Załoga Selmy ponownie w komplecie!
Po pięciodniowym, forsownym marszu i dotarciu na szczyt antarktycznego wulkanu Erebus (3,794 m)
– 6-cio osobowy „Zespół Górski” powrócił na jacht – czekający pod opieką „Zespołu Morskiego” na zatoce BackDoor Bay przy wyspie Rossa.
Selma w Backdoor Bay_Fot.P.Lubaczewski_SelmaExpeditions.com
„To był długi marsz… Jesteśmy bardzo zadowoleni – zarówno ze zdobycia tego niezwykłego wulkanu jak i z powodu bezpiecznego powrotu na Selmę. Wszyscy się sprawdzili – i zespół, który wszedł na prawie 4ro kilometrową lodową górę oraz pozostała na jachcie część załogi, która często w mroźnym wietrze i przy napierających lodach, dbała w tym czasie o jacht. Ekipa Selmy znowu jest razem” – powiedział po powrocie kapitan Piotr Kuźniar. .
Wejście przez załogę Selmy na Erebus, najdalej na południe położony – czynny wulkan o wysokości 3,794 m nad poziomem morza – nastąpiło tydzień po dotarciu przez polski jacht – na żaglach – do południowej ściany lodowej Zatoki Wielorybów antarktycznego Morza Rossa – do pozycji: 78º43’926 S co zostało uznane jako rekord świata żeglugi na Południe. Obecne wyzwanie było finalnym punktem rejsu s/y Selma Expeditions na Morze Rossa i rozpoczęło się z Zatoki BackDoor Bay o koordynatach 77° 33.49S, 166° 13.21E, kolejnego miejsca związanego z Ernstem Shackletonem, który dotarł tutaj w lutym 1908 roku. To także jedno z głównych wyzwań wyprawy SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ, dedykowanej wielkiemu podróżnikowi i odkrywcy sir Ernstowi Shackletonowi w 100 lecie jego śmierci.
„Projekt Erebus” został rozpoczęty 18 lutego 2015 i zajął łącznie 6 dni. Wejście na szczyt zostało zrealizowane przez część załogi jachtu Selma Expeditions czyli „Zespół Górski” w składzie: kpt. Piotr Kużniar, Piotr Lubaczewski, Krzysztof Jasica, Michał Gawron, Krzysztof Pełka i Artur Skrzyszowski. Pozostali na jachcie: czyli „Zespół Morski” w składzie: Damian Święs, Dusan Jamny, Jacek Załuski i Leszek Rychlik pod dowództwem zastępcy kapitana – Tomka Łopaty – prowadzili wachty kotwiczne w często zmieniających się warunkach pogodowych i lodowych, co jak się okazało wcale nie było łatwe….
Największym wyzwaniem okazało się dostosowanie kondycji fizycznej uczestników – od ponad miesiąca przebywających na stosunkowo niedużym, 20-to metrowym jachcie – do długiego marszu w wysokie góry. Plan zakładał pokonywanie codziennie przewyższenia około kilometra w temperaturze często poniżej minus 20 stopni C i w zmiennej pogodzie. Pierwszy dzień zajęło kompletowanie i przygotowanie sprzętu oraz porcjowanie i pakowanie żywności. Następne 4 dni zajęło wejście od poziomu morza na szczyt góry – na prawie 3,800 m. Powrót na jacht – kolejny jeden dzień.
Załoga Selmy_na szczycie Erebusa_Fot.P.Lubaczewski_SelmaExpeditions.com.
W drodze na szczyt Erebusa zespół kpt. Piotra Kuźniara założył 3 kolejne obozy: Obóz I – na wysokości 900 m nad poziomem morza, Obóz II na wysokości 1800 m oraz obóz II – na wysokości 2,900 metrów. Niezależnie, dodatkowo przygotowano Obóz Bezpieczeństwa – z dodatkową żywnością, paliwem i środkami awaryjnej komunikacji – na wypadek załamania pogody, lub gdyby powracający zespół nie zastał oczekującego jachtu.
