„Ulysses” na Pacyfiku – Galapagos – Markizy

0
353

„Ulysses” na
Pacyfiku – Galapagos – Markizy

     
Wynik – 3000mil w 21 dni,
28.04 – 19.05.2012, solo!!!

 

           Po
samotnej żegludze z Galapagos na Markizy Mirek jest znowu w porcie. Brawo
Mirek! Pamiętamy o tobie! Tak trzymać   
(WS)

 

    
W  sobotę dokładnie o 1200 kotwica w górę. Prognoza pogody niezbyt
zachęcająca – ogólnie brak wiatru ale  myślę, że gdy zejdę nieco na
południe to pasat się odnajdzie. ,, Rotary” w górę i z zefirkiem 12 węzłów
oddalam sie od Santa Cruz, później po prawej Santa Isabela po lewej Tortuga a
dalej otwarty ocean. Pierwszy tydzień minął szybko przy ładnej pogodzie i
słabych wiatrach z rufy. Dzienne przebiegi wynoszą trochę ponad 100 mil, co biorąc pod
uwagę odległość 3000 mil
nie wygląda zbyt optymistycznie i daje miesiąc w morzu, ale za to mam pełen
komfort życia, gładkie morze i prawie brak kołysania. Dało to mi czas na
przyzwyczajenie się do faktu, że płynę sam. Pierwsze wrażenia prawie
euforyczne, nie ma zbędnych pytań i kompromisów plus poczucie wyjątkowości. W
końcu nie codziennie pływa się samotnie na tak długim odcinku. Trochę czasu
 i energii zajmuje mi kuracja kręgosłupa szyjnego, boli mnie prawy bark i
nadgarstek. ,,Lekarzu ulecz się sam” więc leczę się, od terapii manualnej
wciskając kręgi na swoje miejsce, używając do tego gaśnicy przeciwpożarowej,
akupunktury i finalnie blokady farmakologicznej. Leczenie dało oczekiwany efekt,
co od razu wprawiło mnie w dobry humor i spowodowało postawienie grota.
Podwoiłem powierzchnię żagli do 160 metrów, co wraz z wzmagającym się pasatem
dało wymierne wyniki  – we wtorek przebieg dobowy wynosił 188 mil. Niesamowite
wrażenie, kiedy woda po prostu syczy po obu burtach, średnia to 8 węzłów, a
chwilowe prędkości to 9-10 węzłów. Niezwykłe są noce. Księżyc w pełni, Droga
Mleczna, jest bardzo jasno, a za rufą biały warkocz kilwateru. Jestem tak
podekscytowany, że trudno mi zasnąć. Można godzinami patrzeć na niebo, na wodę
i na niebo. Żeglowanie Euforyczne. Spać niestety trzeba, jestem sam, więc musze
być zawsze w formie. Śpiąc oddaję się pod opiekę Neptunowi i Aniołom Stróżom,
wierząc w swoją szczęśliwą gwiazdę. Zwykle budzę się dwa, trzy razy w ciągu
nocy. Zmysły wyostrzają się niezwykle. Szczególnie słuch, słyszę każdy nowy
dźwięk nawet w czasie snu. Często w nocy wydaje mi się, że jeszcze ktoś jest na
jachcie , później sobie przypominam, że jestem sam. Sny są tak niezwykle oddalone
od jachtu, przypominają mi sie różni ludzie i sytuacje z przeszłości. Wszystko
sie układa od nowa i nabiera nowych znaczeń. Najczęściej śni mi się Żona
–  moja ukochana, tęsknię.  

               Śpię w mesie na zawietrznej lub
od czasu kiedy przez otwarty dla wentylacji luk wlała mi się przypadkowa fala,
zacząłem  spać kokpicie, tam zawsze jest dużo świeżego powietrza.
 Przez dwa tygodnie żadna fala nie weszła na pokład, a tu nagle o północy
obudził mnie zimny wodospad i na drugi dzień wiadomo – robota. Roboty natomiast
nie będzie z praniem, bo samotna żegluga nie obliguje mnie do ubierania
się.  Mam nadzieję, że jak dopłynę nie zapomnę sie ubrać…

       Po tygodniu skończyły się owoce, z
warzyw zostały ziemniaki oraz cebula. Neptun, któremu często składam ofiary i
hołdy dba o mnie, daje mi ryby. Do tej pory złowiłem dwie mahi- mahi i dwa
tuńczyki. Wczorajszy ważył z 10
kg, ledwo go wciągnąłem, a teraz jak samemu go zjeść?
Dieta rybna, zresztą nie ma nic wspanialszego niż świeżo złowiona ryba. Ale
kiedy zjem te wszystkie makarony i puszki, które kupiłem w  Panamie?

       Pozornie każdy dzień jest taki sam, ale
pozornie. Zawsze się dzieje coś nowego. Zmiana wiatru, inna fala, ryby, awaria.
Poza tym wyznaczyłem sobie ,,rejony” i systematycznie coś naprawiam, czyszczę
itd.  Poza tym dużo czytam i słucham audiobooków. Bardzo polecam odkrytą
przypadkiem pozycję ,,Handlarze czasu”  Tomasz Jachimka – samo życie.

