Za zgodą Jerzego Kulińskiego
W okresie zimowym połączone siły rybaków, samorządowców i Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych toczyły ciężkie boje obronne o odwieczne prawo żeglowania po Zatoce Puckiej. Batalia wygrana, bo jednak zdrowy rozum nadal jest w cenie. A skoro tak, to najwyższy czas na sprawdzenie jak gospodarze portów przygotowali się na przyjęcie gości. W interesie samorządowców jest pilnowanie aby wszystko grało.
W rejs rekonesansowy wyruszył Andrzej Colonel Remiszewski.
No i znowu – to miód, to dziegieć.
Do pełni sezonu zostało juz niewiele dni.
Czas działać !
Energicznie !
W razie czego wiecie gdzie donosić.
Kamizelki w robocie !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
———————————————————–
Udało mi się w tym roku zacząć sezon rekordowo wcześnie: od 26 kwietnia do 4 maja kręciłem się po Zatoce. Pogoda była genialna, słoneczna, z urozmaiconymi wiatrami. Nierozstrzygnięta pozostała kwestia, gdzie leży krąg polarny – ja twierdziłem, że koło Kuźnicy, a kolega, że już w Gdańsku-Brzeźnie. Temperatury w kabinie nocą spadały do 2 stopni, ale też były okazje opalać się na pokładzie w pełnym zakresie. Wstanie spoza osłony owiewki zmieniało temperaturę o jakieś 25 stopni.
Przejdźmy jednak do właściwej relacji. Ruch jachtów był spory, lecz wyraźnie mniejszy, niż w pełni sezonu. Na ogół było widać dookoła co najmniej kilka żagli. W portach było różnie: we Władysławowie i Kuźnicy byliśmy jedynym jachtem, w Helu któregoś wieczora jachtów gości było trzy, ale była też noc, kiedy port był zapełniony do ostatniego miejsca. A już to, co się działo w Pucku: kilkaset Optymistów, trenerzy, sędziowie – właściwa rola właściwego Związku sportowego w czystej postaci. (foto telefonem 1 maja).
Na początek pozytywne zaskoczenie. Niemal rok temu proponowałem Czytelnikom konkurs: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2278&page=0 . W tym roku rozmowy we wszystkich portach wyglądały tak:
– Bosmanat Hel, jacht „Tequila” na wejściu, dwie osoby z Pucka…
– Zapraszam.
– Dziękuję.
Dodajmy do tego bardzo uprzejmą pomoc w kontaktach telefonicznych i osobistych: prognozy, informacje o wystawieniu pław, o ruchu statków w Gdańsku. Z taką administracją morską chcemy mieć już zawsze do czynienia.
Oczywiście jest kwestia bezsensowności zgłaszania wejścia wyjścia przez małe jachty, ale to jest kwestia ministerialnego rozporządzenia, które bosmanaty po prostu muszą wykonywać i czynią to obecnie poprawnie i uprzejmie.
Pole działania dla SAJ pozostaje.
Jak to często bywa do tej łyżeczki miodu, znów i łyżeczka dziegciu. 26 kwietnia dla służb oznakowania nawigacyjnego najwyraźniej nie minął jeszcze stan zalodzenia. Na torze Głębinki stała tylko jedna, środkowa, czerwona pława. Brakowało też pławy RZUC. Trzy dni potem tor wejściowy do Kuźnicy nadal był nieoznakowany. Może to i mało ważne, wystarczy aplikacja Navionicsa w smartfonie, ale szczególnie wchodząc do Kuźnicy nie miałem komfortu psychicznego.
No i teraz przechodzimy do ogromnej beczki dziegciu. Adresatem przesyłki są zarządcy portów i marin.
To odwieczny problem łazienek i sanitariatów. Owszem, w marinie przy Ołowiance pełny luksus z małym zgrzytem. najwyraźniej koledzy żeglarze nie wiedzą do czego służy piękna guma na długim kiju oczekująca na nich pod ścianą pryszniców. W Pucku w porcie rybackim nieograniczony dostęp do wszystkiego, czego trzeba, za jedyne 2 złote potrzebne do otwarcia drzwi. Oczywiście znalazł się zmyślny, który podkłada kamień pod drzwi, po to by wrzucić jedną monetę dla całej załogi na całą dobę. Ale to już taki szczególik obyczajowy. Za to pan bosman napisał ogłoszenie: MOP NIE PARZY. Działa! To lepsza strona medalu.
