140 mil z maksymalną prędkością 11 węzłów
Za żeglarzami pierwsza doba na morzu. Płyną z wiatrem. W ciągu 24 godzin zrobili aż 140 mil ze średnią prędkością 5,7 węzłów. Przy takich osiągach mogliby dotrzeć do mety już za tydzień. Na razie wymieniają się na pokładzie i próbują odespać zaległości. Zaliczyli niegroźną burzę, piękne słońce i usterkę wózka talii grota.
Specjalnie dla Was relacja prosto od Mikiego i Kokosa z pokładu Baltic Loop!
Dzień 1 / 25 sierpnia 2012
14:45 – Po starcie pozornie dobry kierunek z wiatrem. Halsujemy się baksztagami. Nareszcie mamy czas na porządki… Wiaterek lekki, płyniemy niewiele ponad 4 węzły. Jest pięknie!
15:10 – Wiatr coraz lżejszy. Posejdonie grzmij!
15:38 – Rozwiewa się! I ściga nas jakiś jacht, jest regatowo.
17:47 – Spinaker górą! Atakujemy w kierunku Arkony. Pogoda piękna. Ciemne chmury idą bokiem. Prędkość 6 węzłów. Udało się zrobić porządek. Czas na prace na pokładzie. Samoster steruje, my trymujemy.
19:00 – Pierwszy obiad z liofilizy. Schab w sosie koperkowym. Pycha! Minęliśmy Greiswalden Oie. Do kamienia milowego Arkona zostało jeszcze 31 mil. Będziemy tam za około 5 h. Za nami 28 mil. Cały czas spinaker.
20:00 – Pierwsza burza za nami. Było delikatnie. Spinaker dół i patrzymy co dalej. Kokos zaliczył pierwszą drzemkę.
21:19 – Jesteśmy pod Sasnitz. Ładnie wieje. Prędkość 7 węzłów. Kokos śpi i jak na razie nie chrapie… 😉 Morze w nocy jest piękne. Pioruny dookoła, ale nas omijają. Siedzę w nowym sztormiaku i kaloszach od Henri Lloyda i są świetne. Gładziutko suniemy po fali…
22:27 – Mijamy Lohme.
22:31 – Kokos jednak troszkę chrapie. Noc piękna i pełna statków. Właśnie minął nas taki jeden goliat, a reszta czai się w pobliżu. Płyną do/z Kopenhagi. Widzę już światełko pierwszego kamienia milowego – Arkona. Robimy 7 węzłów. Wbrew pozorom mam sporo pracy na szotach, bo wiatr choć słaby, to kręci. Wybieranko, luzowanko, wybieranko…
Dzień 2 / 26 sierpnia 2012
00.12 – Minęliśmy kamień milowy Arkona! Odbieramy kurs na Ystadt. Kluczymy pomiędzy statkami. Idę spać (Miki). Płyniemy z wiatrem, zwracamy się i znowu z wiatrem. Idealnie. Jak na razie wiatry się sprawdzają wybitnie.
07:10 – Kamień milowy Ystadt! Jak na razie jesteśmy do przodu z czasem. 100 mil za nami, ale jeszcze ponad tysiąc przed dziobem. Nadal płyniemy z wiatrem. Nastroje super, ale jest lekkie zmęczenie. Zabieramy się za śniadanie z LyoFood. Kokos zje i idzie w koję, bo ja poszedłem się zdrzemnąć i nie było mnie 6 h, a Kokosek walczył. W nocy naładowaliśmy tez akumulatory na full.
10:15 – Płyniemy do Sztokholmu, wprawne żeglarskie oko widzi już Bornholm. Lekko odpadamy, wpływamy na zatokę Hano. Teraz kierunek Karlskrona. Statków jest nadspodziewanie mało, a przecież to autostrada. Miałem o poranku lekki kryzys. Kokos poszedł spać, a ja wszedłem na ster. Spałem prawie 6 H i jeszcze się nie wyspałem. Oczy mi się zamykały tak, że czoło opadało na kabestan. Teraz jest już świetnie, zdjąłem sztormiaki, w których jechaliśmy w nocy i słońce praży w plecy. Dobrze wieje i zrobiła się naprawdę niezła fala. Z usterek to: kompletnie wysypał nam się wózek talii grota. Łożyska posypały się po kokpicie, czasem też wyłącza się samoster. Jakby chciał nam powiedzieć – do roboty, nie ma obijania!
24 h od startu – 13:10 – Jesteśmy na środku Zatoki Hano. W ciągu doby zrobiliśmy 140 mil ze średnią prędkością 5.7 węzłów. Teraz suniemy na spinakerze po 9 węzłów i staramy się przełamać granice 10 węzłów. Cierpimy straszne katusze, ze nie mamy większego spinakera. Piękna pogoda. Słońce, fala i wiatr z rufy. Jak na razie jesteśmy daleko przed naszym planem, ale oby tak dalej. Mamy taki fan z sailorki, że zapominamy pić i jeść. Właśnie podjechaliśmy na 9.9 węzłów
13:30 – Prędkość maksymalna 11 węzłów!
Z pokładu „Sunrise” pozdrawia Miki i Kokos!