Jeszcze jedna przynęta dla „mazurantów”.
Nęcą” Marcin Jackowski i Bartek Mitka. Pożeglowali na 7- metrowym „albinku” – zachwycili się samodzielnością, swobodą, morzem, Bornholmem i Christianso.
A przy tym przekonali się do kamizelek.
Nie mam watpliwośći – w przyszłym roku będziecie czytali o ich rejsie do Sundu lub portów południowej Szwecji.
Bo jak ktoś zasmakuje, to już przepadł w nałogu.
Dziękuje !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________________________________
Witaj Jerzy,
Tak, spełniło się marzenie popłynąłem w prawdziwy morski rejs. Wespół zespół z Bartkiem Mitka, przyjacielem z ogólniaka. Udało się, to była fantastyczna przygoda. Odwiedziliśmy Bornholm i Christianso. Relacja z rejsu w załączeniu.
Teraz mogę się wypowiedzieć na temat locyjek. Masz rację, zachęcają i pozwalają bezpiecznie wejść i wyjść z portu. Nie ukrywam, że bez mapy w nawigacji i GPSa nocne wejście graniczyło by z cudem. Ale dzięki wskazówkom w locyjce np. nie wchodziliśmy do Gudhjem przy złych warunkach i kto wie może nawet uniknęliśmy kłopotów. Mamy za to doświadczenia, przemyślenia i już planujemy następny sezon.
Dodam na marginesie, że cały rejs był w kamizelkach.
____________________________
Jak pisałem wcześniej wybierałem się w pierwszy samodzielny rejs morski. Wespół z przyjacielem ze szkolnej ławy po rozważeniu wszystkich za i przeciw zapadła decyzja – płyniemy. Szuwary na Jezioraku są wspaniałe, ale czas zobaczyć coś więcej, coś bardziej. Długo zastanawialiśmy się czy damy radę tak na pierwszy raz przeskoczyć na Bornholm (każdy z nas miał wcześniej jakieś doświadczenia na morzu jako członkowie załóg/ oficerowie w rejsach wieloosobowych). Poczatkowo plan był taki: płyniemy we trzech i jak pogoda pozwoli płynie na Bornholm. Okazało się, że załoga się wykruszyła zostało nas dwóch. A pogoda dopisała, choć zestawienie prognozy i tego co naprawdę wiało i z jakiego kierunku to zupełnie inna bajka.
Tak, spełniło się marzenie popłynąłem w prawdziwy morski rejs. Wespół zespół z Bartkiem Mitka, przyjacielem z ogólniaka. Udało się, to była fantastyczna przygoda. Odwiedziliśmy Bornholm i Christianso. Relacja z rejsu w załączeniu.
Teraz mogę się wypowiedzieć na temat locyjek. Masz rację, zachęcają i pozwalają bezpiecznie wejść i wyjść z portu. Nie ukrywam, że bez mapy w nawigacji i GPSa nocne wejście graniczyło by z cudem. Ale dzięki wskazówkom w locyjce np. nie wchodziliśmy do Gudhjem przy złych warunkach i kto wie może nawet uniknęliśmy kłopotów. Mamy za to doświadczenia, przemyślenia i już planujemy następny sezon.
Dodam na marginesie, że cały rejs był w kamizelkach.
____________________________
Jak pisałem wcześniej wybierałem się w pierwszy samodzielny rejs morski. Wespół z przyjacielem ze szkolnej ławy po rozważeniu wszystkich za i przeciw zapadła decyzja – płyniemy. Szuwary na Jezioraku są wspaniałe, ale czas zobaczyć coś więcej, coś bardziej. Długo zastanawialiśmy się czy damy radę tak na pierwszy raz przeskoczyć na Bornholm (każdy z nas miał wcześniej jakieś doświadczenia na morzu jako członkowie załóg/ oficerowie w rejsach wieloosobowych). Poczatkowo plan był taki: płyniemy we trzech i jak pogoda pozwoli płynie na Bornholm. Okazało się, że załoga się wykruszyła zostało nas dwóch. A pogoda dopisała, choć zestawienie prognozy i tego co naprawdę wiało i z jakiego kierunku to zupełnie inna bajka.