Czasu mam dużo dzięki „Marianowi” –
tak nazwałem autopilota, ku pamięci Mariana Wosińskiego, który pomagał mi w
pierwszej fazie budowy jachtu. Dzięki niemu prawie nie dotykam steru, bez niego
samotna żegluga byłaby naprawdę katorgą. „Marian” jest tak dobry, że gdybym
wypadł za burtę, sam doprowadziłby „Ulyssesa” na Hiva Oa.  W samotnej
żegludze wypadnięcie za burtę jest jednoznaczne… Drugim koronnym ułatwieniem
jest GPS, bez którego na pewno nie byłbym taki spokojny. Władysław Wagner nie
miał GPS-a, a odkrywcy jak Kolumb, Vasco da Gama i  wielu innych, nie
zawsze wiedzieli co jest za horyzontem. Myśląc o nich odczuwam głęboki
szacunek. Oceany są takie same, natomiast zmienili się ludzie i jachty…

       Piękna żegluga, wiatr coraz silniejszy
24-26 węzłów, „Ulysses” mknie. Kapitan raz po raz patrzy na żagle, zastanawiając
się czy nie zarefować grota i pewnie długo by jeszcze myślał, gdyby nie awaria
obciągacza bomu, która zmusza do natychmiastowego zrzucenia grota. Obciągacz
się rozleciał, robię nowy z talii ale patrząc na log, gdzie bez grota 
płynę może nie 9 ale ciągle 7 do 8 węzłów przypomniałem sobie, że nie płynę w
regatach, a moim celem jest rejs dookoła świata, a za naprawy sam płacę. To
powściągnęło mój temperament. Woda nadal szumi, jacht nie jest tak wciśnięty w
wodę i jest spokojniej. Już wiem, że grot już w górę nie pójdzie.

 16.05.2012 środa

       Wczoraj pisałem, że grot nie pójdzie,
ale od 1407 mam znowu pełen zestaw 160 metrów kwadratowych.
Dlaczego? Zostało mi do Hiva Oa 450
mil, jeżeli utrzymam średnią prędkość 6 węzłów, to zakotwiczę
w zatoce w sobotę w ciągu dnia. Wiatr zdycha do 4 B,  płynięcie więc na samym
<<Rotarym>> acz wygodne i bezpieczne, oznacza dodatkową noc na
morzu. Stawianie grota na „Ulyssesie” to duży wysiłek ale  nie ma wyboru.
Nie chodzi o jedną noc, bo  Neptun jest dla mnie łaskawy i dobrze sie
czuję na morzu  ale nie mogę doczekać się Polinezji. „Ulysses” na
motyla płynie pięknie,  zdrowo powyżej 6 węzłów, jeżeli sie nic nie zmieni
w sobotę będziemy na Hiva Oa. Zależy to tylko od Neptuna…

A to jednak przekorny Dziad, wiatr
zdechł, grot rozdarł się od martwej fali, znaczy w dół.  Zamiast  180
planowanych mil tylko 112, czyli cały misterny plan w p….du, nie będę w sobotę
do południa. Jak twierdzi mój syn – powiedz na głos o swoich planach, a bogowie
się roześmieją. Stało się. Na domiar złego wiatr zdechł, a fala została i od
martwego kołysania rozdarł sie grot.

18.05 piątek

Pasat wrócił i to z dobrego kierunku
SE! Rano ściągając ,,Rotarego ‘’ ze spinakerbomu, skubaniec zawinął sie wokół
sztagu. Tragos. Nie straciłem  ducha na szczęście i po serii manewrów
wiatr go odkręcił, ale zdrowo się umęczyłem. No – znowu ,,Uli” tnie wodę z
należną prędkością  tzn. ośmiu węzłów.

19.05 2012 sobota

 Niestety z obliczeń wynika, że
dopłynę na noc. Faktycznie przed Atuona na Hiva Oa jestem o dziewiątej. Ciemno.
I znów przed wyborem – kołysać sie cała noc na morzu czy zaryzykować i wejść do
zatoki. Fish or aquarium?  19.05 2012 O 2207 kotwica w dół w zatoce
Taahuku Bay! Rano, gdy spojrzałem wokół, widok powalił mnie na kolana. Jest
Pięknie.

Przebiegi dobowe:

29.04

30.04

01.04

02.05

03.05

04.05

05.05

105Mm

125Mn

140Mn

133Mn

138Mn

101Mn

107Mn

 

06.05

07.05

08.05

09.05

10.05

11.05

12.05

108Mn

170Mn

188Mn

176Mn

163Mn

157Mn

151Mn

 

13.05

14.05

15.05

16.05

17.05

18.05

19.05

160Mn

162Mn

141Mn

141Mn

137Mn

112Mn

159Mn

 

Pozdrawiam  Mirek

Miroslaw Lewinski
s/y Ulysses

telefon Polinezja:+ 987 302019
www.rejswagnera.pl
skype: syulysses

 

 

 


Komentarze