Długo zastanawiałem się czy wziąć udział w dyskusji na temat wyboru nowego prezesa PZŻ, ale spora ilość maili od wielu osób podpowiada mi, że powinienem jednak dorzucić moje ,, 3 grosze’’ do debaty przedwyborczej. Kilka dni temu otrzymałem najnowszy ,,Wiatr’’ (dziękuję Krzysztofowi za regularne przysyłanie tego fachowego wydawnictwa) i przeczytałem w nim program wyborczy Tomka Chamery, który jednocześnie oficjalnie ogłosił zamiar kandydowania na to stanowisko. Z tego co w trawie piszczy wiadomo, że stary prezes Pan Wiesław Kaczmarek nie ma zamiaru zrezygnować z kierowania związkiem żeglarskim i będzie się ubiegał o reelekcję, chociaż jak sam się publicznie przyznaje… na żeglarstwie się nie zna i do niedawna mówił, że jest to jego ostatnia kadencja.
Osobiście wykluczam pojawienie się jakiegoś trzeciego poważnego kandydata, który mógłby te wybory wygrać, ale nie wykluczone, że się mylę.
W związku z tym dla mnie wybór jest w miarę klarowny, bo bardzo łatwo jest stwierdzić kto jest osobą bardziej kompetentną, osobą, która może przeprowadzić w związku konieczne zmiany.
Lubimy rozliczać polityków, działaczy, sportowców z ich sukcesów i porażek. Przy każdym takim ,,podsumowaniu’’ koncentrujemy się przede wszystkim na wytykaniu błędów, tych mniejszych i większych a nie na tym co zrobiono dobrze. Wszyscy wiemy, że kierowanie taką organizacją jaką jest związek sportowy nie jest łatwe i każdy z nas ma swoją wizję, jak taki organizm miałby funkcjonować. Lubię powtarzać słowa trenera piłkarskiego, którego nazwiska teraz nie potrafię przywołać, że w Polsce wszyscy wiedzą jak daną rzecz zrobić lepiej ale niewielu wie jak ją zrobić dobrze! I jest w tym zdaniu dużo prawdy. Wydaje mi się, że każdy z nas powinien sobie rzetelnie odpowiedzieć na pytanie, czy PZŻ byłby tam gdzie jest teraz i funkcjonowałby lepiej gdyby od lat nie było w nim Tomka Chamery czy prezesa Kaczmarka? Który z nich rzeczywiście ,,ciągnął ten Związek’’ przez ostatnie lata.
To, że PZŻ wymaga naprawy, wiemy o tym doskonale. Ale kto ma być tą maszyną napędową? Stary prezes? Jestem przekonany, że nie.
W obecnej kadencji miałem możliwość współpracowania z obu kandydatami pełniąc funkcję wiceprezesa do spraw sportu. Niestety ważnych zmian strukturalnych, personalnych i finansowych nie udało się przeforsować ponieważ zabrakło akceptacji prezesa i jego ,,dworu’’. Dużo łatwiej były one wprowadzane w ,,sporcie’’, gdzie taka akceptacja nie była potrzebna.
Na pewno wszyscy byli zaskoczeni moją rezygnacją z tej funkcji. Wtedy przemilczałem jej powody. Otóż miałem objąć stanowisko trenera głównego i kierować przygotowaniami do IO w Rio. Wszystko było uzgodnione z obecnym prezesem, a rozmowy i negocjacje, w które były zaangażowane inne osoby, trwały sporo czasu. Musiałem jednak wcześniej oficjalnie zrezygnować z funkcji wiceprezesa i taką prośbę złożyłem pisemnie na zebraniu Zarządu PZŻ, na którym byłem nieobecny. Prezes Kaczmarek wyraził wielkie… zdziwienie moją rezygnacją, a wniosek o powołanie mnie na trenera został odrzucony. I tak się zakończyła moja kolejna ,,przygoda’’ z PZŻ, ale wiem, że nie ostatnia
Leży mi na sercu przyszłość żeglarstwa regatowego w naszym kraju i mocno wierzę, że nowo wybrany prezes odważnie zapoczątkuje radykalne zmiany w sposobie funkcjonowania PZŻ a przede wszystkim w jakości kadry trenerskiej. Chętnie podzielę się moim doświadczeniem i punktem widzenia wielu spraw. Na pewno podobnie zrobi wielu innych doskonałych trenerów i zawodników. Najważniejsze jest to aby PZŻ w końcu chciał nas wysłuchać i zacząć wdrażać proponowane przez nas zmiany…
Karol Jabłoński
http://karoljablonski.pl