Dokładnie było to w nocy 17 kwietnia br., gdy nasz niesamowity i uparty kajakarz z Polic Olek Doba dowiosłował wreszcie do kontynentu Ameryki Północnej, chociaż ze swojego kajaka „Olo” wysiadł dopiero 19 maja, w miasteczku New Smyrna Beach na Florydzie, gdzie czekało na niego uroczyste i oficjalne przyjęcie, przygotowane przez jego polonijnego przyjaciela i też kajakarza Piotra Chmielińskiego.
Tym samym Olek zakończył wtedy swoją już drugą samotną Transatlantycką Wyprawę Kajakową, na niesamowitej trasie liczącej blisko 9 tys. km, z Portugalii na Florydę, z „międzylądowaniem” na Bermudach. Przypomnę, że trzy lata temu Olek pokonał Atlantyk tym samym kajakiem w 99 dni, na trasie z afrykańskiego Dakaru do wybrzeża Brazylii, a teraz było to aż 167 dni samotnego wiosłowania na bezmiarze Atlantyku, czego jeszcze nie zrobił nikt przed nim. Olkowi gratulował wtedy i nadal gratuluje cały wodniacki i żeglarski świat, o czym już pisałem (a także o wyprawie i jej dramatycznym przebiegu). Olek, jesteś wielki!
Po wyprawie Olek spędził jeszcze ponad miesiąc w USA, goszczony przez Piotra i Polonię, kolekcjonując wyróżnienia, nagrody i odznaczenia, udzielając licznych wywiadów i spotkań, itd., by w końcu samolotem wrócić do Warszawy. Tam najpierw powitali go znajomi kajakarze, a dalej pociągiem dojechał do Szczecina, gdzie w poniedziałek 26 bm. został wreszcie gorąco powitane przez rodzinę, licznych przyjaciół i media szczecińskie. Teraz wreszcie jest w domu, ale nadal jest „porywany” przez media, jak było np. we wtorek 27 bm., kiedy Olka złapałem w holu gmachu TV Szczecin, w trakcie przygotowań do kolejnego wywiadu. Trochę przeszkadzała długa broda (jak na zdjęciach), a na relację z sześciu miesięcy na Atlantyku Olek miał sześć minut telewizyjnej rozmowy…
Zdążyliśmy wcześniej chwilę porozmawiać… Na razie Olek ma dość oceanów, wybiera się relaksowo, z grupą przyjaciół – kajakarzy, na Dunajec i na Poprad. Kajak „transatlantycki” spakował w USA do kontenera, gdzieś tak za miesić powinien wrócić drogą morską do kraju, o dalszych losach „Ola” będzie rozmawiał z jego właścicielem, budowniczym i sponsorem całej wyprawy Andrzejem Armińskim.
Teraz Olek – w glorii jedynego na świecie kajakowego dwukrotnego zdobywcy Atlantyku – odpocznie chyba trochę na lądzie, w domu, ale znając jego niespokojną duszę założę się, że na tym nie poprzestanie. Czekają go też dalsze, wywiady, rozmowy i spotkania, jak najbliższe w Trzebieży, na pokładzie żaglowca „Wappen von Ueckermunde”, z uczestnikami polsko-niemieckiego Festiwalu KuKuKa…
Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler
Za zgodą: http://www.zozz.com.pl/