„Jachtostop” – na Bałtyku też jest możliwy

0
1008

 

Tak jak można podróżować po całym świecie łapiąc okazję, wystawiając rękę przy drodze, tak również możliwe jest pływanie jachtem „na stopa”… Zainspirowany sytuacją jaka przydarzyła nam się na początku tego sezonu na Bałtyku postanowiłem przyjrzeć się temu tematowi. Jak się okazuje na świecie dzieje się całkiem sporo w tej materii. Dla wielu osób, które odważą się na taki styl życia jest to fantastyczna przygoda, za symboliczne kwoty. Mnogość wrażeń jakie towarzyszą takim podróżą jest nieoceniona.

Na początku czerwca, będąc w Klajpedzie gdzie odstawialiśmy wyczarterowany na Litwie jacht szukaliśmy sposobu na powrót do Trójmiasta. Oczywiście podróż powrotna autobusem została odrzucona w przedbiegach jako zbyt banalna. Los uśmiechnął się do nas i tym razem. Szukając „okazji” w kłajpedzkiej Ost Marinie, gdzie z racji czerwcowego, długiego weekendu cumowało kilka jachtów pod Polską banderą, które lada moment miały wyruszać w stronę Trójmiasta. Od wyboru do koloru… Dla nas łakomym kąskiem był powrót na osławionej rejsem dookoła świata pod komendą Krzysztofa Baranowskiego s/y Lady B.

 

obraz nr 1

 

Przyjazny kapitan i zarazem właściciel tego wspaniałego jachtu zgodził się zrobić nam przysługę i zaprosił nas na pokład. W drodze powrotnej z Litwy towarzyszyły nam przeważająco słabe wiatry,  mimo wszystko byliśmy zafascynowani własnościami nautycznymi „Pani B” . Zdecydowanie  nie przez przypadek kpt. Baranowski zdecydował się popłynąć właśnie na niej. Poznaliśmy mnóstwo ciekawych i nieoficjalnych historii związanych z rejsem kpt. Baranowskiego, lecz zarezerwowanych tylko dla ludzi, którzy współdzielili życie Lady B.

To właśnie z okazji tego rejsu, przypomniałem sobie o artykule, który czytałem jakiś czas temu w jednym z czasopism żeglarskich. To była historia młodej pary, która zdecydowała się na popłynąć w podróż poślubną jachtostopem. Pierwszy rejs spędzili żeglując po Polinezji Francuskiej odwiedzając najbardziej wschodnie wyspy Oceanii, z Markiz przez archipelag atoli Tuamotus na Tahiti. Po raz drugi wystartowali z Wysp Salomona żeglując w stronę Papui Nowej Gwinei.

http://sailbook.pl/public/img_cache/800×600/watermark/71f8b6d5ef3c36ee0cf4b0f9f4c293e7_IMG_9567(1).jpg

Monika i Michał w tamtej opowieści przekonywali czytelników do tego, iż nie trzeba być milionerem, aby odwiedzić najodleglejsze zakątki świata. Nie trzeba wcale korzystać z usług drogich biur podróży i pływać luksusowymi wycieczkowcami, aby odnaleźć te fascynujące lądy o zupełnie odmiennych kulturach. Cytując ich tekst:

 „Po morzach i oceanach na całym świecie pływają nieustannie prywatne jachty. Nie mam na myśli dopieszczonych łódek, które ich bogaci właściciele wykorzystują kilka razy w roku na wakacje, ani jachtów czarterowych w Chorwacji czy na Martynice. Mówię o dobrze przygotowanych morskich jachtach, na których ich właściciele mieszkają całe lata pływając dookoła świata. Trudno powiedzieć, ile jest takich łódek i żeglarzy na wodzie. Oni sami szacują, że pewnie kilka tysięcy. Ci żeglarze, najczęściej pływający w pojedynkę i radzący sobie z żeglugą samodzielnie, lubią oczywiście dobre towarzystwo i pomoc w prowadzeniu jachtu. Nie trzeba więc czarterować za duże pieniądze jachtów, szukać kapitana i kompletować liczebnej załogi, żeby zmniejszyć koszty rejsu. Wystarczy znaleźć taki prywatny jacht i dołączyć do jego właściciela jako załogant. Ale nie do pracy, tylkodo wspólnej przygody, jako kompan podróży. Cała trudność polega na znalezieniu takiego jachtu, umówieniu się w konkretnym miejscu na odpowiednich warunkach, dostanie się do tego miejsca oraz na końcu już samo zaokrętowanie.”

Największym zagrożeniem takiego stylu podróżowania jest to, że nie mam możliwości na głębokie poznanie charakteru pływającego na danym jachcie człowieka. Możemy mieć mnóstwo szczęścia i trafić na odpowiedzialnego człowieka, który jest zarazem duszą towarzystwa i dobrym mentorem. Przy odrobinie pecha nasze wymarzone wakacje spędzimy (przynajmniej do następnego portu) z cholerykiem, który zamierza wprowadzić na jacht zasady z marynarki wojennej. Jednym zdaniem, kto nie podejmuje ryzyka ten nie pije szampana.

W Internecie jest mnóstwo historii, polsko i anglojęzycznych,  ludzi, którzy właśnie odbywają przygodę swojego życia, bujając się na falach wielu mórz i oceanów. Ku pokrzepieniu serc podaje kilka stron, które inspirują i pozwalają puścić wodzę fantazji. Znajdziecie tam bezcenne rady, które wspaniale pomogą ułatwić Wam organizację swojej przygody życia. Poniżej podaje adresy, kilku z nich. Oto one:

  1. http://jachtostop.blogspot.com/
  2. http://www.podrozposlubna.com/
  3. http://vagabundos.pl/2011/12/21/imperium-slonca-czyli-jak-zlapac-jachtostop-na-pacyfiku/
  4. http://magda-tomek.com/2012/03/jachtostop/
  5. http://www.national-geographic.pl/uzytkownik/blog/wpis/jachtostopem-do-australii-marzenia-sie-spelniaja/andrzej/

 

Znajdź wolną koję :

 

  1. www.cruiser.co.za
  1. www.floatplan.com
  2. www.sailnet.com
  3. www.sailingnetworks.com
  4. www.7knots.com
  5. www.findacrew.net
  6. www.crew4u2sail.com

„Jak wiadomo marzenia się spełniają, pod warunkiem, że je realizujemy” – powodzenia !

 

 Rafał Skroński

Komentarze