Sześc lat temu zrobiłem locyjkę szuwarowo-morską. Taką dla żeglarzy mazurskiech, aby się odważyli. Na przynętę książeczka została opasana pomarańczowa banderolą „TAKŻE DLA SZUWAROWCÓW”. Byłem przekonany, że za jej pomocą wyrwę z Mazur tych najambitniejszych lub totalnie znudzonych. Przedstawiłem fajne rozlewisko o bardzo urozmaiconej linii brzegowej, połączone z Kattegatem, w samym sercu duńskiej Zelandii. Morskie wody wewnetrzne, osłonięte od zawieruch, prawdziwe oznakowanie nawigacyjne. Biorąc pod uwagę, że nad rozlewiskiem leży stara duńska stolica Roskilde – atrakcyjność takich wakacji zapewniona. Acha – i do Limfjordu tylko zabi skok.
Do rozlewiska można dopłynąc „na własnej stępce” – przez Sund i Kattegat, albo załadować łódke na przyczepę, wjechać na prom w Świnoujściu, zjechać z promu w Kopenhadze i zaciągnąć łodkę nad rozlewisko, spokojną, równa szosą – około 40 km.
Ta książka, z którą wiązałem spore nadzieję okazała się porażką. Na szczęście – jedyną. Mazuranci rozlewiska Isefjord-Roskildefjord (nie wiem czemu) się boją. Ciągają swoje łódki po kraju, a do Danii – jak do jeża.
Nie rozpoznawałem miejscowych możliwosci czarterowania jachtu, bo jak wiadomo jestem innego wyznania. Mój ekumeniczny przyjaciel – Andrzej Jamiołkowski spróbował czarterowego rozpoznania bojem i … zaległ w okopie.
Przy kolejnej okazji napiszę Wam coś o dyskusjach o Kanale Kilońskim.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________________________________
Było tak. Na 2013 r. nie miałem w jesieni 2012 r. rozsądnych propozycji pływań morskich, więc przypomniałem sobie o akwenie na pewno nie żeglarstwa wyczynowego, ale możliwym do pływania rodzinnego. Naczytałem się książki Kulińskiego Isefjord/Roskildefjord wydanej w 2006 r., urobiłem do ewentualnego wspólnego pływania tam żonę, zapewniłem sobie w rejsiku udział syna i synowej – jako marynarzy i zacząłem od pierwszych dni stycznia 2013 załatwiać żeglowanie po akwenie Isefjord/Roskildefjord – tak przez Kulińskiego, w jego książce wychwalanym.
Plan był, aby pożeglować tam przez tydzień, a potem – po wyjeździe do domu Synostwa – my z żoną zostaniemy ze 2 dni w Kopenhadze, gdzie moja Piękna i
Mądra nigdy nie była (ja byłem pod żaglem kilkakrotnie). Pierwotnie szukałem czarterowni duńskich w tym obszarze, z wykorzystaniem haseł do wyszukiwarki – najpierw po angielsku, potem po duńsku (z pomocą wujka Google). Nie udało mi się na tym akwenie znaleźć ŻADNEJ czarterowni – a jak sie popatrzy w Google Earth – to w każdym porcie i porciku – stoi z 50 – 100 łódek. Nie dając za wygraną – napisałem na adresy mailowe – które Kuliński przytacza w swojej książce. ZERO reakcji. Pomyślałem – może zima – porty nie pracują – i następnie napisałem do Duńskiego Związku Żeglarskiego. Przyszła grzeczna odpowiedź, że oni się przyjemniaczkami nie zajmują – one są od wyścigów.
No to metodycznie ustaliłem adresy mailowe wszystkich portów i przystani na akwenie obu tych fiordów i napisałem do każdego (ponad 10 szt.) grzeczny liścik elektroniczny, po angielsku do każdego z tych porcików, przyszły DWIE odpowiedzi, jedną z nich przytaczam dosłownie, poniżej, druga była bardzo
podobna. No to jeśli on, Aborygen – nie zna nikogo kto mógłby łódkę na tym akwenie pożyczyć – to ja już nie wiem gdzie szukać. Dałem zapytanie w sprawie wynajmu łódki na Isefjord/Roskildefjord na polskiej, dyskusyjnej grupie żeglarskiej – pozostało – bez jakiegokolwiek odzewu.
Także w poszukiwaniach uruchomiłem Dunkę – koleżankę synowej, Dunka – jej służbowa znajoma – wskazała czarterownię NIEMIECKĄ w Małym Bełcie, w duńskim porcie Aabenra, ale tam byłem, to nie była atrakcja, nadto dojazd autem tam – to już tysiąc km, podczas gdy w okolice Kopenhagi – 500 km.
Szukałem też czarterowni polskich – w okolicy Szczecina – ale bez skutku, jest ich tam kilka – mają jachtów niewiele, albo były zajęte, albo mi proponowali wymianę w … Sztokholmie. Uruchomiłem swego koleżkę, żeglarza w Szczecinie, właściciela ćwiartki tamże, ale on tylko pływa w regatach po 3 bojach – nic o pływaniu przejażdżkowym nie wiedział – a kumpli ma tylko regatowców.
Skapitulowałem, wynająłem na tydzień w połowie czerwca łódkę 27 stóp z Peenemünde (łatwy dojazd ze Świnoujścia) i po raz kolejny popływam sobie z bliskimi po Greifswalder Boden. Wczoraj do Niemców wrzuciłem podpisaną umowę czarterową do skrzynki. Niemcy byli w kontaktach grzeczni i rzeczowi, jak zatelefonowałem do nich (mówię jako tako po niemiecku) – to wszelkich informacji mi udzielili. Z tego wynika, że wkrótce chyba w Kopenhadze – nie będę. Bardzo tym wszystkim jestem zdumiony i zaskoczony.
Tyle sprawozdania z pływania (niestety – wirtualnego) w Isefjord/Roskildefjord. Mimo, że Don Jorge tak zajmująco przedstawia ten akwen w swojej książce – nie bardzo wiem jak można by tam popływać na wynajętym tam jachcie,
Andrzej
———————————————
Poniżej cytat z jednej z dwu odpowiedzi jaką dostałem mailowo z Danii:
Hey Andrzej
Sorry , I can`t help you.
I don`t now anyone , who rent yacht out in Roskilde fjord.
Best Regards
Per Berg Hansen
Havnefoged
Za zgodą: http://kulinski.navsim.pl/