Przygoda z silnikiem w porcie Nexo.

0
684
Izydor Węcławowicz przysłał mi to jako humoreskę, ale żeglarzom z charterowanego jachtu chyba wtedy wcale do śmiechu nie było. Grunt, że dobry finał, a dla montujących silniki i ich osprzęt – pouczająca lekcja. Przy tej okazji nasuwa mi się taka refleksja na podstawie różnych moich kłopotów. Na budowanych jachtach niezmywalnym („permanent”) mazakiem opisywałem w „maszynowni” dla pamięci wszystkie rurki, rureczki i kable. Bo w momencie kiedy podłączam, to wszystko jasne, ale po roku to już nie wszystko rozpoznaje się tak natychmiast. Zaczynają się rozpoznania „po palcu”. Skąd i dokąd to biegnie. Na jachcie charterowanym takie informacje wydaja mi się tym bardziej ważne. Ale to uwaga całkiem „off topic”.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
————————————–
Przygoda z silnikiem w porcie Nexo.

Był to lipiec lub sierpień 2006 roku. Sprawowałem „dumne” stanowisko „Chiefa” maszynowego na kołobrzeskim katamaranie m/s „Jantar”, który pływał tak jak i obecnie na trasie Kołobrzeg – Nexo z turystami. Do Nexo przychodził o godzinie 1130 a wychodził o 1700 do Kołobrzegu.
Około godziny 1430 na statku pojawił się nieznany mi człowiek przedstawiając się jako Kapitan stojącego w basenie jachtu, którego nazwy nie pamiętam tyle, że był z Trójmiasta. Jacht był zacumowany w basenie niedaleko „Jantara”. Miałem zatem 2 godz na pomoc.
Z opowieści Kapitana wynikało, że nie mogą uruchomić /nowego zresztą bo zamontowanego chyba przed dwu tygodniami/ silnika, chyba Hondy? Było jeszcze trochę czasu do wyjścia więc poszedłem na jacht. Mimo, że akumulator był w pełni naładowany to wał silnika ani drgnął gdy załączono rozrusznik na moment – słychać było tylko stuk bendiksa.
Oczywiście według „nowej mody” silnik nie posiadał żadnej korby, a przy pomocy ciągnięcia paska wału nie dało się obrócić wału ani trochę. Żeglarze powiedzieli mi, że po dobiciu do kei dnia poprzedniego zapomnieli zamknąć zawór dolotowy wody do silnika w dnie jachtu. 
Podejrzewając różne rzeczy w pierwszej chwili wyciągnąłem bagnet do kontroli poziomu oleju i tu niespodzianka bo przez otwór małą fontanną zaczęła wypływać oliwa. Zatem cały karter był pełen wody, którą od razu poleciłem spuścić przez korek spustowy oleju. To jednak nie pomogło bo wałem dalej nie dało się obracać. Wniosek zatem prosty. Źle zabudowany odlot wody w rurze wydechowej i grawitacyjnie został zalany jeden z cylindrów, który miał po odstawieniu otwarty zawór wydechowy. Przy pierwszej próbie uruchomienia zawór się zamknął a wał korbowy stanął na sztywno bo woda nad tłokiem nie pozwalała na jakikolwiek ruch.
Jako, że czasu nie miałem wiele szybko odkręciłem mocowanie wtryskiwaczy podnosząc je trochę dużym śrubokrętem /bez rozkręcania przewodu wtryskowego – korzystając z jego sprężystości/ i zakładając klucz na łeb śruby mocującej koło pasowe poczęliśmy powoli obracać wałem. Oczywiście z jednego gniazda zaczęła wypływać woda. Gdy udało się obrócić wałem dwa razy poprosiłem o uruchomienie rozrusznika /silnik nie mógł zastartować bo nie miał przecież kompresji/. Po kilkunastu sekundach pracy rozrusznika i wydostawaniu się spod wtryskiwaczy już tylko mgły wodno-paliwowej. Dokręciliśmy mocowanie wtryskiwaczy a olej został uzupełniony do poziomu minimum /załoga posiadała na dolewki ale nie na wymianę/.
Zastartowany silnik zaczął pracować, a w karterze była niestety emulsja wodno-olejowa z oleju typu HD i wody.
Wiedząc z doświadczenia, że emulsja to też środek smarny choć nie tak dobry jak czysty olej powiedziałem Kapitanowi , że może wyjść z portu na małym obciążeniu i aby silnik raczej pracował krótko. 
Udało mi się zakończyć te prace niedługo przed odejściem „Jantara” i jeszcze widziałem jak żeglarze wyszli z portu na tym silniku.
Po jakimś czasie zobaczyłem ponownie ten jacht w Nexo. Oczywiście poszedłem na jacht gdzie załoga /inna, bo jacht czarterowy/ poinformowała mnie, że silnik w Trójmieście został w ramach gwarancji wymieniony i na nowo zabudowany i nie sprawia żadnych kłopotów. 
Zapewne tym razem odlot chłodzenia był już zabudowany prawidłowo.
Wniosek zatem: „nie tylko kamizelki” ale i „kingstony”.

Izydor

Komentarze