Karol Jabłoński kontynuuje zwycięską passę wygrywając regaty Les Voiles De Saint Barth na Karaibach

0
589

Po zdobyciu tytułu mistrza świata i Europy w klasie DN – żeglarstwo lodowe oraz zajęciu 1 miejsca w St.Thomas International Regatta, Karol Jabłoński ponownie poprowadził 52 stopowy szwajcarski jacht Near Miss do zwycięstwa w regatach Les Voiles De Saint Barth na Karaibach.

4 dni rywalizowaliśmy w na wodach wokół wspaniałej wyspy St.Barth. Rozegraliśmy  pięć bardzo intensywnych i zaciętych  wyścigów w różnych warunkach wietrznych. 4 z nich wygraliśmy a raz finiszowaliśmy 2.

Pierwsze dwa dni to słaby i umiarkowany wiatr, często bardzo duże opady deszczu i spora loteria wiatrowa. Ciężko wywalczone miejsca 1, 2, 1 bardzo mnie satysfakcjonowały ponieważ żeglowaliśmy poprawnie, począwszy od idealnych startów, poprzez dobrą strategię oraz taktykę a kończąc na dobrych manewrach i odpowiedniej szybkości jachtu. Realizacja w/w czynników była bardzo skomplikowana, ponieważ startowaliśmy wspólnie z dużo większymi i szybszymi jachtami.

Dzień 3 i 4 to już sztormowy wiatr i olbrzymia fala co powodowało, że żegluga w tych warunkach na jachcie klasy TP 52 jest ekstremalna, na granicy bezpieczeństwa. Każdy mały błąd może zakończyć się katastrofą i nie mam tu na myśli przegrania rywalizacji o zwycięstwo w tych prestiżowych regatach. Znając prognozę pogody przygotowaliśmy odpowiednio Near Miss do walki z żywiołem a szczególny nacisk położyliśmy na środki bezpieczeństwa. Mimo tego, że żeglowaliśmy relatywnie blisko St. Barth, bo wyścigi odbywały się w promieniu ok. 15 mil morskich od wyspy, to biorąc pod uwagę fakt, że w razie jakiejś poważnej awarii kadłuba, jacht może zatonąć w ciągu minuty,  omówiliśmy dokładnie procedury na wypadek takiej sytuacji.

W dwóch ostatnich wyścigach postanowiliśmy nie ,,szarżować’’ ale mimo to wiatr i fala wycisnęły z nas i jachtu przysłowiowego ,,maksa’’.  Na halsówce dziób jachtu bardzo często spadał z wysokich fal, mimo tego, że starałem się zawsze zachować odpowiedni przechył i uderzał  z niesamowitą siłą w powierzchnię wody. Na kursach z wiatrem żeglując z szybkościami dochodzącymi do 27 węzłów (ok. 50 km/h) dziób jachtu wbijał się falę i tysiące litrów wody przelewały się przez pokład i kokpit. Nie ukrywam, że takie surfowanie to wielki fun ale wymaga sporej koncentracji i siły moich ramion ponieważ steruję długim rumplem a nie kołem sterowym!  Dobrze wyszkolona i zgrana załoga jest gwarantem sukcesu, a ja jestem wielkim szczęśliwcem, że mam ich ze sobą na pokładzie.

Te dwa bardzo trudne wyścigi pożeglowaliśmy bez większych problemów, dobrze kontrolując żagle, manewry i rywali.

Następnym naszym planowanym startem to ponad 600 milowy wyścig Newport  – Bermuda, który będzie zależał od przede wszystkim od… prognozy pogody.

link do zdjęć:

http://www.lesvoilesdesaintbarth.com/site/us/gallery-2014-4th-day-race/#!modal-window/3/

 

Za zgodą: http://karoljablonski.pl/ 

Komentarze