Miejscowi działacze żeglarscy, władze Warmii i Pomorza ciągle starają się promować uroki Zalewu Wiślanego. Powstała tam sieć nowych marin pod nazwą „Pętla Żuławska”. Działa tam kilka aktywnych szkółek żeglarskich. Rozgrywane są liczne imprezy promujące ten region w Polsce i Europie. Organizują między innymi międzynarowdowe regaty i wszystko to dla wyeksponowania mało znanego jeszcze akwenu, o wielkim potencjale, jakim jest Zalew Wiślany, nazywany Zalewem Możliwości. Czy musi tak zawsze być, że jedni robią wszystko co najlepsze, a drudzy mają całą tą pracę gdzieś i prowadzą swoje gierki?
Coraz częściej żeglarze, pływający po wodach Zalewu Wiślanego, skarżą się na uciążliwości związane z kontrolami Służb Celnych i Granicznych na tym obszarze. Dotyczą one zarówno obywateli polskich jak i mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego. Do naszej redakcji dotarł list opisujący wydarzenia sprzed 12 dni. Przedstawia, jak to dwie jednostki spędziły na kontrolach około 3 godziny. Kilkukrotnie przechodząc te same procedury i słysząc, że kadłuby jachtów powinny zostać przewiercone by sprawdzić czy aby nie znajdują się tam towary zakazane… Każdy z żeglujących, po wodach wschodniego Bałtyku, kilkadziesiąt razy dziennie słyszy na kanale 16 irytujące wywoływanie, podawanie współrzędnych geograficznych jednostek, które akurat zainteresowały Straż Graniczną Krynica Morska (widocznie zwykła lornetka już nie wystarcza). Czy to na pewno z troski o bezpieczeństwo żeglujących po tym akwenie?
Rodzi się pytanie, czy działania SG i SC mają zniechęcić turystów do tego akwenu? Ci sami funkcjonariusze w Górkach Zachodnich, Gdańsku czy Helu przeprowadzają kontrolę jachtów przybywających zza granicy w 10 -15min, bez złośliwych uwag o potrzebie rozcinania dna w poszukiwaniu wyimaginowanego przemytu. Dlaczego tak jest? Przecież to te same jednostki i ta sama granica UE.
Takie traktowanie żeglarzy turystów przez nasze służby na Zalewie Wiślanym ma niestety drugą stronę medalu. Bywa, że służby celne Federacji Rosyjskiej postępują identycznie z naszymi rodakami, którzy chcieliby zwiedzić sąsiednie rejony. Czy wzajemne podkręcanie atmosfery „niechcianych” gości komuś służy?
Jako żeglarz, który co roku kilkukrotnie zawija do portu Bałtijsk, nigdy nie spotkałem się z takimi działaniami służb rosyjskich. Choć szczerze przyznam, często bywa bardzo smiesznie podczas wypełniania, na sztukę sterty nikomu nie potrzebnych papierów.
Jednak zderzenia z naszymi służbami we Fromborku nie były śmieszne, nieodłączna atmosfera przesłuchania… Przykro stwierdzić, ale jeszcze nigdy nie obyło się bez sprzeczki w walce o swoje prawa :/
Redakcja SailBook.pl
20 maja 2016 r., luksusowa motorówki „Mon Juul”, „Felicia” wyszły na trasę Bałtijsk – Frombork.
Około 15 godzin 20 maja 2016 roku, jacht „Mon Juul” przekroczył granicę Federacji Rosyjskiej i Rzeczypospolitej Polskiej. Na kanale 16 nikt ze straży granicznej Rzeczypospolitej Polskiej na wołanie nie odpowiedział. W momencie przekraczania granicy od granicznej boji odszedł kuter straży i obrał kurs by zbliżyć się do jachtów. Po podejściu do jachtów strażnicy dali polecenie by podążać za nimi. Kapitanowie jachtów otrzymali rozkaz cumować do statku straży granicznej po obu burtach. Po zakończeniu procedury cumowania, polski strażnik graniczny przeszedł na jacht „Mon Juul” i zażądał okazania dokumentów na prowadzenie jachtu, dokumentów jednostki, flary oraz środki zbawienia (ratunkowych?). W trakcie kontroli ze strony Krynicy Morskiej do jachtów przycumowanych do statku straży granicznej, przybliżył się poduszkowiec. 3-4 krotnie okrążył przycumowane do siebie jednostki w bliskiej odległości (około 2-3 metry od nich), po czym zbliżył się do kadłuba jachtu „Mon Juul” na odległość 1-2 metrów. Na uwagę kapitana jachtu „Mon Juul”, o tym, że takie zachowanie może spowodować niebezpieczeństwo zderzenia statków, jeden z polskich pograniczników, znajdujący się bezpośrednio na otwartym pokładzie poduszkowca złapał ręka za kaburę pistoletu (broni z kabury nie wyciągał). Łódź na poduszce powietrznej odeszła od zacumowanych statków tylko po uwagach polskiego pogranicznika, kontrolującego jednostki i znajdującego się w tej chwili na jachcie „Mon Juul”. Po zakończeniu procedur kontroli granicznej, jacht „Mon Juul” położył się kursem na p. Frombork na przejście kontroli celnej.