Obóz III był bazą do wyjścia na szczyt (3,794 m). Spędzono w nim 2 „noce” przed i po dotarciu na wulkan. Podczas noclegu w bazach używano specjalne namioty ekspedycyjne, jednak nawet w nich temperatura spadała do minus kilkunastu stopni C. Uczestnicy byli na to przygotowani, mieli odpowiednie śpiwory i specjalną odzież termiczną. Wcześniejsze treningi przetrwania na lodowcu w Alpach rok temu – bardzo się tu przydały. Obóz Bezpieczeństwa – na szczęście nie musiał być użyty. W trakcie wejścia na szczyt – jacht z drugą częścią załogi, pod dowództwem z-cy kapitana Tomka Łopaty, kilkakrotnie podnosił kotwicę, a nawet opuszczał zatokę, aby ominąć napływający od morza lód – ale w dniu powrotu – był na miejscu.
Relacja Zespołu Górskiego: „…Pogoda generalnie dopisywała. Pierwszy dzień podejścia był widokowy i słoneczny, drugi niestety gorszy: mgła i marsz po omacku, ale w trzecim dniu między Obozem II i III – znowu poprawa pogody i dobra widoczność. Podczas czwartego dnia marszu – podczas ataku na szczyt wulkanu – wiatr ucichł prawie kompletnie i wyszło słońce. Kiedy doszliśmy na szczyt – biel góry z lodu i śniegu zmieniła się w żółto-czarną. Sama korona wulkanu jest usypana z lawy i bomb wulkanicznych. Wulkan jest czynny, cały czas dymi, a na zboczach są śnieżne kominy fumaroli. Z wnętrza krateru wydobywały się obfite dymy i opary a czasem pomruki. Dobra widoczność – na niedaleką górę Terror, to były wulkan. Dalej, aż po horyzont – wielka równina lodowca szelfowego Rossa. Widoczność idealna – na sto-kilkadziesiąt km. Na morzu widoczne białe smugi paku lodowego. Ale przysłonięte wyziewami słońce jest bardzo małe i ma kolor czerwony. Jest jasno, ale mimo, że staliśmy na wulkanie – temperatura spadała bardzo gwałtownie. Po serii zdjęć – pod biało-czerwona flagą na szczycie wulkanu – zeszliśmy do Obozu III. Po odpoczynku, posiłku i krótkim śnie – wróciliśmy jednym forsownym, kilkunasto-godzinnym marszem do domu – na Selmę. Jacht czekał…”.
Powrót z Erebusa_D5_WK_fot.P.Lubaczewski_SelmaExpeditions.com
Najbliższe plany załogi Selma Expeditions zakładają jednodniowy odpoczynek i odwiedziny w okolicznych bazach polarników sprzed 100 lat, oprócz Shackletona – także Scotta. Jednak potem jacht z polsko-czeską załogą musi już rozpocząć drogę powrotną – i w miarę szybko opuścić powoli już zamarzające Morze Rossa. Temperatury spadają z dnia na dzień (dziś od minus 6C do minus 12 C, prognoza na jutro minus 9 do minus 15). Wkrótce pojawi się tu młody lód.
W drodze powrotnej, po przejściu strefy paku lodowego pomiędzy Morzem Rossa i Oceanem Południowym, przyjdzie jeszcze czas na dokładne określenie drogi powrotnej. Przygoda czeka za horyzontem, a jak mawia Dusan – „droga jest naszym celem„…
Z pokładu s/y Selma Expeditions
Piotr Kuźniar i Krzysztof Jasica
22 lutego 2015, okolice Wyspy Rossa, Zatoka Back Door Bay, McMurdo Sound, Morze Rossa.
Czekając na Zespół „Górski” kapitana Piotra Kuźniara wracający z wyprawy na wulkan Erebus – s/y Selma Expeditions z Zespołem „Morskim” z zastępcą kapitana Tomkiem Łopatą omija kry lodowe: 77° 33.49S, 166° 13.21E / Kurs: 26° @ 0.3 knots.
Zatoka Back Door Bay – zostałą nazwana przez Ernsta Shackletona w trakcie kierowanej przez Niego Brytyjskiej Wyprawy Antarktycznej 1907-1909 i stałą się naturalnym portem w trakcie pobytu w bazie na pobliskim przylądku – Cape Royds.