Miesiąc temu uratowano tajemniczą parę i siedmioro dzieci z wraku jachtu, ale od tamtego czasu nikt ich nie widział.
Galveston (USA) – Dwadzieścia dni temu straż przybrzeżna otrzymała wezwanie pomocy z 16-to metrowego jachtu. Głos w radiu powiedział, że na pokładzie znajduje się siedmioro dzieci, w związku z czym potraktowano sprawę jako priorytetową. Straż przybrzeżna powiadomiła strażaków z Galveston w Teksasie o zdarzeniu, aby przeprowadzić akcję ratunkową. Jacht leżał przewrócony na bok, na wpół zatopiony, około 300 metrów od brzegu. Utknął na mieliźnie. Para i ich siedmioro dzieci, ostatnie w wieku 12 miesięcy, zostali przetransportowani na ląd i zabrani do szpitala na badania.
Wypadek jachtu był wynikiem braku doświadczenia ojca dzieci, który był u steru. Nieprawidłowo obliczył prędkość prądów morskich. Nic w tym nadzwyczajnego. Dziwne jest to, co stało się później.
Wszyscy byli przekonani, że następnego dnia rodzina wróci do jachtu. Przygotowano wszystko do naprawy powstałych szkód, ale na plaży nikt się nie pojawił. Mieszkańcy Galveston dopiero kilka dni później powiadomili szeryfa o incydencie i zaczęli zabiegać o usunięcie wraku, z którego zaczęło wyciekać paliwo. Zgodnie z prawem, musi minąć 20 dni, aby można było ruszyć jacht bez obecności właściciela. Do tego czasu nikt inny, poza właścicielem, nie może go tknąć.
Szeryf próbował odnaleźć parę, ale odkrył, że podane przez nich dane osobowe są fałszywe i nie ma po nich śladu: „Znikli jak kamfora.” – powiedział w lokalnej telewizji.
Rodzina przybyła do Galveston kilka tygodni przez wypadkiem, ojciec dzieci zakupił tu jacht za gotówkę, przygotował wszystko tak, jakby wybierali się w daleką podróż, wypłacił wszystkie środki pieniężne, a następnie wyruszył wraz z rodziną w podróż.
Miejscowa policja rozpoczęła poszukiwania pary i dzieci w całym kraju, ale chociaż mogłoby się zdawać, że nie łatwo jest pozostać niezauważonym mając siedmioro dzieci, po rodzinie nie ma ani śladu.
Tłum. Izabela Kaleta
Źródło: www.solovela.net