VELUX 5 OCEANS: Gra w szachy zamiast walki o przetrwanie

0
590

„Urugwaj to miejsce głównie turystyczne, nie ma tu niestety profesjonalnych stoczni ani sprzętu dostępnego w portach dysponujących pełną infrastrukturą do obsługi żeglarzy” – powiedział wczoraj Zbigniew „Gutek” Gutkowski, który od momentu przybycia do Punta del Este stara się naprawić uszkodzony kil swojego jachtu. „Ponieważ korzystamy z jedynego dźwigu w tym kraju, nie możemy dostać pozwolenia, aby Operon Racing był w górze dłużej niż kilka godzin. Jutro przed nami kolejny dzień starań, mamy pozwolenie na 6 godzin prac. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby jak najlepiej zabezpieczyć kil i upewnić się, że można żeglować bezpiecznie. Prawdopodobnie nie uda nam się wszystkiego naprawić, więc prace będziemy kontynuować w Charleston. Wszystkie prace poza tym zakończyliśmy z sukcesem” – dodał.

Czwarty etap regat będzie rozgrywany właściwie cały czas wzdłuż wybrzeża – najpierw Ameryki Południowej, potem Północnej. Nie będzie również monstrualnych fal, jakie towarzyszyły żeglarzom przez dwa ostatnie etapy na Oceanie Południowym. „Na pewno będzie dużo bezpieczniej” – mówi Gutkowski – „Ale będzie to jeden z trudniejszych etapów pod względem taktycznym” – dodaje.

„Będziemy musieli ominąć Wyż Świętej Heleny, później znowu równik, strefa pasatów i antypasatów, także bardzo trudny etap technicznie, strategicznie i meteorologiczne.”

Wiadomo jednak, że w regatach oprócz dobrego przygotowania oraz wiedzy i umiejętności liczy się jednak szczęście. Do tej pory sprzyjało ono Polakowi, który pomimo różnych kłopotów, jakie przydarzały się również innym zawodnikom, wciąż zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej.

„Nic nie jest proste” – zapewnia Gutek. „To jest tak długi wyścig, że wszystko może się zdarzyć kilka razy. Już parę razy myślałem, że wykorzystałem swój limit pecha i szczęścia, jednak cały czas coś się dzieje. Przed nami kolejne 6 000 mil, trzeba będzie walczyć, to prawdopodobnie kolejne 25-30 dni na wodzie.”

O czwartym etapie powiedzieli również:

Chris Stanmore-Major:

„Taktyka to coś, na czym na pewno muszę się teraz skoncentrować – to nie jest moja najmocniejsza strona, ale w trakcie poprzednich trzech etapów uczyłem się pływania również przy słabym wietrze.

Brad pokazał, że taktycznie jest bardzo dobry, więc można założyć, że to się nie zmieni. Gutek jest prawdziwym mistrzem taktyki i patrząc na nich obu powinienem robić notatki. Jeżeli ktokolwiek popełni błąd, wyląduje dużo dalej niż reszta.

Moim celem na ten etap jest przypłynąć 40 sekund przed Gutkiem. Wiem, że najlepsze osiągi mój jacht miał na Oceanie Południowym, ale teraz odjęliśmy tyle wagi ile tylko się dało. Nie może być już lżejszy, a ja wiem już, jak nim jechać przy słabym wietrze – no i mam nadzieję, że będzie to dobra kombinacja.”

Derek Hatfield:

„Jak się dobrze zagra w tym etapie, to bardzo się to opłaci, ale jak źle, można skończyć na samym końcu. To naprawdę będzie sprawdzian taktyczny. W ostatnim etapie miałem problemy z zasilaniem, więc nie miałem takiego dostępu do prognoz jak powinienem.

Lubię te wody, czuję, że płynę w stronę domu. Naprawdę znam dobrze Północny Atlantyk, co może być moją przewagą.

Wszyscy będziemy próbować zrzucić Brada z piedestału. To wspaniały żeglarz i świetny przyjaciel, ale jak znajdziemy się na wodzie, każdy będzie go cisnął. Myślę, że Brad będzie musiał często oglądać się za siebie, wiedząc, że depczemy mu po piętach.”

Brad Van Liew:

„Pogoda za każdym razem stanowi ogromne wyzwanie, ale tutaj będzie zupełnie inna. Może się okazać, że wypłyniemy z Punta del Este prosto w sztorm, co byłoby nie do końca normalne. Typowy scenariusz to słabe wiatry do Cabo Frio. Potem południowo-wschodni pasat do równika. Potem strefa okołorównikowa. Jak już się stamtąd wydostaniemy, wschodnie pasaty aż do szerokości Karaibów. A potem znów zmienne warunki przez resztę trasy do Charleston. Będzie dużo pracy przy zmianach żagli, więcej ciężkiej pracy w czysto żeglarskim sensie niż tylko zapinanie pasów i jazda do przodu. Będzie bardzo dużo taktyki. W tym etapie jedna zła decyzja może oznaczać, że zostaniesz z tyłu. Jednocześnie dobry ruch sprawia, że możesz zyskać bardzo dużą przewagę. My naprawdę płyniemy blisko siebie i wszyscy walczymy, więc nie będzie łatwo. Wracamy do gry w szachy zamiast walki o przetrwanie. Wciąż można zebrać dużo punktów, gra wciąż się toczy, a wynik nie jest oczywisty. Mam ogromną motywację, żeby dotrzeć do Charleston na pierwszym miejscu. Tam są moje dzieci, moja rodzina, mój dom. Im wcześniej tam przypłynę, tym więcej czasu będę mógł tam spędzić. Mentalnie to ogromna odpowiedzialność, muszę więc zachować zimną krew i nie podniecać się zbytnio tym, że jadę do domu. Muszę się bardzo pilnować i nie zrobić nic głupiego.”

Etap czwarty rusza w niedzielę, 27 marca, o godzinie 13.00 lokalnego czasu (17.00 UTC, 18.00 czasu polskiego).

 

Komentarze