Po kontrowersyjnej, listopadowej decyzji ISAF-u o powrocie klasy RS:X trzeba było niestety rozstać się z marzeniami o ślizgowych wyścigach na kajcie przy 7 węzłach i przeprosić się z winsurfingiem. Wraz z olimpijską kadrą RS:X ostro zabraliśmy się do pracy, realizując wczesnej zaplanowany harmonogram treningowy. Najblizsza ważną imprezą miały być mistrzostwa świata, które zaplanowano już w lutym w Brazylii. Od maja 2012 kiedy to nastąpiło rozstanie z RS:X’em upłynęło dużo czasu i powrót do ścigania był bardzo odczuwalny. Plecy bolały, dłonie krwawiły, nie mówiąc już o zdruzgotanej psychice po wspólnych listopadowych treningach z polskimi kiterejserami, kiedy to my pompując próbowaliśmy ogromnym wysiłkiem fizycznym rozpędzić nasze „krypy”, ścigający się obok kajciarze, mijali nas raz po raz w pełnym ślizgu z uśmiechami na twarzach. Po tych doświadczeniach, nic nie było w stanie oderwać moich myśli od kajta. Biorąc pod uwagę jaką radość daje ściganie się w tej klasie, nawet wycofanie kajtrejsingu z igrzysk w Rio stało się dla mnie mało istotne, a start w igrzyskach olimpijskich był od zawsze moim celem a zarazem największym marzeniem.
Dlatego od razu po zakończeniu, raczej nieudanych dla mnie MŚ RS:X, postanowiłam zebrać się na odwagę i zmienić swoje sportowe życie. Definitywnie rozstałam się z klasą olimpijską, a doświadczenie zdobyte podczas wielu lat treningów na winsurfingu wykorzystać w zmaganiach na kajtrejsie. Korzystając z okazji chciałam bardzo podziękować za wszystko moim dotychczasowym trenerom : Romkowi Budzińskiemu, Maćkowi Dziemiańczukowi ,Cezaremu Piórczykowi oraz Pawłowi Kowalskiemu. Tego czego mnie do tej pory nauczyliście, nic nie zastąpi…
Moim zdaniem kiterejsing ma ogromny potencjał, o czym miałam okazje się przekonać już na początku marca startując w Mistrzostwach Afryki. Regaty zostały przeprowadzone bardzo sprawnie, trasa rozstawiona blisko brzegu, umożliwiała kibicom oglądanie wyścigów z plaży i do tego bez użycia lornetki 🙂 Kajtrejs wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że po powrocie z Egiptu nie mogłam przestać myśleć o ostatnich fantastycznie spędzonych 2 tygodniach. Ta młoda klasa nie posiada jeszcze tak bogatego zaplecza szkoleniowego oraz wsparcia PZŻ jak RS:X, na co w mojej opinii zdecydowanie zasługuje. Postanowiłam skorzystać zatem z doświadczeń Tomka Janiaka w tej materii, który zdecydował się zająć moim szkoleniem i przygotowaniem do zawodów.
Na początku kwietnia planowaliśmy treningi w kraju, ale niestety ze względu na przedłużającą się wyjątkowo zimę, było to raczej nierealne. Postanowiliśmy, więc nie siedzieć bezczynnie czekając aż lody odpuszczą. Po wnikliwej analizie zdecydowaliśmy się na wylot do Egiptu, by po raz kolejny potrenować na wodach Soma Bay. Wylot z Warszawy o 6 rano, bezproblemowy i szybki transport do hotelu i sprawne zainstalowalismy się w bazie BigDayz, która, jak miejscowi żartują, stała się już dla nas drugim domem, umożliwiło nam trening jeszcze tego samego dnia. Na wiatr nie mogliśmy narzekać, warunki pozwalały na przeprowadzenie codziennie dwóch sesji treningowych, a podstawowym latawcem okazał się 9m (RRD addiction).
Wracam z Egiptu bardzo zadowolona i z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie sezonu w polsce i pierwszą konfrontacje w zawodach.
Agnieszka Bilska
Źródło: www.pskite.pl