Don Jorge,
Za namową Andrzeja „Colonela” Remiszewskiego wysyłam poniższy tekst. Andrzej mówił, bym napisał parę słów o sobie i dołączył zdjęcie. Żegluję na swojej
łódce – Maxus 28 w wersji szybrowej, ale i na jachtach czarterowych oraz jachtach moich kolegów. Żegluję turystycznie, rekreacyjnie i regatowo.
Staram się to robić coraz lepiej. Żegluję po morzach i jeziorach na wszystkim na czym się da. Żegluję od niedawna – raptem pewnie z dziesięć czy
kilkanaście lat.
W latach 2012-2013 byłem inicjatorem i realizatorem „Szkółki regatowej” – społecznego (bezpłatnego) ruchu dla żeglarzy chcących mieć większą
świadomość pływania. Zrobiliśmy kilka spotkań teoretycznych (przychodziło po ok. 40 osób), zrobiliśmy kilkanaście czy kilkadziesiąt zajęć praktycznych.
Ideą tego pomysłu był fakt, iż kiedyś jak chciałem zacząć pływać w regatach i rozpocząłem od szukania wiedzy na ten temat – przyszli koledzy regatowi
bronili tej swojej wiedzy jak niepodległości. A że z natury jestem bezpośredni – wkręciłem się jednak do załogi regatowej, nauczyłem się
podstaw i później stworzyłem swoją załogę. Wygraliśmy sezon w PPJK zdobyliśmy v-ce mistrzostwo Polski na śródlądziu i na morzu. Zdobyliśmy
jakąś wiedzę. Gdy sobie przypomniałem jak trudno było o tą wiedzę – uznałem, że pomogę innym i na złość wszystkim będę opowiadał wszystkim chętnym jak
pływać skuteczniej. Inicjatywa spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, a teraz nawet z powielaniem przez znane osoby w innych miastach. Przez Szkółkę
przeszło pewnie ok. 100 osób, może trochę mniej.
O mojej łódce i drodze do realizacji marzeń pisałem na bieżąco tu: http://www.sailforum.pl/viewtopic.php?t=9503&start=0
Wiktor „plitkin” Plitko
—————————————————————————————-
Jako nowy członek SAJ postanowiłem napisać o czymś, co dręczy mnie od jakiegoś czasu.
Turystyka regatowa.
Lubię żeglować. Lubię się ścigać. Mam jacht. Pływam nim z 3-letnią córką, pływam nim z moją dzielną załogą w regatach, pływam z rodziną po szuwarach, pływam samotnie. Pływam nim po Mazurach, po wielu innych polskich i zagranicznych akwenach śródlądowych i morskich. Pływałem po Zatoce Gdańskiej, Zalewie Wiślanym. Pływałem w Niemczech, Danii, Finlandii. Chcę popłynąć dookoła Europy na Śródziemne (zaliczając po drodze wszystkie możliwe regaty) by za rok czy dwa wrócić rzekami lub na przyczepie. To dobra dzielna łódka. Lubię ją. Uśmiecham się jak ją widzę. Babooshka.
Zważając na powyższe mogę chyba z pewną dozą nieśmiałości mianować się „żeglarzem”.
Coraz częściej natomiast spotykam się z bardziej szczegółowym podziałem (chyba chęć podziału jest jakąś ciągle nie opanowaną cechą ludzką): „jesteś regatowcem i kręcisz się w tym bagienku” – słyszę z pogardą od bardzo znanych i szanowanych żeglarzy. „Jesteś turystą-amatorem” – czytam w oczach wybitnych sportowców, którym do pięt nie dorastam i nigdy nie dorosnę. Sam jednak wolę mówić, iż po prostu sobie żegluję.
Co więc robię? Uprawiam turystykę regatowa. To jest jakaś tam forma żeglarstwa, fascynuje mnie ona od kilku lat. Nie ma w niej podziału na turystów, regatowców, kapitanów, sterników – tych plastikowych/tekturowych/morskich/starożytnych/prawdziwych i podrobionych. Są po prostu ludzie – żeglarze.