Bartek przy sterze
.
Przygotowania do rejsu:
Locja „Bornholm i Christianso”, locja „Porty Niemiec wschodnich”, mapy papierowe, „Praktyka bałtycka po latach” i gruntowna powtórka światełek, nawigacji i meteo. Do tego jeszcze ostrzeżenia nawigacyjne. Niestety pominęliśmy newsa na forum, że port w Ronne ma dodatkowy północny falochron. Fotografia w dalszej części relacji.
Plan:
W 7 dni na Bornholm, Christianso i na Rugię – start i finisz w Szczecinie. Na etapie planowania rejsu nie wiedziałem, że jest on mało realny. Dzięki ciągłemu zmienianiu i dostosowaniu się do warunków i bezpieczeństwa żeglugi umożliwiło nam i bezpieczny powrót do domu i cieszenie się z żeglugi po MORZU. Prawdziwa wolna żegluga to jest coś niezapomnianego.
Jacht:
Wybraliśmy jacht z czarteru, ale taki, na którym armator sam pływa, co była dla nas gwarancją, że jacht będzie zadbany i w pełni sprawny. Albin Viggen o nazwie „Passer” spełnił nasze oczekiwania. Do tego pomimo małego rozmiaru (7,10m) jest to jacht morski – balastowy. Bardzo dzielny jacht.
Bezpieczeństwo:
Pomimo, że nigdy nie nosiłem kapoków i kamizelek ratunkowych na śródlądziu, to jako bez dyskusyjną zasadę przyjęliśmy i stosowaliśmy z żelazną konsekwencją na jachcie zawsze w kamizelce. A jak morze się rozkołysało, albo trzeba było iść pod maszt, czy też w nocy to dodatkowo przypilnaliśmy się wąsami do life lin. Teraz wszystkim nieprzekonanym do kamizelek mogę powiedzieć tak: te pneumatyczne są bezbolesne w noszeniu. Ubierasz i zapominasz .
Rejs:
Sobota. O 1200 przejmujemy jacht, armator cierpliwie wszystko nam tłumaczy i przekazuje. Mamy jacht, teraz sztauowanie zapasów i dobytku. 1500 oddajemy cumy i wypływamy z HOM’u Dąbie. Wieje 2 E do ES. Jezioro Dąbskie, Odra i Roztoka Odrzańska. Pod wieczór wiatr siada. Po 2100 rusza się powoli 2-3 E. W Świnoujściu jesteśmy o 0100.
Niedziela. O 1000 mijamy główki port Świnoujście i prognozą 3-4 E wzrastającą do 4-5 E ruszamy na Christianso (by stanąć na rano). Zgodnie z prognozą wiatr rósł i rósł do 6 E w porywach nieco ponad. Fala wybudowała się do 2m i poznaliśmy smak morskiej przygody. Nasz stary znajomy Neptun do nas coraz śmielej zagadywał i obdarowywał nas pięknymi falami. Zmiana planów przy tym wietrz i kierunku lepiej schować się za wyspą od zawietrznej i spokojnie wejść do Ronne. Za wyspą wiatr przycichł do 5 E fale zmalały. W Ronne stajemy 0130 i ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu witają nas rodacy kuflem zimnego piwa (wszystko po cichu by nie przeszkadzać załogom kilku jachtów stojących w porcie). Pozdrowienia dla Witji – piwowara z Radomia.
Przygotowania do rejsu:
Locja „Bornholm i Christianso”, locja „Porty Niemiec wschodnich”, mapy papierowe, „Praktyka bałtycka po latach” i gruntowna powtórka światełek, nawigacji i meteo. Do tego jeszcze ostrzeżenia nawigacyjne. Niestety pominęliśmy newsa na forum, że port w Ronne ma dodatkowy północny falochron. Fotografia w dalszej części relacji.
