60-letni drewniany slup Southern Myth zakończył dziś swój 15-ty, i zarazem najszybciej ukończony, Rolex Sydney Hobart. Dotarcie do mety zajęło mu 4 dni i 2 godziny.
Załodze została jeszcze racja żywności na jeden dzień. Spakowali jej na pięć dni, czyli tyle, ile przeciętnie zajmuje wyprawa na południe.
„Mamy wspaniałą ekipę.” – powiedział właściciel jachtu, Peter Riddell, podczas gdy załoga pałaszowała placki z przegrzebkami. – „To mi pokazało, czym jest prawdziwe żeglarstwo. Nie interesują mnie pieniądze, blichtr, ani cała reszta. Chodzi o pracę zespołową, a mieliśmy fantastyczny zespół, grupę ludzi, którzy nigdy nie pływali ze sobą, a jednak potrafili pracować w zespole.”
W swoim rodzimym mieście Adelaide w Australii Południowej, o Southern Myth mówiło się, że to „mały jacht, który może”, a dziś okazało się, że tak faktycznie jest.
Zwykle w przypadku mniejszych jachtów biorących udział w wyścigu liczącym 628 mil, dotarcie do mety zajmuje im dwa razy więcej czasu, niż liderom.
„Jacht jest absolutnie piękny, solidny jak skała.” – powiedział Riddell. Kapitan Taylor dodał: „Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że jacht spełni oczekiwania.”
Southern Myth był ostatnim z 103 jachtów, które ukończyły tegorocznego wyścigu. Jacht Landfall zrezygnował z dalszego udziału wyścigu z powodu uszkodzenia jachtu.
Zdjęcie: Carlo Borlenghi
Tłum. Izabela Kaleta
Źródło: www.rolexsydneyhobart.com