W dodatku do numeru Dziennika Bałtyckiego z 30.08.2013 – Echu Pruszcza Gdańskiego – ukazał się wywiad z Moniką Kubiak, zwyciężczynią konkursu „Pisz i Płyń” z gminy Cedry Wielkie. Monika opowiada o wrażeniach z rejsu wokół Gotlandii podczas regat SailBook Cup 2013, który był główną nagrodą w konkursie. Rozmowę poprowadził Wawrzyniec Rozenberg.
3344_
Tego rejsu nie zapomnę
Jacek Zieliński, żeglarz z Pruszcza Gdańskiego, zaprosił na swój jacht Quick Livener laureatów konkursu Pisz i Płyń, w którym uczestniczyli gimnazjaliści i licealiści z powiatu gdańskiego. Trasa regat wiodła wokół wyspy Gotlandia z zawinięciem do portu Visby. Zwycięzcami konkursu zostali: Monika Kubiak, Szymon Blajchert i Justyna Kondratowicz, która w ostatniej chwili zrezygnowała z rejsu.
– Napisałam opowiadanie o chłopcu, który zrealizował marzenia o przypłynięciu z Łotwy do Gdańska, aby odwiedzić tu chorą dziewczynę – przypomina Monika Kubiak z Cedrów Wielkich. – Ucieszyłam się na wieść, że zostałam laureatką i zakwalifikowałam się na regaty morskie. Niepokoił mnie brak żeglarskiego doświadczenia, ale to minęło, gdy w grupie piętnastu jachtów wystartowaliśmy w regatach. Świeciło słońce i wiał świeży wiatr. Po południu Półwysep Helski został za rufą i ląd straciliśmy z oczu. Byliśmy sami i wokół żadnego światła. Piękna żeglarska noc, z wyraźnie świecącymi gwiazdami tuż nad głowami. Dopiero tam poznałam piękno morza i wspaniałe żeglowanie. Nie bałam się, mając zaufanie do profesjonalizmu Jacka Zielińskiego, kapitana jachtu i pierwszego oficera, pani Oli Wareckiej. Przez pierwszą noc goniła nas burza i za rufą widać było zygzaki błyskawic na niebie. Uciekliśmy przed ulewą.
Życie jachtowe, jakże odmienne od lądowego spodobało się nastolatce. Nie męczyło jej gotowanie, prace porządkowe i pokładowe na kołyszącej się na falach niewielkiej jednostce. Polubiła nawet spanie na kołyszącej się koi. Szybko przyzwyczaiła się do faktu, że na jachcie obowiązuje inny język. Trzeba wiedzieć, jak nazywa się każda z lin i do czego służy.
– Z ochotą wstawałam na nocne wachty, które pełniłam z kapitanem – dodała Monika. – Żeglowanie w nocy jest najpiękniejsze, a widoku słońca zachodzącego powoli do morza nigdy nie zapomnę. Inaczej patrzy się na siły przyrody i fale z pokładu znajdującego się niecały metr od lustra wody.
Przed wejściem do portu Visby załoga zobaczyła dwa jachty biorące udział w regatach. Zbliżyli się do nich na kilkanaście metrów, ale nie zdołali ich wyprzedzić. Na półmetku zameldowali się na czwartej pozycji z czego byli bardzo zadowoleni. Ostatecznie na tym miejscu załoga z nowicjuszami na pokładzie zakończyła regaty, co wystarczyło by zająć I miejsce w klasie KWR. Dzień pobytu w Visby pozwolił na zwiedzanie miasta i poznanie choć trochę portowego życia.
– W drodze na północny kraniec Gotlandii dopadł nas sztorm, ale nie zapadłam na chorobę morską – przyznała Monika. – Maszt trzeszczał i napinały się liny sztormowego ożaglowania. Za to, gdy wiatr trochę zelżał płynęliśmy baksztagiem i postawiliśmy spinaker. To była piękna, szybka żegluga, aż woda pieniła się za rufą. Lepszą przygodę wakacyjną trudno byłoby sobie wymarzyć. Nie zapomnę czasu spędzonego na Quick Livenerze pod dowództwem kapitana Jacka Zielińskiego. Żeglarstwo morskie od razu stało się moim hobby i już planuję uczestniczenie w kursie żeglarskim. A z drugiej strony warto pisać i uczestniczyć w konkursach – dodaje świeżo upieczona żeglarka.
Wawrzyniec Rozenberg