Vendée Globe: kara za szklankę wody

0
810

Wiadomo, że komisje regatowe nie cieszą się zbyt wielką sympatią żeglarzy, ale międzynarodowa komisja regat Vendee Globe bije wszelkie rekordy. Już na starcie tych najtrudniejszych regat świata komisja nakazała powtórny start kilku zawodnikom za kilkusekundowy falstart. Pominę już fakt, że stworzyło to realne zagrożenie dla jachtów, na których zwroty to cała skomplikowana procedura; to decyzja ta wywołała ironiczne uwagi kibiców i sympatyków żeglarstwa sugerujące, że komisja spodziewa się sekundowych różnic pomiędzy startującymi, po okrążeniu globu, na mecie. Później było jeszcze zderzenie się statku komisji z jednym ze startujących, co spowodowało jego powrót na linię startu i ponowny start po kilkunastu godzinach napraw. O winie kręcącego się na starcie statku z szanowną komisją i licznym gronem jej przyjaciół jakoś nikt nic nie mówi. Kontrowersyjna była też decyzja dyskwalifikacji szwajcarskiego żeglarza, który w obliczu ewidentnego zagrożenia dla życia i dla jachtu, przyjął na pokład paliwo do generatora prądu. Tylko oburzenie tysięcy kibiców i interwencja kilku sław żeglarskich pozwoliła nieco złagodzić stanowisko komisji, która mało że zdyskwalifikowała żeglarza to jeszcze ogłosiła, że od tej chwili jak chce to może płynąć ale jego los i pozycja będą tyle obchodziły zacnych sędziów, co zeszłoroczny śnieg obchodzi turystów na molo w Sopocie. Bernard Stamm szczęśliwie dopłynął do mety a witające go tłumy nieco zepsuły radosne miny szanownej komisji. Jakby tego było mało, jako ze coraz głośniej dochodzą nas słuchy sponsorów i żeglarzy o konieczności zmian organizacji i regulaminu Vendée Globe, w miniony weekend Komisja podjęła kolejną decyzję, która zapewne przejdzie do historii regat. Otóż na mecie pojawił się, jako 9 /nie licząc zdyskwalifikowanego Szwajcara/ niefortunny Francuz, który jak juz wyżej wspomniałem zderzył się na starcie ze statkiem sędziowskim. Bertrand de Broc, bo o nim mowa, juz na długo przed startem miał kłopoty ze zgromadzeniem funduszy na rejs, ale ten dzielny i uparty żeglarz ogłosił, że nazwisko każdego kto da minimum 50 Euro do budżetu jego rejsu, umieści na burcie i żaglach jachtu. Na napisy na żaglach nie zgodziła sie oczywiście Komisja, ale na burcie tak. Bertrand płynął jak szalony i jeden z odcinków pomiaru czasu przepłynął tylko nieco wolniej od rekordzisty Gabarta. Sam fakt, że wystartował jako ostatni a dopłynął jako 9 też świadczy o jego umiejętnościach. Nic to nie wywołało sympatii na twarzach marsowej Komisji Sędziowskiej, która na mecie… ukarała de Broca doliczeniem 12 godzin kary za, i tu proszę o uwagę: zdjęcie plomby z pojemnika wody z tratwy ratunkowej, gdyż kilka godzin przed dotarciem do mety żeglarzowi po prostu zabrakło wody pitnej. Szklanka wody może zatem wywołać przysłowiową burze, gdyż śledząc komentarze kibiców na oficjalnej stronie Vendée Globe, można dokładnie poznać wszystkie znane i nieznane francuskie przekleństwa. Nie mnie jest dana jakakolwiek ocena słuszności podejmowanych decyzji ale skoro mamy regulamin i jest Komisja, to znaczy że dozwolona jest interpretacja regulaminu. Można uznać, że przyjęcie na pokład jachtu kilkuset litrów paliwa nie jest wynikiem zagrożenia życia żeglarza, ale czy wypicie szklanki wody jest dostatecznym powodem kary? Proszę o opinie…

obraz nr 1

Jacht de Broca. Na burcie nazwiska kibiców.
 
Autor: Andrzej Kowalczyk

Komentarze