Czy jest coś twardszego od stali? Tak, włókno węglowe. A coś twardszego od włókna? Tak, żeglarz. Do takiego śmiałego wniosku można dojść obserwując regaty dookoła świata Barcelona World Race.
Minęło już 50 dni i tyle samo nocy gdy 7 jachtów zbudowanych z najlepszych i najtwardszych dostępnych materiałów według niemal kosmicznych technologii, ściga się po najtrudniejszych wodach świata. Płyną na półkuli południowej w pasie pomiędzy „ryczącymi czterdziestkami” a „wyjącymi pięćdziesiątkami”. Nazwy dokładnie oddają to co dzieje się na oceanie w tych szerokościach geograficznych. W dodatku jest zimno a wilgotność powietrza niemal stuprocentowa. Rytm życia bardzo prosty. Śpimy i jemy wtedy gdy można przez cały pozostały czas pomagając jachtowi żeglować.
Bo w tej symbiozie jachtu i człowieka, to właśnie jacht okazuje się słabszym partnerem wymagającym szczególnej troski. Już na początku regat faworyci angielska załoga Hugo Boss musiała wycofać się, bo złamał się maszt. Od początku regat stale coś pęka i rwie się na jachcie z załogą francusko-niemiecką Renault. Właśnie aktualnie jacht ten zgłosił konieczność przerwania regat w celu dokonania napraw systemu sterów i skierował się do najbliższego portu w Nowej Zelandii. Na prowadzeniu od dawna jest doskonała załoga Bernarda Stamma ze Szwajcarii i Francuza Jeana Le Cama. To starzy wyjadacze którzy już po kilka razy okrążyli Ziemię pod żaglami.
Za dwa dni miną przylądek Horn i skierują się na północ prosto do mety. Ponad tysiąc mil za nimi płyną tuż obok siebie dwa jachty: Neutrogena i Gaes. Na tym drugim płynie jedyna kobieta startująca w tych regatach Hiszpanka Anna Corbella. Te dwa jachty razem z pechowym Renault walczyły zacięcie o miejsca na podium. No i właśnie awaria sprzętu praktycznie wyeliminowała Renault z marzeń o choćby trzecim miejscu. Do mety pozostało niecałe 10 tysięcy mil a przy konieczności postoju w porcie przez 2 doby oznacza to grubo ponad tysiąc mil strat.
Odczuła to Neutrogena która od dawna towarzyszyła prowadzącym Stammowi i Camowi ale też z powodu awarii musiała tylko na 1 dzień dokonać napraw też w Nowej Zelandii. I zamiast walki o zwycięstwo przyjdzie jej walczyć tylko o miejsce na podium. Jakby tego było mało dziś w nocy problemy techniczne zgłosili ponownie żeglarze z jachtu Spirit of Hungary /Węgier Nandor Fa i Nowozelandczyk na stałe mieszkający we Francji Conrad Colman/. Im z kolei pękła blokada żagla co uniemożliwia jego refowanie. Przy sztormowym wietrze młodszy Colman wspiął się na maszt i prowizorycznie zabezpieczył awarię.
Jacht jest aktualnie prawie 2 tysiące mil od najbliższego lądu i może liczyć tylko na siebie a w zasadzie tylko na żeglarzy którzy są na pokładzie. No więc żagle się rwą, stal pęka, włókna węglowe trzeszczą a tylko żeglarze z uśmiechem informują nas o tym. O stanie ich ducha i zdrowia niech świadczy depesza którą wysłali też uczestniczący w tych regatach bracia Garcia /aktualnie na 4 miejscu/ do ostatniego w stawce Spirit of Hungary /7 miejsce ze stratą ponad 4 tys mil do prowadzących/ w momencie gdy tandem węgiersko-nowozelandzki zgłosil po raz pierwszy problemy techniczne.
Bracia Garcia wyrazili ogromne uznanie dla siły ducha i niezwykłej woli walki jaką wykazują 61 letni Nandor Fa i młody bo 31 letni Conrad Colman nie rezygnując z regat a naprawiając uszkodzenia na pełnym oceanie. W tych regatach dopłynięcie do mety jest zwycięstwem.
Andrzej Kowalczyk
fot. www.barcelonaworldrace.org.com