W Rybniku pojawiliśmy się już w piątek,
jednak konieczność odebrania żagli z rąk Kamila (któremu gorąco dziękuję za pomoc), rzuciła nas jeszcze do Pszczyny. Potem odbiór Sowka z dworca, zamiana samochodów w Chorzowie (dzięki Kiler), nocleg w Katowicach i o siódmej rano z powrotem do Rybnika.
Nowe żagle, każdy z innej żaglowni, pierwszy start w klasie i pierwszego dnia widzimy że łódka jedzie o przynajmniej 5 stopni tępiej niż inni. Miejsca 6,6,6 (przypadek? – nie sądzę ;-)) i na koniec dnia jedna dosyć szczęśliwa trójka w skróconym z powodu dużych problemów z wiatrem wyścigu. Katastrofa.
Wieczorem konsultacje z Markiem Kloską, Tobiaszem Zajączkowskim i Michałem Wilanowskim, rysunki na serwetkach, kręcenie beczkami, pochylamy maszt trochę do tyłu…
(Wielkie dzięki za tak ciepłe przyjęcie w klasie)
Marek dostaje zadośćuczynienie i przesuwa wszystkich oczko niżej, długie wieczorne roztrząsanie tej sytuacji przynosi wniosek o wznowienie rozpatrywania.
Rano pyszne śniadanie w hotelu Stodoły i na rozpatrywanie jako świadek. Okazuje się, że dla Marka niestety sygnał skrócenia wydał się sygnałem przerwania, bo nie widział flagi i nie dosłyszał komunikatu głosowego. Ostatecznie sędzia podejmuje iście salomonową decyzję i pozwala Markowi zdecydować jakie zostanie przyjęte zadośćuczynienie. Marek koleżeńsko i w myśl idei fair play wybiera wariant średniej z poprzednich wyścigów.
Znów pozostali o oczko w górę (co wyjaśnia lekkie zamieszanie w wynikach).
Wreszcie na wodzie po sobotnich korektach łódka zaczyna jechać … Pierwszy wyścig start ze środka, robi się żużel i dojeżdżamy w takiej kolejności jak wystartowaliśmy, my na 5, ale i tak czujemy że jest lepiej, chociaż miny nadal nietęgie.
Drugi wyścig lepiej ustawiona trasa (a właściwie po prostu pewniejszy wiatr), dojeżdżamy 3 z minimalną stratą.
3 wyścig genialnie! Jedziemy na lewym w kryciu, my z przodu, Olo mówi: „krzycz zawietrzny robię zwrot”, krzyczę, Tobiasz mówi „rób” i sam się odkłada my sekundę dwie później, Tobiasz nie wytrzymuje jazdy poniżej nas i łapiemy go na karę 5 metrów poniżej linii mety, a Marka zmuszamy do zwrotu, my od razu na lewy i wchodzimy na drugim!
Ostatni wyścig – zmieniamy się z Tobiaszem na prowadzeniu co chwilę, Tobiasz wchodzi nam na górnym znaku na lewym, krzyczymy protest ale nie składamy, gdyż przewagę nad innymi mamy taką (zarówno my jak i Tobiasz), że raczej nie ma co liczyć na świadka.
Piękna ostatnia halsówka i znowu dwójka!
Mogłem coś pomylić ale emocje sięgały zenitu !function(e,n,t){var o,c=e.getElementsByTagName(n)[0];e.getElementById(t)||(o=e.createElement(n),o.id=t,o.src="//connect.facebook.net/pl_PL/sdk.js#xfbml=1&version=v19.0",c.parentNode.insertBefore(o,c))}(document,"script","facebook-jssdk");