Za zgodą Jerzego Kulińskiego
Wszystko na tym swiecie ma „zady i walety” – Michał Kozłowski, którego już kiedyś poznaliście jako dzielnego mieczowca – przesyła wrażenia po przesiadce na balastowca. No, ale jak ktoś mieszka w Warszawie i nie może się zdecydować na pozostawianie jachtu na wybrzeżowej przystani – sprawa wożenia „kilera” na przyczepie jest problemem. Kłopotliwa to i droga zabawa. Ja widzę sprawę nieco inaczej – Michale czas na przeprowadzkę do 3-miasta. Masz jeszcze czas aby zdążyć przed przysłowiem o przesadzaniu starych drzew. Dopiero co jeden z moich żeglarskich przyjaciół porzucił Wałbrzych.
Póki co przeczytajmy news o tegorocznym rejsie jachtem typu „Odys 28”. Łódka zgrabna, kłaniam się projektantowi – Jerzemu Wojnarowiczowi.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
——————————————-
Don Jorge,
W poprzednich latach opisałem relacje moich rejsów mieczówkami http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2318&page=0 , a w tym roku odmiana.
Zbudowałem jacht kilowy Odys 28, który przetestowałem w Jadwisinie i zawiozłem do Górek Zachodnich. Popłynąłem z Piotrem Szczęsnym i moim synem Pawłem. Pierwszy etap był do Gdyni, ale następne były trudniejsze. Mając jacht kilowy łatwiej planować dłuższe odcinki więc popłynęliśmy prosto na Gotlandię 170mil.
Zbudowałem jacht kilowy Odys 28, który przetestowałem w Jadwisinie i zawiozłem do Górek Zachodnich. Popłynąłem z Piotrem Szczęsnym i moim synem Pawłem. Pierwszy etap był do Gdyni, ale następne były trudniejsze. Mając jacht kilowy łatwiej planować dłuższe odcinki więc popłynęliśmy prosto na Gotlandię 170mil.
Jacht
.
Wejście do portu Vandburg po ciemku wydawało się małe. Pierwsze wrażenie to zupełna cisza, głupio nawet rozmawiać. Prysznice, wc bez ograniczeń, port uroczy a w okolicy bardzo malownicze skały.
Brzegi przy porcie Vandburg
.
Zwiedziliśmy okolicę i na kolejny port obraliśmy Ventspils na Łotwie 110mil. Gdy Gotlandia znikała za horyzontem dogonił nas kuter straży granicznej i poprosił o zgodę na wejście na pokład. Popatrzył do środka, na nas i podziękował bez dalszej kontroli.
Port Ventspils zadbany, choć widać pozostałości minionej epoki, prysznice, prąd, woda i pustawo. Przy porcie fabryka konserw ze sklepem w baraku jak za dawnych lat, puszki po 70 centów i kolejka mieszkańców. Miasto ładne i zadbane, sporo ładnych parków. Dużo drewnianej zabudowy, której niestety chyba będzie ubywało bo część jakby wymarła.
Ventspils
.
W mieście pełno śmiesznych krów i park pełen kotwic. Następny etap był dłuższy i jeszcze wiatry słabiutkie ale dopłynęliśmy do Rygi 130mil Mijając półwysep Kolka podziwialiśmy stojącą samotnie latarnię. Duży ruch statków w ujściu rzeki Dźwiny stanowiącej kanał podejściowy do portu.
Mimo ruchu statków widzieliśmy wiele jachtów płynących pod żaglami. Marina Andriejosta zalecana w locji Jerzego Kulińskiego nas nie zawiodła, wszystko było co potrzeba i na starówkę blisko. Miasto piękne o długiej hanzeatyckiej historii, starówka bardzo zadbana. Zwiedzać można było długo ale popłynęliśmy do portu Roja 60mil. Silne wiatry i deszcze nas nie zatrzymały i zacumowaliśmy o 2 w nocy. Port mały i ledwo znaleźliśmy jedno wolne miejsce. Port z wszelkimi wygodami a większość jachtów to chyba rezydenci 8szt Z jednej strony portu plaża piaszczysta a z drugiej pełno głazów. Miasteczko czyste ale chyba mocno biednie tam, brak turystów. Wypłynęliśmy o 2 w nocy aby dotrzeć do Ventspils w dzień 80mil wiatry chciały nam przeszkadzać podmuchami do 20m/s ale po ponad dobie stanęliśmy w porcie 24euro. Tu już byliśmy, więc postanowiliśmy po wyspaniu popłynąć do Liepaji.
