Dinghy Atlantic – Kierując się na południe do Algarve

0
645

 

„King of Bongo” splynął szczęśliwie wybrzeże Portugalii od Seixal koło Lisbony na poludniowe wybrzeże (Algarve) – na razie jestem w Alvor, dziś przemieszczam się do Portimao. Ale najważniejsze w tej chwili są przygotowania łódki do przeskoku na Maderę i potem Kanary.

 

 

Co się działo po drodze?

Sines – 3 dni postoju, rozłączam się z Patrickiem niestety, który ma trochę pilniejszy plan dotarcia na Kanary. W porcie pewnego razu odkrywamy wyciek oleju z pobliskiej rafinerii! Brudna linia wodna, cumy i ponton! Miłe miasteczko, ale niewiele się działo.

Vila Nova de Milfontes – fantastyczne kotwicowisko na rzece, w 100% osłonięte, spokojne, prądy nie rwały kotwicy, kameralne i niesamowite okolice. Polecam wszystkim na dłużej, zostałem tam tydzień.

Arrabida – surferska wioska bez portu, kotwicowisko bezpieczne przy wiatrach N i NW. Zatrzymałem się tam z braku wiatru i paliwa oraz dużych fal. Mając w perspektywie kiepską wiatrowo prognozę, pojechałem autostopem w interior zatankować mój roboczy kanister. Plan 100% się powiódł, jechałem w sumie 4 samochodami obraz nr 1

Sagres i okoliczne kotwicowiska – podobnie jak ostatnio na Mateńce – nic specjalnego. Szkoła Nawigatorów Henryka Żeglarza – stosownie do swojej ceny wejściowej (3 eur) – 3 euro nie żal, ale też bez rewelacji wn środku. Za to znalazłem inny skarb: dobrą, całą matę samopompującą ThermaRest. Spotkałem też ciekawą osobę – Lily, egipcjankę na malym kabinowym katamaranie sklejkowym prod. brytyjskiej z 1961 (stan super!) – „Double Dutch”. Płynąc do Sagres miałem 3-metrowe kotłujące się we wszystkie strony fale, odbijające się od klifów, krzyżujące się z powodu zmiany wiatru i do tego wszystkiego prądy… wyglądało hardcorowo, ale kadłub wybronił się pięknie – nie wziąłem nawet do środka wody ani bryzgu. Maiłem też przygodę z pontonem, która mogła się źle dla niego skończyć, ale wybronił się solidnie. Zostawiłem go przywiązanego na niskiej wodzie do betonowego pirsu, a po powrocie byl pełen wodu i dość wyraźnie obdrapany od gory – więc musiał utknąć na przypływie pod pomostem! Nieźle, że nic mu się nie stalo – siły byly na pewno ogromne. Gratulacje dla producentów, Proscan Marine (pontony.waw.pl)

Lagos – i fantastyczne okolice, klify, skalne groty – jest to na filmie, poświęcilem trochę paliwa na eksplorację pontonem. Stałem 3 dni przy plaży na prawo od wejścia do portu, nieosłonięty, ale wiatry były słabe i od lądu.

Alvor – poza piękną laguną i bardzo bezpiecznym kameralnym kotwicowiskiem, nie ma tu nic ciekawego, wbrew opiniom wcześniej zaslyszanym. Miasteczko jest zwyczajnie zwyczajne, plynę dalej do Portimao. Kiedy zauważyłem, że wlokę kotwicę, wydałem więcej liny – pomogło, kotwica złapała ponownie, ale za to nie zauważylem, że przemieścilem się w związku z tym nad płycizny. Jakież zdziwienie, gdy wróciłem z miasta, a łódka stała już dobrze na twardym… wykorzystałem tą okazję do obczyszczenia łódki, szczególnie poniżej linii wodnej.

Za zgodą: http://dinghyadventures.pl 

Komentarze