Selma Expeditions – „Grupa górska” – kpt. Piotr Kużnuiar z 5-cioma śmiałkami – w drodze na szczyt wulkanu Erebus, ok. 3,800 m n.p.m.

0
686

„Grupa górska” – kpt. Piotr Kużnuiar z 5-cioma śmiałkami – w drodze na szczyt wulkanu Erebus, ok. 3,800 m n.p.m. 

 

 

Kiedy 17.02.2015 „bladym” świtem okrążyliśmy wyspę Rossa i wpływaliśmy w McMurdo Sound – nad górą Bird słońce przedzierało się przez szczelinę w chmurach tworząc bajeczną, świetlistą kurtynę. Po drugiej stronie zatoki różowiły się góry kontynentu Antarktydy. 

 

Na kursie pojawiło się duże stado orek. Płynęliśmy wolno na ich spotkanie. Dookoła nas dostojnie i niespiesznie pływało ponad 20 osobników. Samce z ogromnymi trójkątami na grzbietach, mniejsze samice z bardziej zaokrąglonymi płetwami i młode. Niektóre zupełnie małe. Widok zapierał dech w piersiach. A do tego ta sceneria – skrząca się, prawie gładka woda, z jednej strony Erebus, a z drugiej góry Antarktydy. Baśniowo! Orki nie wykazywały zainteresowania nami, ale też nie uciekały. Były u siebie. Dały się fotografować z każdej strony, a na koniec chyba całkiem się wyluzowały, bo młodsze osobniki ćwiczyły polowanie „na sucho”, grając w jak to nazwaliśmy „Ice-ball”. Wyrzucały wysoko w powietrze bryły lodu i wyglądało na to, że mają z tego niezłą frajdę. Widziałem też orkę, która popychała głową dużą krę, a inna z kolei pływała stylem „grzbietowym”. Przeżycia z „tańca z orkami” na długo pozostaną w naszej pamięci jako jedna z tych magicznych, niezapomnianych chwil. 

 

 

 

Po spotkaniu z orkami wpłynęliśmy do Backdoor Bay. Wyciągnęliśmy z czeluści forpiku naszą ogromną, nową kotwicę – ogromną, o wadze 90 kg”Łopatę”(pozyskaną dzięki Tomkowi Szewczykowi – serdeczne dzięki) i rzuciliśmy ją – rzecz jasna po uprzednim połączeniu ją z łańcuchem z jachtem (to specjalne wytłumaczenie dla tych dociekliwych złośliwców:). Przed nami wyrastał w górę majestatyczny Erebus – kolejny punkt naszej wyprawy. 

 

 

Stanęliśmy w przepięknie położonej zatoce Back Door Bay. Widoki jak w niebie, błękit sferyczny, 360 stopni. Tylko wyspa Rossa przepięknie odbija się wysokimi szczytami w spokojnej wodzie. Jest niebiańsko spokojnie i bajkowo. Plenery jak do filmu o raju. Odpoczywamy po wydarzeniach poprzednich dni, w tym lodowym sztormie z wiatrem do 65 kn. Na pokładzie pozostali Tomek, Jacek, Leon, Duszan i Damian. Reszta ekipy: Piotr, Wifi, Kris, Krzysiek, Artur i Luby zdecydowała się na zdobywanie Erebusa. Aby przewieźć pontonem na ląd cała ekipę „zdobywców” oraz ich sprzęt i żywność potrzebne były 3 kursy. Za taksówkarza „robił” Damian. „Drużyna zdobywców” ruszyła ciągnąc za sobą pulki (specjalne sanie lodowe) ze sprzętem. W krótkim czasie zniknęli nam z oczu.

 

 

 

Zobaczymy ich ponownie za około 4-5 dni. Na wypadek złych warunków atmosferycznych, gdyby trzeba było ruszyć jacht z miejsca przetransportowaliśmy dodatkowo na brzeg – awaryjne porcje żywności – liofy zapakowane w beczki i przygotowaliśmy na wszelki wypadek – obóz zejściowy dla powracających. Mamy nadzieję, że się nie przyda.

 

Tymczasem na jachcie zamarzła nam woda w zbiornikach, topimy więc lodowcówę. Jest bardzo smaczna. Pijemy herbatę z dobrej wody, przetapiamy śnieg z beczek, zalewamy wodą wszystkie możliwe pojemniki i pieczemy chlebek. Kominek grzeje, na zewnątrz słońce, które nie zachodzi. Odbija się jak piłka od horyzontu i ponownie wznosi w górę. Jest stosunkowo ciepło. Myślami jesteśmy z chłopakami z ataku szczytowego. Teraz Selma jawi im się zapewne jako bezpieczny i komfortowy dom… Wieczór na kotwicy po miesiącu pływania… rozkoszne lenistwo, pomimo licznych obowiązków. 

Obok Selmy przepłynęła lodowa tratwa z bandą pingwinów na pokładzie. Widać, że żeglują na pełnym luzie, żadnych sztormiaków i szelek asekuracyjnych, nawet koła ratunkowego nie mieli…

 

  

Z grupą „Erebusową” utrzymujemy o ustalonych porach kontakt radiowy. Wieczorem zameldowali, że po pierwszym dniu wspinaczki – wszystko u nich OK. Rozłożyli obóz i kładą się spać… Tymczasem Erebus zniknął za chmurami, pada śnieg, jest szaro-buro. Na Selmie mamy ciepło i przytulnie, ale tam na górze pewnie nie jest najmilej… Trzymamy kciuki za chłopaków! Przynajmniej prognozy wiatrowe są niezłe, choć na słońce pewnie trzeba będzie długo czekać. 

 

  

Pozdrawiamy z lodowej krainy –  załoga Selmy – o dwóch twarzach (żeglarze i górale morscy): 

– z pokładu jachtu: Tomek oraz Jacek, Duszan, Damian i Leon oraz 

– z drogi na wierzchołek wulkanu Erebus: Piotr oraz Luby, Kris, Wifi, Krzysiek i Artur.

 

Źródło: Selma Expeditions.com 

Komentarze