Około 16-17 godzin jacht „Mon Juul” dotarł do przejścia kontroli granicznej i celnej w p. Frombork. Na pokład jachtu weszło trzech pracowników służby celnej i trzech straży granicznej. Kontrola celna trwała około 1 godziny. Urzędnicy ponownie zażądali dokumentów do kontroli. Po uwagach kapitana, o tym, że wszystkozostało już sprawdzone i pokazaniu kopii dokumentów sporządzonych przez polskie służby graniczne na przejściu granicznym (1 godzinę wcześniej), przedstawiciele urzędu celnego we Fromborku wskazali, że to nie ich urząd i nie interesuje ich ten protokół. W rezultacie procedura sporządzenia trwała jeszcze około 30 minut. Wszystkie dokumenty fotografowob telefonem komórkowym. Po pełnej weryfikacji dowodzący strażnikami stwierdził, że chce by otworzono kadłub jachtu do kontroli zbiorników paliwa. Na szczęście jeden z celników, przekonał starszego zmiany, że tego robić nie trzeba. Ogólne kontrola trwała około 1,5-2 godziny. Na uwagę kapitana, o tym, że to bardzo długo, starszy celnej zmiany odpowiedział, że nawet 2 godziny to za mało!
Następnie do odprawy celnej przybył jacht „Felicia”. Na pokładzie jachtu znajdowała się rodzina 5 osób (w tym 2 letnie dziecko). Wszyscy członkowie załogi, w tym i dziecko, zgodnie z zaleceniami urzędu celnego, zostały wysłane na molo. Na pokładzie pozostał tylko kapitan z przybyłymi pracownikami służby celnej i straży granicznej. Podczas kontroli wielokrotnie zwracali uwagę, że należałoby wiercić niektóre elementy konstrukcji jachtu, w celu przeprowadzenia bardziej szczegółowej kontroli. Na zastrzeżenia i uwagi kapitana, o tym, że nie trzeba tego robić i wystarczy sprawdzić interesujące miejsca za pomocą specjalnych środków technicznych (np. sond czy kamer) od przedstawicieli służby celnej otrzymano odpowiedź, że takich nie posiadają. Jacht został w końcu zwolniony tylko dlatego, że pojawiła się nowa zmiana pracowników odprawy celnej, ponieważ nowo przybyły starszy zmiany oświadczył, że w ubiegłym roku ten jacht był rozebrany całkowicie i wszystkie elementy konstrukcyjne, które wzbudziły podejrzenia spełniają wymagania prawne i nie są ukrytymi schowkami (dodatkowo zaznaczę, że poprzednia kontrola pod koniec 2015 r, zajęła w sumie 4 godziny). W wyniku kontroli została uszkodzona instalacja nawigacyjna co doprowadziło do wyłączenia systemu nawigacji i świateł. Kapitan jachtu był zmuszony iść do Krynicy-Morskiej “na ślepo”.
21 maja 2016 roku, jacht „Mon Juul” szedł kursem wzdłuż toru wodnego z Krynicy Morskiej do Fromborka. Jacht dogonił statek straży granicznej a na pokład weszła kontola polskich pograniczników. Ponownie zażądano okazania dokumentów jachtu, dokumenty sternika, flar i środków ratunkowych. Kapitan poinformował urzędników, że wszystkie dokumenty są w porządku i wszystkie niezbędne narzędzia znajdują się w dobrym stanie, przedstawiając im kopie protokołów oględzin, z okresu od 20 maja 2016 roku. To wyjaśnienie nie odpowiadało pogranicznikom i kontrola rozpoczęła się na nowo. W tym czasie kapitan powinien był zachować dotychczasową prędkość ( 8,5 węzłów) i poprzedni kurs. W tej kontroli wzięło udział 5 oficerów straży granicznej. W czasie sprawdzania jachtu m.in. przeszukiwali bakisty, podnosili podłogi, sprawdzali maszynownię. Po prośbie kapitana o odpis protokołu kontroli, funkcjonariusze straży granicznej odmówili wydania go argumentując, że oni nic do rąk nie dają. Następnie rozkazali zmniejszyć prędkość i grupa kontrolująca zeszła z jachtu.
Podobne działania odbyły się w stosunku do łodzi „Alba”, któy przekraczał granicę państwową Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 21 maja 2016 roku.
Roman Miedwiediew