Nie jest bardzo długi, ale do łatwych z pewnością jednak nie należy. Dlaczego?
Trasę z Plymouth do Nowego Jorku liczącą ok. 3000 Mm można pokonać w dwóch podstawowych wariantach. Albo popłynąć na północ, starając się znaleźć powyżej niżów przemieszczających się na wschód i powodujących zachodnie wiatry wiejące w dziób. To wiąże się z ryzykiem spotkania gór lodowych, dryfujących od strony Arktyki oraz lodowatą mgłą w okolicach Nowej Fundlandii i Nowej Szkocji, ograniczającą widoczność prawie do zera i zwiększającą ryzyko kolizji zarówno nie tylko z górami lodowymi ale i kutrami rybackimi. A gdyby popłynąć bardziej na południe? Oczywiście da się, ale wówczas trzeba nadłożyć kilkaset mil i nie ma żadnej gwarancji, że nie utknie się gdzieś po drodze w strefie bez wiatru.
Północny Atlantyk to akwen ruchliwy pod względem statków, więc nie ma mowy o spaniu dłużej niż kilkanaście minut na raz, jeżeli chce się być na podium. Częste również są kutry i łodzie rybackie, które trzeba omijać z daleka ze względu na sieci. (Pracujący tam rybacy uważani są za ludzi wykonujących najtrudniejszy zawód świata.) Można się też zaplątać w sieci stojące lub porzucone albo złapać na kil lub ster jakieś pływające w oceanie śmieci, których jest coraz więcej. Niektóre „przeszkody” widać na AIS, inne na radarze, niektórych nie widać wcale – wody te upodobały sobie wieloryby. Niektóre gatunki właśnie wiosną żerują w tych okolicach. Inne – mieszkają tu na stałe.
Mgły na wodach przybrzeżnych wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej powodowane są dużą różnicą temperatury pomiędzy zimną wodą a napływającym z innych rejonów cieplejszym powietrzem, które ulega ochłodzeniu i skrapla się w postaci mgły. Właściwie każda masa powietrza napływająca w te okolice od południa czy wschodu to gwarancja mgły. Takiej, że czasami z rufy jachtu Open 60 nie widać dziobu.
(Gdyby ktoś chciał obejrzeć jak wygląda mgła na Nowej Fundlandii, polecam zajrzeć tu:http://www.crazynauka.pl/wal-mgly-na-nowej-funlandii/)
Polski żeglarz Zbigniew Gutkowski, który w 2013 roku w trakcie próby bicia rekordu północnego Atlantyku płynął z Nowego Jorku do Anglii (w odwrotną stronę niż zawodnicy The Transat), tak relacjonował warunki przy wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej:
„Jest zimno, duża mgła i nie widać dalej niż na 20 metrów. W nocy moje światła nawigacyjne widać zaledwie na kilka metrów, w dzień niewiele dalej.
Jeżeli chodzi o lokalną faunę i florę, to na pokładzie jest pełno krylu oraz czegoś, co przypomina węże. Na wszelki wypadek nie ruszam. (…) W nocy coś zaczepiło się o kil, musiałem zrzucić wszystkie żagle i stanąć w dryf. Udało się uwolnić, ale nawet nie wiem, co to było. Ile tych śmieci pływa w oceanach! (…) W tej mgle minąłem się z kutrem rybackim dosłownie o 10 metrów, a miałem prędkość 24 węzły – nie było go na AIS, zobaczyłem go na radarze, ale w ostatniej chwili, dosłownie 08 mili od niego. (…) Ale to nie był koniec – jakieś 50 metrów ode mnie mijałem też wielki jacht, którego z kolei radar nie widział, ale AIS tak…”
(Płynąc podobną trasą w roku 2011 (ostatni etap regat Velux 5 Oceans) Gutek również opowiadał z pokładu o lodowatej mgle i pływaniu po omacku oraz spotkaniu z wielorybem. Jego rywal, Brad Van Liew nawet sfilmował towarzyszącego mu wieloryba.)
W roku 1988 regaty OSTAR odbyły się „pod znakiem wielorybów” – jeden z zawodników poważnie uszkodził jacht w kolizji z wielkim ssakiem, a inny znalazł się w środku stada liczącego 50-60 sztuk, które otaczało go przez 3 dni. Wieloryby w końcu przewróciły jacht, na szczęście jednak nie atakowały tratwy do której w ostatniej chwili ewakuował się David Sellings….
Milkla Jung
https://milkajung.com/2016/04/29/the-transat-samotnie-przez-polnocny-atlantyk-co-w-tym-trudnego/