Jak na każdy inny jacht wyruszający w dłuższy rejs zabierają na podróż prowiant, wodę słodką i paliwo, mają na pokładzie kompas, mapy, GPS i apteczkę… Różnią się jednak tym, że ich „jacht” to otwarto-pokładowa, 10-osobowa szkoleniowa łódź wiosłowo-żaglowa typu DZ, znana i wielce zasłużona na polu szkolenia żeglarzy, na której wielodniowe wyprawy wymagają jednak od załogi wiele odwagi i determinacji. Szalupy te nie zapewniają bowiem nawet minimum komfortu, nie ma na nich krytej kabiny, nie ma toalety, nie ma praktycznie równego pokładu, na którym można by ułożyć materace na nocleg. Pomimo tego DZ-ty miały i mają swoich gorących zwolenników i od ok. 100 lat (!) sprawdzają się i nadal służą szkoleniu żeglarzy, a zapaleńcy wybierają się nimi nawet na długie eskapady, nie tylko na szlaki i wody śródlądowe, ale taż na morze. Do takich należy kapitan Michał Jósewicz, doświadczony żeglarz i emerytowany nauczyciel, uczestnik wielu rejsów pełnomorskich, od wielu lat opiekun DZ-y „Sum” z JK AZS Szczecin. To na tej DZ-ie – s/y „Sum”, POL-3144 (na zdjęciach) – od prawie 20 lat prowadził i nadal prowadzi wyprawy szkoleniowe,
na wody Zalewu Szczecińskiego i Południowego Bałtyku, po Bornholm, Christianso i Kopenhagę, a także rzekami i kanałami, m.in. do Berlina. Załogantami była początkowo żeglarska młodzież, a teraz Michał pływa z seniorami, średnia wieku 60-66 lat (!). Za te wyczyny otrzymał m.in. prestiżowe wśród podróżników wyróżnienie „Kolosów”, za „konsekwencję w realizacji niskobudżetowych rejsów morskich DZ-tą, odkrytopokładową łodzią żaglowo-wiosłową, z seniorską załogą dumnie noszącą miano „żeglarskiego obozu wędrownego dla dziadków”, i za inspirowanie do żeglowania bez względu na wiek”…
Ostatnio Michał i jego załoganci z maszoperii DZ-ty „Sum” postanowili podzielić się wrażeniami i doświadczeniami z tych wypraw, zaczęli więc pisać i wydawać wspomnienia, reportaże i relacje książkowe. Pierwszą wydał już Grzegorz Czarnecki, najmłodszy z maszoperii – „Szalupą przez Bałtyk i Sund. Niezwykły rejs starszych panów”, a jej „wodowanie” odbyło się w czerwcu br. w Książnicy Szczecińskiej. Kolejną, obszerniejszą, zebrał i zredagował kapitan Maciej Krzeptowski, ten sam, który ma za sobą wokółziemską eskapadę na słynnej „Marii”, z Ludkiem Mączką, co opisał w książce „Marią” dookoła świata. 20 lat później”. Dla odmiany tak wspomina skromne wyprawy DZ-tą: „Tak jak dezeta jest skromną, prostą łodzią, tak samo relacje z rejsów na Bornholm, do Kopenhagi, wokół Rugii, czy do Berlina są zwyczajne. Dla nas, autorów - kilku starszych panów, był to powód by zdobyć się na pisarski zryw i udowodnić, że na emeryturze można robić rzeczy piękne, ciekawe i godne ludzi, którzy wciąż mają ochotę na życie…”
Właśnie cała maszoperia s/y „Sum”, a szczególnie Maciej i współautorzy książki "Dezeta da się lubić", oraz wydawca – Polska Fundacja Morska, zapraszają wszystkich sympatyków żeglowania na jej wodowanie, w dniu 2 grudnia br. (wtorek), o godz. 17.00, w Sali Kolumnowej Książnicy Pomorskiej. Warto podkreślić, że książka ukazuje się dzięki finansowej pomocy: Miasta Szczecin, Rotary Club Szczecin, Fundacji Pro Publico Mare i JK AZS Szczecin. Dodam, że wszystkie DZ-ty – szczególnie „staruszki” budowane kiedyś w Szczecińskiej Stoczni Jachtowej, zarówno drewniane jak i już z laminatów, a taką jest s/y „Sum”– to na szczęście jednostki dzielne i bezpieczne, podobnie jak okrętowe szalupy ratunkowe. Można na nich żeglować nawet na otwartych akwenach i na Bałtyku, do stanu morza 5-6°B, o czym świadczy przykład jej załogantów – seniorów. Na morze ruszają pod pełnymi żaglami, na rzeki tylko z silnikiem doczepnym (jak na zdjęciach). Podobne dłuższe – bałtyckie i rzeczne – rejsy, obozy i wyprawy mają też w dorobku inni żeglarze, m.in. z JK HOM, czy z Ośrodka Morskiego Pałacu Młodzieży (obecnego Centrum Żeglarskiego). Przecież dezeta (DZ-ta - ?) da się lubić…
Wiesław Seidler (też „dezetonauta”, współautor zdjęć)