Plan:
W 7 dni na Bornholm, Christianso i na Rugię – start i finisz w Szczecinie. Na etapie planowania rejsu nie wiedziałem, że jest on mało realny. Dzięki ciągłemu zmienianiu i dostosowaniu się do warunków i bezpieczeństwa żeglugi umożliwiło nam i bezpieczny powrót do domu i cieszenie się z żeglugi po MORZU. Prawdziwa wolna żegluga to jest coś niezapomnianego.
Jacht:
Wybraliśmy jacht z czarteru, ale taki, na którym armator sam pływa, co była dla nas gwarancją, że jacht będzie zadbany i w pełni sprawny. Albin Viggen o nazwie „Passer” spełnił nasze oczekiwania. Do tego pomimo małego rozmiaru (7,10m) jest to jacht morski – balastowy. Bardzo dzielny jacht.
Bezpieczeństwo:
Pomimo, że nigdy nie nosiłem kapoków i kamizelek ratunkowych na śródlądziu, to jako bez dyskusyjną zasadę przyjęliśmy i stosowaliśmy z żelazną konsekwencją na jachcie zawsze w kamizelce. A jak morze się rozkołysało, albo trzeba było iść pod maszt, czy też w nocy to dodatkowo przypilnaliśmy się wąsami do life lin. Teraz wszystkim nieprzekonanym do kamizelek mogę powiedzieć tak: te pneumatyczne są bezbolesne w noszeniu. Ubierasz i zapominasz .
Rejs:
Sobota. O 1200 przejmujemy jacht, armator cierpliwie wszystko nam tłumaczy i przekazuje. Mamy jacht, teraz sztauowanie zapasów i dobytku. 1500 oddajemy cumy i wypływamy z HOM’u Dąbie. Wieje 2 E do ES. Jezioro Dąbskie, Odra i Roztoka Odrzańska. Pod wieczór wiatr siada. Po 2100 rusza się powoli 2-3 E. W Świnoujściu jesteśmy o 0100.
Niedziela. O 1000 mijamy główki port Świnoujście i prognozą 3-4 E wzrastającą do 4-5 E ruszamy na Christianso (by stanąć na rano). Zgodnie z prognozą wiatr rósł i rósł do 6 E w porywach nieco ponad. Fala wybudowała się do 2m i poznaliśmy smak morskiej przygody. Nasz stary znajomy Neptun do nas coraz śmielej zagadywał i obdarowywał nas pięknymi falami. Zmiana planów przy tym wietrz i kierunku lepiej schować się za wyspą od zawietrznej i spokojnie wejść do Ronne. Za wyspą wiatr przycichł do 5 E fale zmalały. W Ronne stajemy 0130 i ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu witają nas rodacy kuflem zimnego piwa (wszystko po cichu by nie przeszkadzać załogom kilku jachtów stojących w porcie). Pozdrowienia dla Witji – piwowara z Radomia.
Nowy falochron w Ronne – Norrekas
.
Poniedziałek. Odsypiamy zarwane nocki, po kąpielach i śniadanku skoro świt o 1100 ruszamy na zwiedzanie miasta. Ronne ładne, senne, czyste i zadbane. Pomimo przelotnych opadów ludzie uśmiechnięci i sympatyczni. I tak na słodkim nic nierobieniu mija nam popołudnie.
Wtorek. O godzinie 0900 ruszamy na północ, prognozowane 3 E i SE nie w pełni się sprawdza (cały czas jesteśmy osłonięci przez wyspę). Wiało do 2E stawiamy genakera – to była prawdziwa przyjemność sunąć po lekko pofalowanym morzu. Słonko, wiatr i woda. Przed obiadem stajemy w Hammerhavn. Długa wycieczka lądował ruiny zamku, kamieniołomy, stara latarnia (latarnia w nocy pali się stałym światłem białym) i wizyta po drugiej stronie cypla w Sandving. Ku naszej radości za cyplem spokój, nie wieje zbyt mocno. Po 1700 ruszamy w drogę do Gudhjem (bardzo chciałem zobaczyć ten port). Prognozy 3-4 E, to powinniśmy wczesnym wieczorem zawitać do portu. Niestety planowanie portu docelowego wymaga bardzo elastycznego podejścia. Po minięciu cypla rozdmuchało się tak do 5 E. Zaczęła się halsówka, wiatr tężał. Po analizie sytuacji, naszych postępów i wskazówek z locyjki zapadła decyzja iIdziemy do Tejn. Do portu weszliśmy o 2300 bez żadnych problemów. Pod koniec wiatr dochodził do 6E a fala szybko się wybudowywała. Obawialiśmy się nocnego wejścia do Gudjem i tego że zastaniemy port zamknięty wrotami sztormowymi.
