2772_5-04.webp
Z założenia od kilku lat nie pisuję o Pucharze Ameryki, bo moim zdaniem ta impreza – pomimo ogromnych nakładów finansowych, zaangażowania najlepszych żeglarzy i medialnego szumu – oddala się od żeglarstwa. To moje prywatne zdanie, możecie się zgadzać lub nie. Niedawno miał miejsce tragiczny wypadek – podczas treningu zginął jeden z brytyjskich żeglarzy, Andrew Simpson, medalista olimpijski. Jednostka Artemis Racing wywróciła się po tym, jak jeden z dziobów wszedł pod wodę. Simpsonowi nie udało się wydostać. Oficjele mówią, że “Ci chłopcy chcą to robić, chcą wprowadzić żeglarstwo na następny poziom” (Iain Murray, dyrektor regat i przedstawiciel zarządu America’s Cup Race). Obecnie powołano komisję, która ma ocenić, czy wyczyn na tym poziomie jest bezpieczny i czy modyfikacje katamaranów AC72, osiągających prędkości ok. 100 km/h przy cyrkowym wyszkoleniu załóg nie poszły za daleko. Komisja rozpoczyna pracę jutro i w trakcie dwóch tygodni powinna stworzyć raport, ale presja czasu nie jest tu najważniejsza – chodzi o dotarcie do przyczyn.
Murray mówi też, że konstrukcja AC72 przeszła wszelkie oczekiwania dotyczące osiągów tej jednostki, i trzeba się zastanowić, jak “okiełznać tę nieprawdopodobną prędkość”. “Trzeba przyjrzeć się możliwościom, ale nieustannie zwracać uwagę na kwestie bezpieczeństwa załóg”. Za siedem tygodni, 4 lipca, początek Louis Vuitton Cup czyli eliminacji do 34 finału AC. Czy Puchar zmieni swoją formułę?
Dodam, że po oceanach, w regatach i rekordach, ścigają się dużo większe wielokadłubowce. Niektóre załogowo, niektóre z jednoosobową obsadą. Są wielkie – ale maksymalnie bezpieczne. Żeglarz musi być świetnie wyszkolony, ale nie musi być cyrkowcem. Na szczęście. Dlatego wolę regaty oceaniczne od AC w obecnym kształcie.
Gdyby ktoś chciał poczytać:
Źródło: www.milkajung.com