Uratuj Polonusa – akcja ratunkowa rozpoczęta!

0
960

Z Polski ruszyła ekipa ratunkowa, która chce przywrócic do życia jacht Polonus, który 23 grudnia 2014 r. wysztrandował na Antarktydzie. Sebastian (nowy właściciel jachtu), Janusz, Sajmon (Tomek) i Marcin polecieli do Argentyny by stamtąd statkiem dopłynąć do polskiej stacji badawczej im. Arctowskiego i podjąć walkę o odzyskanie jednostki, która od 10 miesięcy spoczywa na brzegu wyspy Króla Jerzego.

obraz nr 1

Przygotowania do akcji trwały gorączkowo od wiosny 2015 r. Początkowo na własną rękę, a później ze wsparciem całej grupy ludzi życzliwych trwała zbiórka funduszy i kompletowanie wyposażenia. Środki na przeprowadzenie akcji udało sie zebrać w kampani crowdfundingowej za pośrednictwem portalu wpieram.to (link do projektu). 366 osób uzbierało w sumie 92 195 zł co jest największą jak do tej pory sumą zebraną społecznościowo na projekt żeglarski. Wzruszenia nie krył właściciel jachtu, który 2 lipca podsumował zbiórkę i podziękował darczyńcom (posłuchajcie nagrania). Zgromadzony ekwipunek dzięki nawiązaniu współpracy z Polską Stacją Antarktyczną został zapakowany w Gdynia na statek, i popłynał razem z pozostałym wyposażeniem dla stacji badawczej. Ekipa brzegowa wyleciała z Polski do  Buenos Aires. Nastepnie z Mar Del Plata wypłyną na pokładzie statku Polar Pioneer na Antarktydę.

Poniżej przedstawiany ostatnie podsumowanie przygotowań do wyjazdu opublikowane na stronie jachtu Polonus.

„Melduję, że kolejny etap pozostał ukończony. Statek zapakowany, wczoraj (24.09.2015) wypłynął, tym samym zabierając rzeczy potrzebne do naprawy Polonusa, oraz powrotu pięciu osób na stały ląd gdzieś w Ameryce Południowej. Od 10 sierpnia zrobiłem 6600 km ( diabelska cyfra? ) aby przygotować zakupy, oraz sprawy organizacyjne związane z wyprawą. Odwiedziłem Gdynię, Szczecin, Poznań, Gdańsk, Ciechocinek ( tak i nawet tężni nie widziałem ), Kraków, Zabrze, Łódź, i wiele innych miejsc.

W większości z nich przyjęli mnie serdeczni znajomi, przyjaciele, w większości poznani w środowisku żeglarskim. Czułem się jak podróżnik, który traktuje miejsce gdzie jest jak własny dom. Nie zapominając oczywiście o domu, który czeka na dalekim i mroźnym południu. Wydałem masę pieniędzy na zakup niezbędnych części i urządzeń, które musimy zabrać ze sobą. Nad przygotowaniami czuwały też osoby, które stanowić będą dla nas wsparcie z lądu. Byłem pod wrażeniem kolejnych osób angażujących się w akcję i wierzę, że Wszyscy razem jak się Nam uda staniecie się Ojcami sukcesu.

Nie brakowało wpadek . Zmiana rodzaju agregatu, konieczność zakupienia dodatkowej spawarki, galimatias a w końcu decyzja jednego z kluczowych uczestników wyprawy o wycofaniu się z pomysłu. Tak – to spawacz, który zna kadłub Polonusa jak własną kieszeń. Ale nawet to Nas nie przeraziło i szybko postanowiliśmy poprawić technikę spawania, tak by z całą odpowiedzialnością wziąć na siebie ciężar z naprawy kadłuba.W ostatniej chwili robiliśmy zakupy artykułów spożywczych, w kilkunastu sklepach a na koniec w znanej sieci hurtowni, gdzie zapełniliśmy 3 duże wózki. W podskokach pomiędzy innymi sprawami dopinaliśmy kwestie ubezpieczeń , zakupu sprzętu fotograficznego, kamer i innych ciepłych ubrań. Otrzymaliśmy dodatkowo od partnerów :
– „zmarynizowany” alternator
– 100 mb cumy ( Janusz – szykuj się na zaplatanie J )
– agregat
– kotwicę do ściągania Poldka
– materiały do naprawy żagli
– farby do malowania kadłuba
– elektronikę taką jak komputer z oprogramowaniem, AIS, czy też urządzenia łączności osobistej

Każdy z członków Wyprawy angażował swój czas , tak by ostatecznie pomóc Nam Wszystkim, a przede wszystkim Polonusowi. Dziękuję Wam za to. Ustaliliśmy też formę przekazu informacji. Informacje tekstowe, będą przekazywane do osoby w Polsce, która będzie umieszczała je na stronie, forach internetowych i przekazywała do portali zajmujących się żeglarstwem. Chodzi o to by uniknąć nadmiernej transmisji ilości danych, które musiały by zostać przeliczone na dolary w sieci telefonii satelitarnej, który również Wam udostępnimy.

Możecie powiedzieć ,że piszę bezosobowo bez podawania imion ,nazwisk, czy też danych Firm, które nam pomogły. Wynika to z faktu, że wiele osób, pomaga nam bezinteresownie i pragnąc zachować anonimowość. Logotypy pozostałych, mam nadzieję dopłyną na burtach Polonusa do Polski.”

Plan jest taki, aby w ciągu 30 dni naprawić jacht – głównie tak by nie nabierał wody – elektronikę i jej podłączenia oraz naprawę napędu zostawimy na później – jak wystarczy nam czasu. Jeżeli nie, zrobię to w czasie kolejnego postoju. Priorytetem jest bezpieczne – czytaj suche – przepłynięcie jednego z najniebezpieczniejszych akwenów.

Jest kilka pomysłów jak ściagnąc jach z powrotem na wodę: „Pierwsza, to zbudowanie stojaka na którym będziemy go naprawiać, przetoczenie Polonusa na wodę i oczekiwanie na przypływ (muszę kupić tabele pływów na bieżący rok). Plan B to budowa sań i ściągnięcie Poldka na burcie – tak jak był wyciągany na brzeg tuż po wypadku. Pod sanie można też nawieźć śnieg (jeśli będzie) i w ten sposób ułatwić jego przejażdżkę do wód Zatoki Admiralicji. Plan C też się krystalizuje dzięki pomysłom kolegów. Oczywiście to wszystko jesteśmy w stanie zrobić, tylko i wyłącznie przy pomocy osób zaangażowanych w sprawę!

Jak już bezpiecznie będziemy bujać się na wodzie, wówczas Polonus wyruszy prawdopodobnie na północny zachód, by później odłożyć się w kierunku jednego z portów na kontynencie Ameryki Południowej. Być może niechcący, uda nam się minąć Horn, ale nie jest to oczywiście priorytetem. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Po odstawieniu „ekipy ratunkowej” na ląd, tak by mogli wrócić szczęśliwi do domów na święta – zostanę na jachcie by skończyć pozostałe prace.

Później mam nadzieję, że z Waszą pomocą powolutku popłyniemy w stronę… No właśnie, tam gdzie nas wiatry zaniosą! Na Polonusie zostały znicze, które mieliśmy zapalić na grobie Shackletona, więc po co je wozić w te i wewte…?”

Historię jachtu oraz przebieg akcji ratunkowej można obserwować poprzez stronę: http://www.jacht-polonus.pl

 

Komentarze