Czwartego dnia regat już 39 jachtów ukończyło wyścig. Spośród 117 startujących, 65 jachtów są wciąż jest na morzu, a 13 oficjalnie wycofało się z rywalizacji.
Aktualnie prognozuje się, że największe szanse na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej ma czterech weteranów: Love & War, Quikpoint Azzurro, Wild Rose i Maluka of Kermandie – te jachty stanowią ogromny kontrast w porównaniu z drogimi, zbudowanymi z włókna węglowego, liczącymi 100 stóp Maxi, które zdominowały wyścig o pierwsze miejsce na mecie.
Love & War Simona Kurtsa jest trzykrotnym zwycięzcą wyścigu (1974, 1978, 2006). Jacht, zbudowany ponad czterdzieści lat temu, musi przybyć w Hobart przed północą tego wieczoru, aby zachować szansę na zdobycie po raz czwarty Pucharu Tattersalla. Ten drewniany, klasyczny jacht wygrał w dwóch całkowicie odmiennych epokach oceanicznych wyścigów, podkreślając trwałość jachtu i prawdziwego ducha Rolex Sydney Hobart: każda załoga ma szansę na zwycięstwo pod warunkiem wykazania prawdziwej pracy zespołowej, właściwej taktyki oraz nieustraszonego ducha. Love & War pozostało jakieś 40 mil morskich od końca.
Wild Rose Rogera Hickmana ma zaledwie 29 lat i był kiedyś własnością Boba Oatley’a. Jacht pokonał już przeciwności, na jakie natrafił podczas rajdu na południe. „Rano poruszaliśmy się z prędkością 30 węzłów pod spinakerem.” – mówi Jenifer Wells, nawigator załogi – „Położyliśmy się kilka razy, zerwało się cięgno kolumny steru, to wyglądało bardzo groźnie. Wyciągnęliśmy rumpel awaryjny i ściągnęliśmy żagle w dół, naprawiliśmy uszkodzony sterociąg i byliśmy z powrotem w wyścigu w ciągu 12 minut.”
Kolejny drewniany klasyk, Maluka of Kermandie, należący do jednej z wielu barwnych postaci wyścigu, Seana Langmana, 30-to stopowy jacht znajduje się jakieś 122 mil morskich od mety.
Obecnie, póki co, prowadzi na handicapie Quickpoint Azzurro Shane’a Kearnsa. Od Hobart dzieli go 108 mil.
Zawodnicy, którzy dotarli do Hobart po południu, wyglądali na zmęczonych i dumnych, a ich oczy były zaczerwienione.
„Wyścig jest zawsze bardzo odmienny i zawsze niezwykle trudny, a ten był wyjątkowy, ponieważ to był pierwszy Rolex Sydney Hobart mojej żony.” – wyjaśnia Philip Coombs, właściciel Simply Fun , którego amatorska załoga wyczyniała cuda, by chociaż przekroczyć linię startu. – „Zespół mam genialny. Trzy dni przed tym, jak mieliśmy wyruszyć do Sydney, nasz jacht miał rozległe uszkodzenia, więc w stoczni pracowali dzień i noc przez dwa tygodnie, aby nas przygotować. Jesteśmy szczęśliwi, że tu jesteśmy biorąc pod uwagę wszystkie czynniki.”
Polski jacht Selma Krzysztofa Jasicy znajduje się 5 mil na południowy zachód od Przylądka Raoul.
Zdjęcia: Carlo Borlenghi
Tłum. Izabela Kaleta
Źródło: www.rolexsydneyhobart.com