Marsylia – „OKIEM” i obiektywem bywalca

0
724

Ja już tak mam – ponoć ciągle kogoś do czegoś zmuszam. Nie da się ukryć, że najczęsciej do opisów żeglugi po Naszym Morzu. Tyleż przecież pokoleń Polaków marzyło i walczyło o dostęp do Bałtyku, to teraz przynajmniej wypada robic z niego użytek. To oczywiscie nie przekreśla szans ani Ełku, ani Marsylii. A więc to prawda – kiedy Czerwony Kapturek zbłądził do Marsylii – postanowiłem udzielić głosu „Śródziemnomorskiemu Bywalcowi’ – Marianowi „Ramzesowi XXI” Lenzowi. Maryś mnie zarzucił fotografiami. Wybrałem tylko te najbliższe tematyce żeglarskiej. Jeżeli by kogoś zainteresowały „odrzuty” – wyślę mailem. Ostrzegam – są dość ciężkie.

Zanim przejdziecie do tekstu Mariana – przeczytajcie co na temat Marsylii pisze nasza nieoceniona Wikipedia:

Marsylia została założona ok. 600 p.n.e. przez Greków z Fokai i początkowo nosiła nazwę Massalia. Była pierwszym greckim polis w Europie Zachodniej. W 49 p.n.e. została zdobyta przez Juliusza Cezara, a w 476 przez Wizygotów, następnie przez Burgundów iOstrogotów. Od VI wieku należała do państwa Franków. Za panowania Karola Wielkiego stała się głównym średniowiecznym frankońskim portem handlowym. W 879 roku została podporządkowana królestwu Arelat, a w X wieku Prowansji. W średniowieczu miała status wolnego miasta. W 1481 roku została zajęta przez Francuzów. Podczas II wojny światowej została zbombardowana i znaczna jej część uległa zniszczeniu.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

——————————————

Migawki z Marsylii !

Nie wiem co się stało Wielce Szanownemu Don Jorge! – Oby Żył Wiecznie –  że zmusza mnie do pisania wrażeń z Marsylii? Zawsze tylko Bałtyk, Bałtyk i Bałtyk!

 

Zmianę trzeciej/czwartą załogi zaplanowałem w Marsylii. Dotarłem tutaj z Genui (na ten odcinek trasy polecam „Żagle” nr 07/2010 i artykuł „Cote d’Azur wybrzeże niezwykłe”) sześć tygodni po opuszczeniu Salerno. Jeszcze w Saint Tropez straszono mnie sztormowymi wiatrami na Zatoce Lwiej w okolicy tego miasta. Pogoda była jednak doskonała. Wszedłem do Avant-port Joliette i skierowałem się w prawo (w lewo droga prowadzi do portu handlowego). W wejściu do tego ogromnego kiedyś handlowego portu – Vieux-Port, który mieścił 1.000 do 1.200 statków (w 1854 obsłużył 18.000 statków), minąłem po prawej nieduży basenik jachtowy Port de la Reserve i w główkach zawahałem się – co dalej, gdy nagle od prawej główki podpłynął ponton polecając stanąć przy Capitanerie, punkcie recepcyjnym na pływających pomostach. Vieux-Port posiada dzisiaj 3.200 stanowisk, dla jachtów i jest gdzie się zagubić.

„Dzień dobry” zawołał dyżurny bosman. Na tym i na kilku liczbach jednej ręki niestety kończyła się jego znajomość naszego języka. Okazało się, że jego pradziadkowie przybyli w końcu XIX wieku z Polski do Liege, z malutką córeczką, jego babcią. Początkowo chciano nas skierować w głąb portu, w okolice gdzie stoi stary szkuner przy Quai du Port, ale ostatecznie pozostaliśmy tutaj i pod opieką mrinerów stałem tak pięć dni jak u Pana Boga za piecem (sanitariaty, 50 euro/doba, w paliwo przezornie zaopatrzyłem się jeszcze w Cassis).

Spacer do końca portu po Quai Rive Neuve zajmował ponad pół godziny, a obejście portu po Quai des Belges, Quai Mairie i Quai du Port do czerwonej główki przy Fort St-Jean półtorej godziny. Ale ciekawe były: sama promenada – irlandzkie tawerny, kafejki w tym egzotyczne dla nas – arabskie – z jednej strony i jachty, jachty, jachty z drugiej. No i trzeba rozprostować nogi. Z naszego miejsca postoju niedaleko było do Fort St-Nicolas z którego rozpościerają się przepiękne widoki na port jachtowy i jego okolice (oba forty zbudował król Ludwik XIV).     

Ciekawostką jest, że mniej więcej, tak jak znajdują się główki stał kiedyś most, „kładka” – jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Można podziwiać go na starych fotografiach (na Google w stanie opuszczonym i podniesionym). Między dwoma kratowanymi pylonami rozpościerało się opuszczane na linach przęsło. Przy podniesionym przęśle prześwit pod nim pozwalał przepływać największym nawet żaglowcom. „Kładki”, która była wyraźnym dysonansem w plenerze miasta, już nie ma. Zastąpił ją tuż obok Capitanerie biegnący ulicą Quai de la Tunel Tourette.