Mimo ruchu statków widzieliśmy wiele jachtów płynących pod żaglami. Marina Andriejosta zalecana w locji Jerzego Kulińskiego nas nie zawiodła, wszystko było co potrzeba i na starówkę blisko. Miasto piękne o długiej hanzeatyckiej historii, starówka bardzo zadbana. Zwiedzać można było długo ale popłynęliśmy do portu Roja 60mil. Silne wiatry i deszcze nas nie zatrzymały i zacumowaliśmy o 2 w nocy. Port mały i ledwo znaleźliśmy jedno wolne miejsce. Port z wszelkimi wygodami a większość jachtów to chyba rezydenci 8szt Z jednej strony portu plaża piaszczysta a z drugiej pełno głazów. Miasteczko czyste ale chyba mocno biednie tam, brak turystów. Wypłynęliśmy o 2 w nocy aby dotrzeć do Ventspils w dzień 80mil wiatry chciały nam przeszkadzać podmuchami do 20m/s ale po ponad dobie stanęliśmy w porcie 24euro. Tu już byliśmy, więc postanowiliśmy po wyspaniu popłynąć do Liepaji.
Liepaja – miasto można długo zwiedzać, bo jest rozległe i ciekawe. Mnóstwo drewnianej zabudowy, która właśnie się rozpada, więc jak chcecie zobaczyć to szybko trzeba przypływać. Kolejny etap był kłopotliwy bo dopłynęliśmy do Kłajpedy przy silnym wietrze i dużych falach i jeszcze w nocy. Chciałem przeczekać na wodzie do rana, ale ze względu na prognozy mówiące o tężejącym wietrze zachodnim zawróciłem do Liepaji razem120mil Smutno po całym dniu ciężkiego płynięcia zawrócić gdy już niemal byłem na podejściu Kłajpedy i resztę nocy spędzić w morzu. Port Liepaja już znałem więc wejście było nawet przy silnym wietrze łatwe. Dopłynęliśmy do Liepaji rano i staliśmy 4 dni czekając na koniec sztormu. Zwiedzając miasto trafiliśmy na napisy na murach kibiców Legi, wstyd za Polaków zmniejszył dopiero jeden z napisów pisany jakoś dziwnie jakby cyrylicą. Może to ktoś celowo pisze by psuć opinię Polakom. Mieliśmy okazję zwiedzić historyczny jacht Kazimierza „Kuby” Jaworskiego „Spaniel”, miło móc posiedzieć na tak znanym jachcie. Budynki Karosty przypominają Modlin tylko bardziej zaniedbane. Więzienie przetrwało w dobrym stanie, bo pewnie było dłużej potrzebne…
Jachy „Kuby”
.
Karosta – więzienie
.
W Karoście jest pokaźna cerkiew ze złotymi kopułami widocznymi z morza. W parku cerkwi stoi pomnik ofiar bitwy pod Cuszimą, eskadra pancerników wyruszyła z bazy w Liepaji, nie wrócił żaden. Zginęło około 5 tysięcy marynarzy a drugie tyle dostało się do niewoli, straty Japończyków to tylko120 ludzi. Poczytajcie sobie o tej klęsce Rosjan bo historia mało znana, a wysłano okręty z Bałtyku na morze Japońskie w rejs 18000 mil. Łotwa jest chyba omijana przez jachty z Polski, a innych bander też nie wiele. We wszystkich odwiedzonych portach Łotwy widać nabrzeża portowe pracujące pełna parą, co z pewnością napędza gospodarkę łotewską. Turyści zauważą brak barków tak powszechnych w naszych portach, żadnych smażalni, straganów z pamiątkami itp.
Syn musiał wracać do pracy i dalej popłynęliśmy we dwóch do Władysławowa 140mil Tu zmiana załogi i dalej zwiedzanie Helu, Jastarni, Kuźnicy i Gdańska i powrót do Górek na dźwig. W sumie przepłynęliśmy niemal tysiąc mil w trzy tygodnie, mieliśmy bardzo przydatne locje Jerzego Kulińskiego Gotlandię i Porty Łotwy i Litwy, liczne mapy papierowe i elektroniczne. Kamizelki i szelki były stale zapięte. Podsumowując wrażenia z rejsu mogę stwierdzić, że jacht kilowy daje większe poczucie bezpieczeństwa oraz warunki umożliwiające wypoczynek podczas żeglugi, ale w transporcie lądowym to tylko kłopot. Za Mazurami nadal nie tęsknię i za rok kolejne porty Bałtyku chcę odwiedzić.
Syn musiał wracać do pracy i dalej popłynęliśmy we dwóch do Władysławowa 140mil Tu zmiana załogi i dalej zwiedzanie Helu, Jastarni, Kuźnicy i Gdańska i powrót do Górek na dźwig. W sumie przepłynęliśmy niemal tysiąc mil w trzy tygodnie, mieliśmy bardzo przydatne locje Jerzego Kulińskiego Gotlandię i Porty Łotwy i Litwy, liczne mapy papierowe i elektroniczne. Kamizelki i szelki były stale zapięte. Podsumowując wrażenia z rejsu mogę stwierdzić, że jacht kilowy daje większe poczucie bezpieczeństwa oraz warunki umożliwiające wypoczynek podczas żeglugi, ale w transporcie lądowym to tylko kłopot. Za Mazurami nadal nie tęsknię i za rok kolejne porty Bałtyku chcę odwiedzić.
Michał Kozłowski
Komentarze
Sign in
Witamy! Zaloguj się na swoje konto
Forgot your password? Get help
Password recovery
Odzyskaj swoje hasło
Hasło zostanie wysłane e-mailem.