Na czym owa turystyka regatowa polega? Otóż taki Fin w Helsinkach bierze swoją łódkę – pięknego zadbanego oldtimera, stawia membranowe żagle i płynie w towarzystwie swoich kolegów lub w pojedynkę wokół bojek/znaków/wysp czy po prostu do innego portu. Nie ma wypasionej elektroniki, wysokości stania w łódce, zapasów piwa na cały sezon. Ale ma liny z dyneemy, dobry osprzęt, perfekcyjnie trymuje żagle, dba o optymalny przechył, wykorzystuje każdą odkrętkę wiatru, a jego wózki szotów foka się nie zapiekły w jednej nie zmienianej od lat pozycji. Albo taki Niemiec – przypływa swoją łódką do Kilonii by się pościgać, wieczorem się świetnie bawi na imprezie żeglarskiej, a jutro znowu startuje w wyścigu. Za miesiąc spotykam go w Helsinkach – przypływa tam turystycznie, zwiedza miasto a przy okazji ściga się z nami. Albo taki ja – przez ostatnie 2-3 lata zwiedziłem więcej portów i akwenów niż niejeden mój kolega żeglarz, który przez 20 lat ciągle pływa po tej samej Zatoce Gdańskiej lub Mazurach.
Byłem wielu portach i na wielu akwenach bo tam były regaty. Po wyścigu nie zawsze spływamy do portu – czasem pływaliśmy dalej by popatrzeć sobie na piękne widoki, poznać linię brzegową, „rozpracować” fajne miejscówki albo połowić ryby na Mistrzostwach Świata.
Mam to wszystko w głowie i gdy po raz kolejny słyszę wygłaszany z pogardą tekst „to wasze regatowe bagienko, jakie szczęście, że ja turystą jestem i się nie ścigam” – zastanawiam się: dlaczego czasem tak usilnie niektórzy żeglarze szukają różnic pomiędzy mną i sobą? Dlaczego sami z siebie dzielicie nas, żeglarzy, na regatowców (z pogardą) i turystów? Brakuje Wam tego, że nas wszystkich dzielą urzędnicy wprowadzając patenty morskie i śródlądowe, motorowodne i żeglarskie? Dlaczego gardzicie tym, iż chcemy się rozwijać, że szukamy ciągłego doskonalenia w tej kochanej przez nas wszystkich sztuce jaką jest żeglarstwo? Lubię mieć perfekcyjnie wytrymowane żagle, lubię mieć dobry osprzęt, lubię umieć pływać skutecznie i szybko. To czego uczymy się w regatach daje nam większe bezpieczeństwo, lepsze panowanie nad jachtem, szybsze lub skuteczniejsze dotarcie do celu. To pomaga nam w codziennym pływaniu, w tym również poza wyścigami. Nie zawsze też pędzimy: czasem sadzam córkę za sterem swojej łódki i odpalam spinakera – po to by płynąć tam gdzie wieje wiatr, a nie tam gdzie potrzebuję. Jak się znudzi – zawracam. Czy jestem inny niż Wy?
Proszę Was: nie dzielcie nas – żeglarzy na gatunki czy kategorie. Przestańcie z pogardą wypowiadać się o „tych wariatach regatowcach”. Uprawiamy turystykę regatową: skuteczną, bezpieczną, przyjemną i zdrową. Czerpiemy z samego pływania ogromną dawkę emocji ciągle szukając doskonalenia swych umiejętności. Tak samo walczymy z betonem w postaci niesprawnych i przestarzałych instytucji (przypominam iż PZŻ ma pion sportowy, przeróżne komisje techniczne/regatowe/piony licencyjne i td. oraz jest jedyną oficjalną władzą reprezentującą ISAF i skutecznie utrudnia życie chcącym się ścigać żeglarzom).
Tak samo pływamy dla przyjemności, dla poznania nowych miejsc i nowych ludzi lub dla spędzenia czasu ze swoimi przyjaciółmi. Doskonalimy swój sprzęt, ale i umiejętności. Po prostu nas to bawi. Nas – żeglarzy, a nie regatowców/antyturystów/ścigantów/wariatów.
Aha: to dzięki nam – żeglarzom na Mistrzostwach Świata nieopodal wielkiego ognia olimpijskiego została podniesiona rok temu polska flaga w porcie.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich żeglarzy!
Wiktor „plitkin” Plitko”
Źródło: http://www.kulinski.navsim.pl