Nasze morskie żeglarstwo regatowe – gdzie byliśmy, gdzie jesteśmy?

0
707

W latach 60. i 70. tych, w 2 polskich stoczniach jachtowych budowano pełnomorskie jachty „turystyczno-regatowe”, wśród nich znane z naszego udziału w pierwszej edycji Whitebread Round The Word Race (WTWR)  jachty „Otago” i „Copernicus”. Potem był „Polonez”, jacht już specjalnie zaprojektowany do  atlantyckich  regat samotników  OSTAR i dwa „Spaniele”, zaprojektowane oraz zbudowane do startu w tych samych regatach.  Równocześnie budowano w Polsce inne pełnomorskie jachty regatowe, dopasowane do obowiązujących wówczas formuł pomiarowych IOR.  Wyróżniające się jednostki poszczególnych klas, które zapisały się w annałach naszego morskiego żeglarstwa regatowego, to: „Tornado”, „Hadar”, „Ogar”, „Karfi”  czy „MK Cafe”, zbudowane wg. polskich  i zagranicznych projektów.

Polskie  jachty  w latach 1965 -1985  startowały w wielu  międzynarodowych, pełnomorskich regatach, takich jak Gotland Rund, Fastnet, Puchar Jednej Tony czy w morskich regatach organizowanych przez NRD.  Były to w pełni pełnomorskie regaty, których trasa znacznie przekraczała 100 Mm. Trasa regat  o morskie mistrzostwo Polski w owym czasie również obejmowała co najmniej Bałtyk południowy i były to w pełnym tego słowa znaczeniu, regaty pełnomorskie.  Podobnie jak Regaty o Puchar Gryfa Pomorskiego, Regaty Gdańsk – Karlskrona czy   Regaty o Puchar Poloneza. Brały w nich udział jachty turystyczne, ”turystyczno-regatowe”  i wymienione wyżej maszyny regatowe. Później sytuacja nieco się zmieniła. Padały jacht kluby, dotychczas nieźle funkcjonujące przy dużych zakładach pracy wybrzeża i nie tylko, a jachty, nie konserwowane, nie remontowane, traciły na wartości. Kilka regatowych jachtów  sprzedano zagranicę , jak na przykład „ Cetusa” czy „Spaniela II” , Część przeszła w ręce prywatne, a niektóre spoczywają na morskim dnie: „Otago” i „Spaniel”.  A jeszcze inne, jak na przykład „Wielkopolska” czy „Warszawa”, dogorywają na nabrzeżach.

Owszem, pojawiły się nowe konstrukcje jachtów regatowych ale były  to i są, jachty małe i na takich jachtach rozgrywane są obecnie morskie mistrzostwa Polski. Przyjął się zwyczaj, że ta najważniejsza impreza, jak by nie było o mistrzostwo Polski, a więc ujęta w kalendarzu PZŻ, odbywa się  raz w Świnoujściu, raz w Trójmieście, na zmianę. Frekwencja jest skromna, podobnie  jak i trasy poszczególnych wyścigów. Naszym regatowcom i ich jachtom jest za daleko z jednego końca polskiego wybrzeża na drugi koniec. A trasa morskich mistrzostw Polski w żeglarstwie regatowym ogranicza się do akwenu Zatoki Gdańskiej czy  Zatoki Pomorskiej. Czyżby otwarty Bałtyk był dziś bardziej męczący czy niebezpieczny dla naszych regatowców? Polska nie organizuje też żadnych regat pełnomorskich z prawdziwego zdarzenia. Jedyne morskie regaty jakimi były Regaty Unity Line na trasie Świnoujście-Kołobrzeg też należą już do przeszłości, bo kolejne, tegoroczne regaty, odbędą się tylko przed Świnoujściem. Jak nazwa wskazuje, Regaty Unity Line są regatami, ale nie były to  i nie są regaty pełnomorskie w pełnym tego pojęcia znaczeniu, co nie jest krytyką ale stwierdzeniem faktu. Godne jest też podziwu i uznania zaangażowanie Piotra Stelmarczyka, organizatora Unity Line.

Byłoby nie fair, gdybym nie wspomniał o reaktywowanych Regatach o Puchar Poloneza, co zawdzięczamy przede wszystkim Krzysztofowi Krygierowi, organizatorowi i pierwszemu zwycięzcy tych regat, który płynął na jachcie „Bluefin”. Nie mogę pominąć  Romana Paszke, który na naszym jedynym dużym  katamaranie, pod różnymi nazwami, porywa się na bicie światowych rekordów czy o  aktualnie trwających regatach Velux5Oceans, w których aktualnie startuje i dobrze sobie radzi Gutek Gutkowski.

Ale co tak naprawdę możemy powiedzieć o polskim morskim  żeglarstwie regatowym?  O kondycji czy pozycji naszego morskiego żeglarstwa regatowego nie stanowią samotnicy ale np. nasza obecność w  Baltic Circuit -cyklu 13 regat organizowanych przez naszych nadbałtyckich sąsiadów w pięciu państwach, w których uczestniczyło 50  jachtów.  Nas tam nie ma. Inny przykład: w ostatnich Regatach 4 Zakątków brał udział jeden polski jacht! Nie ma nas w europejskim morskim żeglarstwie regatowym , bo nie mamy regatowych jachtów, nawet średniej wielkości, między 40 a 50 stóp. „Organika”  gdzieś daleko, bardzo stary  one toner „Scamp” na kołkach, a  20 letni jacht  „Fujimo”, wygląda podczas regat zabawnie w towarzystwie drobnicy. Wygrać nie może, bo jest przeliczany. Przydałoby się mu towarzystwo. I to by było wszystko, co o polskim morskim żeglarstwie regatowym  mogę napisać.  Może ktoś ma inne zdanie?

Bruno Salcewicz

PS. Proszę o uwagi, merytoryczne, svp.

Komentarze