Bogdan Kiebzak – jeden z dwójki naszych mieleckich współpracowników chyba cichaczem cos planuje. Skąd takie podejrzenie? A no chyba tylko potencjalny nabywca uzywanego jachtu (najlepiej w Szwecji) z taką uwagą wczytuje się w różnojęzyczne publikacje o tajnikach tzw. wtórnego rynku jachtów. Tym razem Bogdan przetłumaczył dla Was artykulik Emmanuela Van Deth – zamieszczony w francuskim „Voiles News”. Jakie wrazenie? A no chyba takie, że nie róznimy się wiele w poglądach co jest wazne, a co można zaliczyć tylko do reklamowych przechwałek.
Czyli zagranica rozumuje jak my?
A moze vice versa ?
Bogdanowi dziękuję.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________________
.
Okazja! Ale czy można zaufać nie nowej łódce?
Czy kupiona okazyjnie łódka jest tak samo niezawodna jak nowa? Co należy zweryfikować przed wejściem na pokład przed regatami lub rejsem przez Atlantyk, aby nie narażać się na ryzyko? Odpowiedź:
Tak jak nie wyjeżdża się na drugi koniec Europy samochodem o przebiegu 200.000 km, bez dokonania poważnego przeglądu, tak i kupiona okazyjnie łódka oczywiście wymaga kilku działań. Ale nie takich jak w przypadku samochodu…
Przede wszystkim łódki są bardziej trwałe: ich średni wiek na rynku sprzedaży używanych wynosi 27 lat a oczekiwany żywot wynosi … 40 lat (w przypadku samochodu 15 lat). Poza tym łatwiej jest ocenić stan łódki niż samochodu. Przede wszystkim łatwiej jest wymienić sztag, zawór albo windę niż amortyzator, nieprawdaż? Ogólnie rzecz biorąc łódki zbudowane z poliestru, od końca lat siedemdziesiątych, są strukturalnie niezniszczalne. Rozumie się – w normalnym użytkowaniu, bo silne uderzenie kadłuba w mieliznę może uszkodzić denniki… Od tamtych czasów materiał został perfekcyjnie opanowany pod względem wytrzymałości. Uwaga przy jednostkach z lat sześćdziesiątych, gdzie często występuje delaminacja pokładu, nawet jeśli nie ma ogólnego zmiękczenia. Nie należy zbytnio niepokoić się osmozą: te brzydkie pęcherzyki jeszcze nigdy nie były przyczyną zatonięcia łódki, jak to się mówi… Jeśli chodzi o inne materiały – drewno, stal, aluminium – to ich odpowiednia konserwacja określa przyszłość łódki. W razie wątpliwości – dotyczy to wszystkich jednostek – jeśli cena przekracza 20 albo 30 tysięcy euro, nie wahajcie się zamówienia ekspertyzy. Po wymianie olinowania (co 10 lat, zawsze po wymianie rolera genui, który ma tendencję do skręcania sztagu), należy dokonać oględzin łódki: celem jest zweryfikowanie klasycznych punktów krytycznych. We wnętrzu sprawdza się dławicę, zawory, instalację elektryczną i oczywiście funkcjonowanie silnika.
Często silnik jest miejscem, które przynosi najbardziej kosztowne niespodzianki. Sprawdźcie rachunki za jego eksploatację. Zwykle jest to dobre podsumowanie życia mechaniki. Sprawdzamy czy pod podłogami nie występuje rozwarstwienie denników lub czy po prostu nie ma połamanych , czy nie występują oderwania przegród i ewentualnie oglądamy studzienkę miecza. Jeśli chodzi o resztę, czyli wręgi, bulaje (jeśli oczywiście nie występują przecieki) i tapicerkę, to są to mniej pilne punkty kosmetyczne.
Na pokładzie rzućcie okiem na elektronikę (odbiornik, który nie pracuje i jest starszy niż 10 lat należy wymienić, nie naprawiać), skorupę kadłuba (z którą zasadniczo nie powinno być problemów), mocowanie podwięzi wantowych, stopę masztu i podstawy stójek relingu. Nie zapominając o żaglach.
Klasyczna usterka do usunięcia? Przegubowe okucie bomu, jeśli bom spoczywa pod chmurką, a nie na pokładzie. Podczas gdy uszkodzenia kadłuba na górze są łatwe do naprawy, to te pod linią wodną jednak mniej. Konieczne jest wyjęcie łódki z wody … albo zanurkowanie. Do sprawdzenia: stan kila i połączeń (mogą zdradzać niedawne uderzenia o kamienie), śruby napędowej i koniecznie płetwy sterowej. Jej wykruszenia, szczególnie jeśli jest z drewna, wyrwanie źle zamocowanych okuć, skrzywiona oś, to klasyczne usterki: lepiej zapobiegać niż leczyć. Po sprawdzeniu tych punktów i usunięciu stwierdzonych awarii, możecie spokojnie wypłynąć i wybrać żagle na waszej łódce…
Będziecie nawet bardziej wyluzowani niż pokładzie nowej łódki: bo to nowość musi się dotrzeć!