Druga jest kompromitująca!
W Kuźnicy jakiejkolwiek toalety, nie mówiąc o prysznicu, brak. Piękny obiekt zbudowany w ubiegłym roku za unijne pieniądze jest zamknięty podczas nieobecności bosmana, czyli w moim przypadku od 1200 w południe. „Toitojka” budowlańców wykańczających zaplecze dla rybaków jest prywatna i zamknięta na kłódkę po 1500. Knajpy miały być czynne do 2000 ale dopiero od następnego dnia.
We Władysławowie dość siermiężne łazienki są czynne od 0800 do 1900. Klucz, kiedyś dostępny nocami u ochroniarza, przestał być dostępny wraz z otwarciem terenu portu dla świata. Luksusowe (podobno) zaplecze przy restauracji „Glada” zamknięte, bo i lokal nieczynny przed sezonem. Pozostaje wycieczka do czterogwiazdkowego hotelu „Velaves”, tam po sforsowaniu recepcjonisty niespodzianka: w toalecie męskiej brak papieru toaletowego.
Hel. Kontenery sanitarne znikły na zimę i nie wróciły jak dotąd. W „helskim jaju” bałagan. Jedna toaleta na cały port, czynna do 2200, w sobotę „pan 5 zł” ustnie powiadomił nas, że przedłużono tego dnia do 2300, ainnego dnia, ktoś inny, że „można telefonicznie poprosić o otwarcie po za godzinami” (?). Już wyobrażam sobie kolejkę przestępujących z nogi na nogę po powrocie z „Morgana” żeglarzy i zachwyt pracownika ściąganego telefonem na przykład o drugiej w nocy. Podczas czterech wizyt dwukrotnie trafiłem na brak niezbędnych rolek produkcji zakładów w Kluczborku, czy Kluczach. O stanie prysznica na piętrze nawet szkoda wspominać. Wyglądał, jak po długim, burzliwym sezonie albo przejściu pewnej sojuszniczej niegdyś armii. To już zasługa dzierżawcy „jaja”. (Przy okazji: wstępu do ubikacji dla żeglarzy strzeże pracownik informacji turystycznej – urzędujący w zagraconym jak strych przedsionku. Dysponował on wywieszona dla żeglarzy prognozą – na 24 września 2013 roku! Panie Burmistrzu!!!
Powiedzmy jasno: ten stan kompromituje zarządców portów, ich władze, kompromituje Polskę w oczach gości zagranicznych. A Władysławowo i Hel to przyczółki Polski! To jest szczyt absurdu, by w dwadzieścia pięć lat po wejściu do grona państw cywilizowanych, trafiać na takie dowody, że to wejście tak jakby trochę niekompletne. A w owych krajach cywilizowanych znaleziono proste, niemal bezinwestycyjne rozwiązania.
Zamiast personelu na trzy zmiany, zamiast (jak w Marinie Gdańsk) kłopotliwych kart, stosuje się szyfrowe zamki. Podczas opłacania za postój załoga otrzymuje informację o czterocyfrowym kodzie, który, ten sam do bramki na pomosty i do łazienek, jest zmieniany raz na dobę w południe. Wystarczy wtedy zapewnić osobę do sprzątania zależnie od ruchu w większym lub mniejszym wymiarze czasowym i tyle. Ciekawe, że wpadli na to nawet w Świnoujściu, czyli nie jest to jakaś polska niemożność. Trawestując znany dialog filmowy można zawołać: „Władcy portów, spójrzcie na zachód, tam musi być jakaś cywilizacja”.
