Płyną DZ-tą do Berlina

0
350

Młodzieżowe i złożone z seniorów załogi dwóch szczecińskich DZ-et – „Kaktusa”  z Centrum Żeglarskiego i „Suma” z JK AZS –  od lat wyróżniane są  w rankingach Szczecińskich Rejsów Roku, a także w skali kraju, o czym już pisałem. Właśnie teraz Michał Jósewicz i jego załoganci z DZ-ty „Sum” – w większości seniorzy – wyruszyli ze Szczecina tym razem nie na Bałtyk, a do Berlina.

Płyną kanałami, robią dziennie – na silniku – do 70 km, podziwiając piękne krajobrazy, jak w drodze do Schwedt, gdzie im towarzyszyłem (na zdjęciach). Jak każdy inny jacht wyruszający w dłuższy rejs zabrali prowiant, wodę słodką  i paliwo, mają na pokładzie kompas, mapy, dwa podręczne GPS-y, apteczkę, kuchenkę gazową, materace, namioty i zapasowy silnik… Czym jednak różni się wielodniowe pływanie DZ-tą, szczególnie na morzu, przy 5-6°B, od pływania jachtem kabinowym, nie muszę żeglarzom tłumaczyć. Wyprawa DZ-tą z silnikiem, ze Szczecina do Berlina i z powrotem, to w zasadzie nic wielkiego, od dawna pływają tym szlakiem nasze czy obce barki, a także żeglarze, głównie Niemcy, ale i Polacy, czasem w drodze na dalsze europejskie i śródziemnomorskie akweny, mniejszymi i większymi jachtami. Tym nie mniej s/y „Sum” jest prawdopodobnie pierwszą polską DZ-tą – pod banderami RP i Szczecina (na zdjęciu), na tej trasie? Być może jacyś nasi żeglarze byli już DZ-tą w Berlinie (np. dalekie rejsy na DZ-tach robili harcerze), chętnie o tym napiszę (proszę o ewentualne informacje na edumorska@palac.szczecin.pl).

Dodam jeszcze, że „Sum” to standardowa szkoleniowa 10-osobowa DZ-ta – „staruszka” zbudowana w latach 80-ych XX w. w byłej niestety Szczecińskiej Stoczni Jachtowej, z kadłubem już z laminatu, przy czym fachowcy z pewnością zauważą na zdjęciach pewne różnice w jej wyglądzie, w stosunku do pierwowzoru. Otóż DZ-ta „Sum” doposażona jest w 10-konny silnik przyczepny, a na wyprawy śródlądowe, szczególnie kanałami, Michał wstawia specjalnie dorobione krótkie maszty, tak by łatwiej przechodzić pod mostami; maszty te służą wtedy w zasadzie tylko do noszenia banderek i do podnoszenia jednego małego żagla, jeżeli dmuchnie im z rufy. Przy przechodzeniu przez śluzy  chronią burty nie tylko odbijaczami ale i wywieszanymi na nich dodatkowo deskami (widocznymi na zdjęciu
nr 3), które nocą układają na ławkach, pod materacami. Część załogi śpi bowiem na pokładzie, na materacach, część w namiotach; w razie deszczu rozpinają nad pokładem specjalny tent. Przy wyprawach morskich zakładają oczywiście klasyczne otaklowanie i ożaglowanie (jak na ostatnim zdjęciu). Mają też dopracowany system pakowania paliwa, prowiantu i „ciuchów”, w bakistach i w specjalnych pojemnikach. Po powrocie z Berlina, w lipcu, planują kolejny wypad na Bałtyk, do Wismaru.

Tak więc DZ-tą  można wybrać się dalej – jak „Sumem”, „Kaktusem” czy innymi. Naśladownictwo wskazane…

Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler

Komentarze