Środa. Jak napisał Jerzy w Tjen nie ma wiele do zobaczenia. Poranna kawa i szarlotka, oddajemy cumy i ruszamy na Christianso. Prognoza 3-4 SE. Początki są obiecujące. Zza widnokręgu wyłania się wyspa, powoli rośnie. Wiatr siada im bliżej wyspy tym płyniemy wolnie. Ostatnie 2 mile płyniemy na silniku. W południowej przystani stajemy o 1500. Obiadek i zwiedzanie wyspy. W międzyczasie wyspa pustoszeje, odpływają wycieczki i kilka jachtów. Na pożegnalnym piwku siedzimy sami na tarasie jedynej restauracji. 1900 ruszamy w drogę do domu prognoza 3-4 SE rosnące na 4-5 SE do S. Wschodni horyzont paskudnie zawalony ołowianymi chmurami – sztormiaki w pogotowiu. Christianso żegna nas tęczą i wiatrem zero pół w porywach 1 B raczej z kierunków E. Morze gładkie jak stół czasami jakaś fala. Wiatr delikatna rybia łuska – wieczór jak na mazurach. Do tego piękny zachód słońca tylko gdzie ten wiatr? Gdzie to zapowiadane 4-5? Gotujemy kolacje. Leniwie płyniemy na południe.
Poniedziałek. Odsypiamy zarwane nocki, po kąpielach i śniadanku skoro świt o 1100 ruszamy na zwiedzanie miasta. Ronne ładne, senne, czyste i zadbane. Pomimo przelotnych opadów ludzie uśmiechnięci i sympatyczni. I tak na słodkim nic nierobieniu mija nam popołudnie.
Wtorek. O godzinie 0900 ruszamy na północ, prognozowane 3 E i SE nie w pełni się sprawdza (cały czas jesteśmy osłonięci przez wyspę). Wiało do 2E stawiamy genakera – to była prawdziwa przyjemność sunąć po lekko pofalowanym morzu. Słonko, wiatr i woda. Przed obiadem stajemy w Hammerhavn. Długa wycieczka lądował ruiny zamku, kamieniołomy, stara latarnia (latarnia w nocy pali się stałym światłem białym) i wizyta po drugiej stronie cypla w Sandving. Ku naszej radości za cyplem spokój, nie wieje zbyt mocno. Po 1700 ruszamy w drogę do Gudhjem (bardzo chciałem zobaczyć ten port). Prognozy 3-4 E, to powinniśmy wczesnym wieczorem zawitać do portu. Niestety planowanie portu docelowego wymaga bardzo elastycznego podejścia. Po minięciu cypla rozdmuchało się tak do 5 E. Zaczęła się halsówka, wiatr tężał. Po analizie sytuacji, naszych postępów i wskazówek z locyjki zapadła decyzja iIdziemy do Tejn. Do portu weszliśmy o 2300 bez żadnych problemów. Pod koniec wiatr dochodził do 6E a fala szybko się wybudowywała. Obawialiśmy się nocnego wejścia do Gudjem i tego że zastaniemy port zamknięty wrotami sztormowymi.
