, ekspert w dziedzinie meteorologii, uważa, że holenderski jacht może być w pozycji uprzywilejowanej w strefie konwergencji:
„W przeszłości, im bardziej na zachód jesteś, tym lepiej, ponieważ tam zdaje się być więcej wiatru. Ale, alternatywnie, jeśli łódź uda się pomyślnie przejść w bardziej wschodniej pozycji, potem znajdzie się pod dużo lepszym kątem, płynąc do punktu trasy Fernando de Noronha.”
Zdjęcia: Amory Ross, Francisco Vingale, Corinna Halloran
Tłum. Izabela Kaleta
Źródło: www.volvooceanrace.com