Całe szczęście, że Międzynarodowe Morskie Mistrzostwa Polski Polski są międzynarodowymi tylko z nazwy. Z pewnością pobyt obcokrajowców w Marinie Darłówko mógłby przysporzyć organizatorom i administratorowi obiektu nie lada wstydu – o ile ta cecha nie jest im całkowicie obca. Bo, że z „naszymi” sobie poradzą to wiadomo – bo i po co się skupiać na uczestnikach regat a tym bardziej na uczestnikach krajowych – jak oni tak nie mają wyjścia i tak wszystko kupią i tak będą.
Tyle tytułem nieprzyjemności i zamykając księgę żalów można przejść do przyjemności. Trzeba sprawiedliwie, że trasy biegów były ciekawe i dobrze przemyślane. Sędzia Główny nie stroniła od korzystania z radia (co wciąż nie jest praktyką powszechnie stosowaną na regatach) przekazując uczestnikom jasne, czytelne komunikaty. Przez wszystkie dni wiało zwykle po kilkanaście węzłów, a w szkwałach do dwudziestu paru. Zmaganiom towarzyszyła wysoka fala. Dzięki fali pojawiła się dodatkowa dawka adrenaliny przy wchodzeniu do wąskiego darłowskiego wejścia – a widok fal rozbijających się o falochron był niesamowity. Ostatniego dnia (w niedzielę) w przerwie między biegami na akwenie regatowym pojawiła się burza z gradem.