Środa. Jak napisał Jerzy w Tjen nie ma wiele do zobaczenia. Poranna kawa i szarlotka, oddajemy cumy i ruszamy na Christianso. Prognoza 3-4 SE. Początki są obiecujące. Zza widnokręgu wyłania się wyspa, powoli rośnie. Wiatr siada im bliżej wyspy tym płyniemy wolnie. Ostatnie 2 mile płyniemy na silniku. W południowej przystani stajemy o 1500. Obiadek i zwiedzanie wyspy. W międzyczasie wyspa pustoszeje, odpływają wycieczki i kilka jachtów. Na pożegnalnym piwku siedzimy sami na tarasie jedynej restauracji. 1900 ruszamy w drogę do domu prognoza 3-4 SE rosnące na 4-5 SE do S. Wschodni horyzont paskudnie zawalony ołowianymi chmurami – sztormiaki w pogotowiu. Christianso żegna nas tęczą i wiatrem zero pół w porywach 1 B raczej z kierunków E. Morze gładkie jak stół czasami jakaś fala. Wiatr delikatna rybia łuska – wieczór jak na mazurach. Do tego piękny zachód słońca tylko gdzie ten wiatr? Gdzie to zapowiadane 4-5? Gotujemy kolacje. Leniwie płyniemy na południe.
Niebo przy Christianso
.
Czwartek. W nocy rybacy gromadnie wyszli w morze. Czasem podpieraliśmy się silnikiem by mieć możliwość zejścia im z drogi. Ale okazało się, że oni musieli nas widzieć bo zawsze tak płynęli by nie wchodzić w paradę. My też parę razy zmienialiśmy kurs by się wyminąć. Taka mała koegzystencja.
O świcie byliśmy na trawersie latarni Dueodde. Sprawdzamy zapasy żywności i wody – wystarczy jeszcze na kilka dni. Można płynąć. O1500 jeszcze widzieliśmy dość dobrze Bornholm za rufą. Pod wieczór zaczyna wiać 2 pote3 a kierunek odkręca na S. Ostatnie 10 mil do Świnoujścia pokonujemy na silniku. O 0400 stajemy na cumach.
Piątek. Kąpiele, śniadanko o 0900 ruszamy na południe kanały i na zalewie wiatr nam sprzyja 3-4 N. Na wieczór jesteśmy w porcie macierzystym w HOM Szczecin Dąbie.
Czwartek. W nocy rybacy gromadnie wyszli w morze. Czasem podpieraliśmy się silnikiem by mieć możliwość zejścia im z drogi. Ale okazało się, że oni musieli nas widzieć bo zawsze tak płynęli by nie wchodzić w paradę. My też parę razy zmienialiśmy kurs by się wyminąć. Taka mała koegzystencja.
O świcie byliśmy na trawersie latarni Dueodde. Sprawdzamy zapasy żywności i wody – wystarczy jeszcze na kilka dni. Można płynąć. O1500 jeszcze widzieliśmy dość dobrze Bornholm za rufą. Pod wieczór zaczyna wiać 2 pote3 a kierunek odkręca na S. Ostatnie 10 mil do Świnoujścia pokonujemy na silniku. O 0400 stajemy na cumach.
Piątek. Kąpiele, śniadanko o 0900 ruszamy na południe kanały i na zalewie wiatr nam sprzyja 3-4 N. Na wieczór jesteśmy w porcie macierzystym w HOM Szczecin Dąbie.
.
Załoga i jachcik w HOM
.
—————————————-
Podsumowanie
Tylko tydzień, około 200 mil (nie liczyliśmy dokładnie), odwiedzone porty Świnoujście, Ronne, Hammerhavn, Tejn, Chistianso, Świnoujście.
Wniosek. Swobodna żegluga to jest coś wspaniałego.
Za rok też popłyniemy
—————————————-
Podsumowanie
Tylko tydzień, około 200 mil (nie liczyliśmy dokładnie), odwiedzone porty Świnoujście, Ronne, Hammerhavn, Tejn, Chistianso, Świnoujście.
Wniosek. Swobodna żegluga to jest coś wspaniałego.
Za rok też popłyniemy
Pozdrowienia
Marcin Jackowski i Bartek Mitka
Komentarze
Sign in
Witamy! Zaloguj się na swoje konto
Forgot your password? Get help
Password recovery
Odzyskaj swoje hasło
Hasło zostanie wysłane e-mailem.