To jest poniżej godności żeglarzy, by musieć w XXI wieku upominać się o tak oczywiste sprawy. Może ktoś powiedzieć: pływaj po Szwecji. Otóż nie, do cholery. Polski żeglarz ma prawo być traktowany w Polsce nie jak uciążliwy śmieć, a jak człowiek, klient i miło wyczekiwany gość. Że tak można – doczytajcie do ostatniego akapitu. Tylko zarządcy portów nie chcą tego zauważyć.
Cóż można dodać? Akcentem smutnym był pożar w puckim HOM. Podobno spłonęły żagle od szalup typu „Drużyna”.
Optymizmem napawała ilość łodzi rybackich w nowym porcie kuźnickim. Przy zapleczu dla rybołówstwa w Pucku pojawiła się motorówka „Stynka”, która zabiera wędkarzy na niekonwencjonalne połowy na Zatoce. Sympatyczny skipper Rysiu proponuje takie atrakcje jak polowanie na szczupaki, okonie, belony, na akwenie, na którym podobnych usług nie ma zbyt wiele.
Jeśli mówimy o sposobie bycia, to też nutka optymizmu. Może zawdzięczamy to początkowi sezonu, może szczęściu, a może w Polsce jednak cos się zmienia. Wszyscy, ale to wszyscy byli uprzejmi, mili i sympatyczni oraz starali się być pomocni. O bosmanach portów już mówiłem. to samo dotyczy też panów pobierających opłaty portowe, bosmanów marin w Gdańsku i Pucku, ochroniarzy, kelnerów, pracowników stacji paliw w Pucku, personelu sanitariatów. Miło. Byle tak dalej.
Andrzej Colonel znów w kamizelce Remiszewski
W tekście są wyłącznie obserwacje i opinie prywatne autora.
==================================================================================================
Szanowni Państwo, Żeglarze, Harcerze, Przyjaciele Harcerskiego Ośrodka Morskiego!
W dniu 25 kwietnia około godzinny 16.25 na terenie HOM wybuchł pożar w magazynach. Pomimo szybkiej interwencji i sprawnej akcji gaśniczej spaliły się trzy magazyny, w których przechowywano między innymi wyposażenie jachtów – około 50 sztuk żagli, środki ratunkowe, wiosła oraz sprzęt Hufca Puck. Wstępna wartość poniesionych strat przygotowana dla Państwowej Straży Pożarnej oraz Policji została oszacowana na 230 tysięcy złotych.
U progu sezonu zostaliśmy pozbawieni możliwości prowadzenia części naszej działalności szkoleniowej, ponieważ wśród spalonego sprzętu były zakupione w ubiegłym roku nowe żagle do łodzi typu Drużyna, 40 nowych wioseł oraz część omasztowania i olinowania stałego do tych łodzi.
Tydzień po pożarze zaczynamy odbudowywać straty i sprzątać teren. Zamówiliśmy już dwa komplety żagli do Drużyn, obecnie szukamy producentów wioseł oraz korzystnych ofert na środki ratunkowe.
Od momentu opublikowania pierwszego komunikatu na nasze konto wpłynęło kilka wpłat. W ramach pomocy materialnej otrzymaliśmy kontener, w którym będziemy mogli magazynować nasz sprzęt. Kolejne deklaracje wsparcia płyną do nas nieustannie.
Jeśli możecie nas wspomóc w jakiejkolwiek formie – będziemy niezmiernie wdzięczni!
Proszę także o przekazywanie tego komunikatu dalej, aby jak najwięcej osób miało szansę zapoznać się z sytuacją Ośrodka.
Środki pieniężne można wpłacać na konto Harcerskiego Ośrodka Morskiego w Pucku, numer konta: BS Puck 96 8348 0003 0000 0000 3896 0001 w tytule przelewu wpisując „Drużyna”, w sprawie pomocy rzeczowej proszę o kontakt e-mailowy ( hom@hompuck.org) lub telefoniczny (501-67-46-98).
hm. Sławomir Dębicki
Linki do zdjęć i filmów:
http://youtu.be/EgP15KySmNc
http://youtu.be/ZrvWJ8nfchw
http://www.telewizjattm.pl/dzien/2014-04-28/28876-hom-w-pucku-liczy-straty-po-pozarze.html?play=on
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.705531499488787.1073741840.116438261731450&type=1