Przed żeglarzami trasa z Charleston do La Rochelle we Francji. Liczy dużo mniej niż pozostałe odcinki, 3 600 mil, ale nie jest to odcinek najłatwiejszy. Żadnego z dotychczas zakończonych etapów nie można było zresztą nazwać łatwym. Tym razem główne wyzwanie stanowić będą decyzje taktyczne, ciągłe zmiany pogody, brak czasu na odpoczynek. Pierwszy jacht powinien ukończyć transatlantycką trasę po około 12 dniach od startu.
„Głównym wyzwaniem w tym etapie będzie Golfsztrom” – mówi David Adams, dyrektor regat. „Tak naprawdę jest to prąd będący czymś w rodzaju autostrady ciepłej wody która prowadzi od brzegów Ameryki Północnej przez Północny Atlantyk. Jest tam dużo zmiennych mniejszych prądów i wirów, które trzeba omijać kierując się na północ. Zawodnik, który najlepiej rozegra ten odcinek trasy zyska przewagę nad całą resztą”.
„Po wyjściu z Golfsztromu zawodnicy popłyną po loksodromie, mijając Halifax i Nową Funlandię, a potem wejdą na Atlantyk. Nie będą zbliżać się do bieguna na tyle, żeby mogło to stanowić problem związany z górami lodowymi, więc będą mogli skoncentrować wysiłki na uzyskiwaniu maksymalnych możliwych prędkości.”
„Ci żeglarze mają już za sobą Ocean Południowy, uznawany za najbardziej niebezpieczny akwen na świecie, ale północny Atlantyk również potrafi być brutalny. W odróżnieniu od etapów które wiodły przez wody w okolicach bieguna południowego, gdzie napotyka się raczej stałe wiatry, w tym etapie mogą być obecne zarówno bardzo silne sztormy jak i rozległe układy wyżowe, mogące zatrzymać jacht nawet przez kilka dni.”
„Pierwsza trudność czeka ich mniej więcej cztery dni po starcie – północny wiatr kontra silny prąd Golfsztromu, co może spowodować powstanie nieprzyjemnej fali. Zawodnicy będą też musieli zdecydować, czy zostają na autostradzie i stawiają czoła złej pogodzie, czy wolą spokojniejsze wody ryzykując jednocześnie utratę prędkości.”
„Można będzie, tak jak poprzednio, uzyskać dodatkowe punkty za najszybsze przejście strefy pomiaru prędkości usytuowanej tym razem pomiędzy 35° a 20° W (długości geograficznej zachodniej). Ale komisja regatowa rzuca im wyzwanie – wejście do bramki znajduje się na 48° N, szerokości geograficznej północnej, a jest to punkt położony daleko od najkrótszej możliwej trasy.”
„Takie ustawienie trasy sprawi, że ostatni etap powinien być wyjątkowo interesujący, a jednocześnie bardzo trudny dla zawodników ze względu na decyzje, które będą musieli podejmować” – kontynuuje Adams. „Jeżeli wybiorą punkty za bramkę prędkości, będą musieli popłynąć dalej, potencjalnie oddając swoją dotychczasową lokatę w klasyfikacji ogólnej wyścigu. Ale jeśli zdecydują się zignorować strefę pomiaru prędkości i wybiorą najkrótszą możliwą drogę do celu, może się okazać, że zabraknie im punktów, co może okazać się kluczowe przy klasyfikacji generalnej. To będzie zdecydowanie dodatkowy element tego etapu.”
„Również pod względem psychologicznym ten etap różni się znacznie od pozostałych. To wielki finał, widać światło na końcu tunelu. To również koniec wielkiego projektu, który wyczerpał ich fizycznie i psychicznie, również finansowo. Jeżeli spojrzeć z tej perspektywy, katastrofa może czaić się tuż za rogiem.
Teoretycznie, Brad musi jedynie ukończyć ten etap, żeby wygrać całe regaty. Ale tu mamy do czynienia z żywiołami, które są nieprzewidywalne. Van Liew musi wybrać, czy chce zgarnąć pełną pulę i wygrać kolejny etap czy przyhamować. Również on jako jedyny wypływa teraz z macierzystego portu, żeby ukończyć regaty. Gutek i Chris płyną do domu. Psychologicznie ma to ogromne znaczenie.
Zbigniew „Gutek” Gutkowski i Derek Hatfield mają w tej chwili tyle samo punktów, więc będą prawdopodobnie rywalizować z większą determinacją niż dotychczas. Ten, który wygra ten etap, wygra rywalizację między nimi. Będą więc walczyć o punkty na bramce czasowej i bardzo się starać. Natomiast Chris jest gotowy wyprzedzić każdego, kto popełni najmniejszy błąd. Bardzo wiele może się jeszcze wydarzyć!”
Etap piąty startuje już jutro (14 maja) o godzinie 15.00 czasu lokalnego (19.00 UTC, 21.00 czasu polskiego).