Pewnie pod tym mostem – „kładką” nie raz przepływał Teodor Józef Korzeniowski (1857-1924) szlachcic herbu Nałęcz z Podola. Znany jako Józef Conrad-Korzeniowski przyszły pisarz marynista, który zakasał Angoli w ich własnym języku i pokazał im morze, przybył tutaj w 1874 r., i zaciągnął się jako majtek na żaglowym kutrze pilotowym. W 1878 r. skończyła mu się wiza, a władze nie chciały mu jej przedłużyć więc udał się do Anglii. Życiem rządzi przypadek – dzięki temu został kapitanem i światowej sławy pisarzem.

Niedaleko stąd też do stojącej na wysokim wzgórzu Bazyliki Notre Dame de la Garda, która strzeliście króluje nad miastem – chwała jej architektom. Znacznie bliżej jest do kościoła opactwa Saint-Victor z XI w. Oryginalna architektura zewnętrzna kościoła przypomina dwie baszty średniowiecznej twierdzy. Wnętrze też jest ciekawe: krypty z V w. i katakumby. Mnie zachwycił oryginalny obraz z alegorią Ducha Świętego przenikającego ludzi.

Historia miasta jest jednak jeszcze starsza i liczy 2600 lat. Miasto założyli greccy koloniści. W IV w. p.n.e. zasłynęli marsylscy żeglarze: Pytheas i Eusthymenes. Pierwszy ustalił szerokość geograficzną Marsylii i wyruszył przez Cieśninę Gibraltarską, „drogą cynową”, do Kornwalii, opłynął wyspę Thule, zobaczył zjawisko „białych nocy”, pierwszy użył nazwy „Britania” szukał bursztynu, być może dotarł nawt na Bornholm (tu historia śródziemnomorska zazębia się z bałtycką!!! niczym na tutejszym SSI), pierwszy spostrzegł związek pływów z Księżycem (polecam „Żagle” nr 01/2011 i artykuł„Fenomen zjawiska w Halkis”). Natomiast Eusthymenes opłynął zachodnią Afrykę i pisał peripulosy, antyczne locje.

Nie sposób w kilka dni wszystko zwiedzić, szczególnie piechotą. Dotarliśmy jeszcze za czerwoną główkę Vieux-Port w okolice kościoła

Saint-Laurent i Fort St-Jean, i do zbudowanej w stylu romańsko-bizantyjskim katedry! Powala przyzwyczajonych do ceglanego gotyku nadwiślańskiego, baroku i ostatnich modernistycznych, i postmodernistycznych poszukiwań, u nas. Klękajcie narody!

W tym pośpiechu nie zagłębialiśmy się w „drugie dno” miasta, nie zeszliśmy do piekła, nie rzuciły mi się na oczy tak polecane przez kolegów „bien professionel”, Aby jednak kolegów nie pozostawić na głodzie dołączam performance – jak powstają kobiety. Przy okazji – tak, tak Drogie Panie Feministki, bez mężczyzn byłybyście nikim. Nawet nie mogłybyście stosować „suwaka”, na listach wyborczych. Również wpływy arabskie nie były nadmiernie widoczne. W porównaniu z Tulonem, gdzie – „Pomiłuj Boh”…..  

Opuszczając Marsylię do Casiss ciągnie wybrzeże zwane francuskimi fiordami (patrz „Żagle” nr  07/2012 i artykuł „Calanques – francuskie fiordy”) Rozpoczyna się w odległości trzech mil od Marsylii wysepką Friouli z mariną posiadająca 600 stanowisk. Tuż obok na niewielkiej skalistej wysepce d’If wznosi się legendarny zamek, na którym dzieje się akcja powieści „Hrabia Monte Christo” Aleksandra Dumasa. Można ją opłynąć, rzucić kotwicę i zwiedzić. Tak „zaokrąglamy” smaczek pobytu w Marsylii. Powrót do Salerno zajął tym razem cztery tygodnie, ale to już inna bajka (polecam „Żagle” nr 11/2011 i artykuł „Śladami Napoleona, Nelsona i hrabiego Monte Christo”).

 

Ramzes XXI 

———————————————————————–

Na specjalne życzenie Autora – fotki pod newsem, tak aby ponoć nie „szatkowały tekstu„.

————————————————————————–             

 Opis wszystkich nadesłanych przez Autora zdjęć:

 – widok na Port de la Reserve

 – widok na Vieux-Port z Fort St-Nikolaos

 – widok na Vieux-Port w okolicy Quai du Port

 – kościół Saint-Victor

 – alegoria Ducha Świętego w kościele Saint-Victor

 – widok na Capitanerie, nasz jacht przy prawym pomoście, drugi

 – widok na Bazylikę Notre Dame de la Garda

 – kościół Saint-Laurent

–  katedra

– katedra, wnętrze

– irlandzki pub na Quai Rive Noveau

– arabska jadłodajnia na Quai Rive Neuve

– pierwsi Grecy na Lazurowym Wybrzeżu

– herma Euthymenosa

– tablica Pytheasa i Euthymenesa

– performance – tak powstaje kobieta

– zamek d’If

Źródło: www.kulinski.navsim.pl 

Komentarze