Autor: Emmanuel Van Deth
Źródło: Voiles News
http://www.voilesnews.fr/fr/info_15_33686.html?nid=38000942
Okazja! Ale czy można zaufać nie nowej łódce?
Czy kupiona okazyjnie łódka jest tak samo niezawodna jak nowa? Co należy zweryfikować przed wejściem na pokład przed regatami lub rejsem przez Atlantyk, aby nie narażać się na ryzyko? Odpowiedź:
Tak jak nie wyjeżdża się na drugi koniec Europy samochodem o przebiegu 200.000 km, bez dokonania poważnego przeglądu, tak i kupiona okazyjnie łódka oczywiście wymaga kilku działań. Ale nie takich jak w przypadku samochodu…
Przede wszystkim łódki są bardziej trwałe: ich średni wiek na rynku sprzedaży używanych wynosi 27 lat a oczekiwany żywot wynosi … 40 lat (w przypadku samochodu 15 lat). Poza tym łatwiej jest ocenić stan łódki niż samochodu. Przede wszystkim łatwiej jest wymienić sztag, zawór albo windę niż amortyzator, nieprawdaż? Ogólnie rzecz biorąc łódki zbudowane z poliestru, od końca lat siedemdziesiątych, są strukturalnie niezniszczalne. Rozumie się – w normalnym użytkowaniu, bo silne uderzenie kadłuba w mieliznę może uszkodzić denniki… Od tamtych czasów materiał został perfekcyjnie opanowany pod względem wytrzymałości. Uwaga przy jednostkach z lat sześćdziesiątych, gdzie często występuje delaminacja pokładu, nawet jeśli nie ma ogólnego zmiękczenia. Nie należy zbytnio niepokoić się osmozą: te brzydkie pęcherzyki jeszcze nigdy nie były przyczyną zatonięcia łódki, jak to się mówi… Jeśli chodzi o inne materiały – drewno, stal, aluminium – to ich odpowiednia konserwacja określa przyszłość łódki. W razie wątpliwości – dotyczy to wszystkich jednostek – jeśli cena przekracza 20 albo 30 tysięcy euro, nie wahajcie się zamówienia ekspertyzy. Po wymianie olinowania (co 10 lat, zawsze po wymianie rolera genui, który ma tendencję do skręcania sztagu), należy dokonać oględzin łódki: celem jest zweryfikowanie klasycznych punktów krytycznych. We wnętrzu sprawdza się dławicę, zawory, instalację elektryczną i oczywiście funkcjonowanie silnika.
Często silnik jest miejscem, które przynosi najbardziej kosztowne niespodzianki. Sprawdźcie rachunki za jego eksploatację. Zwykle jest to dobre podsumowanie życia mechaniki. Sprawdzamy czy pod podłogami nie występuje rozwarstwienie denników lub czy po prostu nie ma połamanych , czy nie występują oderwania przegród i ewentualnie oglądamy studzienkę miecza. Jeśli chodzi o resztę, czyli wręgi, bulaje (jeśli oczywiście nie występują przecieki) i tapicerkę, to są to mniej pilne punkty kosmetyczne.
Na pokładzie rzućcie okiem na elektronikę (odbiornik, który nie pracuje i jest starszy niż 10 lat należy wymienić, nie naprawiać), skorupę kadłuba (z którą zasadniczo nie powinno być problemów), mocowanie podwięzi wantowych, stopę masztu i podstawy stójek relingu. Nie zapominając o żaglach.
Klasyczna usterka do usunięcia? Przegubowe okucie bomu, jeśli bom spoczywa pod chmurką, a nie na pokładzie. Podczas gdy uszkodzenia kadłuba na górze są łatwe do naprawy, to te pod linią wodną jednak mniej. Konieczne jest wyjęcie łódki z wody … albo zanurkowanie. Do sprawdzenia: stan kila i połączeń (mogą zdradzać niedawne uderzenia o kamienie), śruby napędowej i koniecznie płetwy sterowej. Jej wykruszenia, szczególnie jeśli jest z drewna, wyrwanie źle zamocowanych okuć, skrzywiona oś, to klasyczne usterki: lepiej zapobiegać niż leczyć. Po sprawdzeniu tych punktów i usunięciu stwierdzonych awarii, możecie spokojnie wypłynąć i wybrać żagle na waszej łódce…
Będziecie nawet bardziej wyluzowani niż pokładzie nowej łódki: bo to nowość musi się dotrzeć!
Autor: Emmanuel Van Deth
Źródło: Voiles News
http://www.voilesnews.fr/fr/info_15_33686.html?nid=38000942